Nadia
- O co chodzi? - pyta, skrupulatnie mi się przyglądając.
- Nie powinnam była tutaj przychodzić. Przepraszam. - kończę, bo nie jestem w stanie, zdobyć się na odwagę. Kiedy zbliżam się do drzwi, Vincenzo mnie powstrzymuje.
- O nie mała. Tym razem nie uciekniesz. - mówi i przekręca drzwi na klucz. Gdy kończy, przystaje przy mnie i dodaje. - Aż tak ciężko ci ze mną porozmawiać?
- To nie o to chodzi. - odpowiadam, bezradnie kręcąc głową. Dlaczego, to musi być takie trudne? Dlaczego, nie potrafię tak po prostu wyznać prawdy?
- Więc wytłumacz mi o, co tak naprawdę chodzi. - prosi, dalej na mnie patrząc.
- O ciebie. - wyrzucam z siebie, rozglądając się po pomieszczeniu. W tym momencie wolę patrzeć wszędzie, tylko nie na niego.
- Boisz się mnie? - czy się boję? Nie, to zupełnie nie tak. Jak mam mu to wyjaśnić?
- Czasami mnie przerażasz. - mówię, przenosząc na niego swój wzrok. Gdy, z jego strony nie pada żadna odpowiedź, ciągnę dalej. - Wpadasz w jakiś amok i nie potrafisz się opanować.
- Już taki jestem. Nie zmienisz mnie. - odpowiada, przybierając znaną mi dotychczas maskę. Następnie podchodzi do swojego biurka i nalewa sobie whisky.
- To nie wszystko. - mówię, zmieniając temat. Wiem, że jeśli kontynuowałabym tamten, pewnie jak zwykle byśmy się pokłócili.
- O co jeszcze chodzi? - pyta, upijając łyk nalanego wcześniej trunku.
- O nas. - wypalam i siadam na fotelu.
- Nas? Przecież nigdy nie było żadnych nas. - prycha pod nosem. On tak na serio? Naprawdę tak uważa?
- Czy zawsze musisz się zachowywać jak dupek? - pytam, wkurzona.
- A ty jak rozkapryszona gówniara, która myśli tylko o sobie? - odbija piłeczkę. Boże... My naprawdę nigdy nie dojdziemy do żadnego porozumienia. Przecież nawet nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać...
- Dobra, nieważne. Nie wiem, po co w ogóle tutaj przyszłam. - syczę i wstaję z fotela.
- Jasne, uciekaj. To ci wychodzi najlepiej. - wypala. Jego słowa, wkurzają mnie jeszcze bardziej, bo wiem, że ma pieprzoną rację.
- To, co twoi zdaniem powinnam zrobić? Przyszłam tutaj, żeby porozmawiać, a ty nawet nie chcesz mnie wysłuchać. - mówię głośno, zakładając ręce na piersi.
- Skoro tak bardzo tego chcesz. Usiądź. - wskazuję na fotel naprzeciwko niego. Po czym dodaje. - Więc słucham?
- Chciałabym zacząć wszystko od nowa. Bez tych ciągłych kłamstw, kłótni i obwiniania siebie nawzajem. - mówię pewnie.
- Naprawdę tego chcesz? - pyta, zagłębiając we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu.
- Chce spróbować. Wiem, że jesteś na mnie zły, bo słowa, które ostatnio padły z moich ust nie należały do przyjemnych. - odpowiadam po chwili.
- Naprawdę wolałabyś umrzeć niż mnie pokochać? - pyta, a ja ciężko wzdycham. Nie chcę, żeby tak myślał. Muszę mu to jakoś wytłumaczyć...
- To nie tak. Myślałam, że jeśli, powiem Ci coś takiego, zostawisz mnie w spokoju. - wyrzucam z siebie.
- Nie potrafię. - odpowiada.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię zranić. Wiem, że to, co powiem, może być dziwne, ale muszę Ci to wyznać. Ja po prostu, boję się zakochać. - wypalam i czekam na jego reakcje.
CZYTASZ
Ostatnie Zlecenie
RomansaPo tym, co mnie spotkało, sądziłam, że najgorsze mam już za sobą. Miałam nadzieję, że uda mi się zacząć wszystko od nowa. Istniał tylko jeden warunek. A jego podjęcie okazało się trudniejsze niż sądziłam... Stałam się marionetką w rękach ojca i pono...