Rozdział 26

18.6K 557 52
                                    

NADIA

Pierwsze co dociera do mnie po słowach, które padły z ust tego mężczyzny to Vincenzo, który nim się orientuję, trzyma go za fraki. Nerwowo przełykam ślinę, bo w tym momencie De Luca wygląda tak jak, wtedy kiedy obawiam się go najbardziej.

- Powtórz to, co powiedziałeś! - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Powiedziałem, że twoja żona to niezła dupa. Chyba nie będziesz zły, jeśli ją zerżnę? - uśmiecha się obleśnie, zerkając w moją stronę.

- Prędzej umrzesz, niż położysz na niej swoje brudne łapska! - cedzi przez zaciśnięte zęby i sięga za pasek spodni. Gdy zauważam, że wyjmuje broń, oblatuje mnie zimny dreszcz. Spoglądam w jego oczy i wiem, że to nie są pieprzone żarty. On go zajebie, jeśli nic nie zrobię...

- Vincenzo, zostaw go. Proszę. - mówię głośno, przełamując swój strach. Kiedy widzę, że moja słowa kompletnie do niego nie docierają, a mają wręcz odwrotny skutek, staje jak wryta. Bo w tym właśnie momencie Vincenzo odbezpiecza pistolet i unosi go tak, że znajduje się przy czole mężczyzny.

- Nie wiesz, co mówisz, kochanie. - przekonuje głośno, dociskając lufę do czoła swojej ofiary.

- Nie pozwolę Ci tego zrobić. - wyrzucam z siebie, ale widząc jego minę, wiem, że moja słowa na nic się nie zdały.

- Naprawdę, sądzisz, że go nie zabije? Jestem pieprzonym potworem! - wrzeszczy, a następnie przykłada palec do spustu. Ja pierdole... Myśl dziewczyno...

- Jeśli mnie kochasz, to nie pozwolisz mi na to patrzeć. - ostrzegam, ciężko przełykając. Gdy widzę jak kręci głową, a po chwili chowa gnata, wiem, że wygrałam.

- Jeśli jeszcze raz usłyszę, że chociażby o niej pomyślałeś, zapierdolę cię. A teraz wypierdalaj! - wrzeszczy, a następnie wyrzuca tego gościa za drzwi. Gdy je zamyka, dociera do mnie fakt, że mam przejebane.

- Kurwa. - syczy, nawet na mnie nie patrząc. Czyli co? Tak po prostu mi odpuszcza? Niemożliwe.

- Vincenzo? - pytam, gdy dostrzegam, że kieruję się do swojego gabinetu. Gdy słyszy moje słowa, przystaje, ale nie odwraca się w moją stronę. - Dziękuję.

Kilka minut później biorę gorącą kąpiel. Staram się, jak mogę, aby wyprzeć to, co miało dzisiaj miejsce, ale jakoś ciężko mi to przychodzi. Najpierw wyznanie miłości, a teraz jeszcze to... Już nawet nie wiem, co jest gorsze. Mam coraz większe wrażenie, że wisi na de mną jakieś pieprzone fatum...

Po kilku minutach wychodzę z wanny, wycieram się ręcznikiem i zakładam swoją satynową piżamę. Następnie wychodzę z łazienki i kładę się prosto na łóżko. Gdy gaszę światło, dociera do mnie, dźwięk otwieranych drzwi. Wszędzie poznam ten zapach. To Vincenzo... Co on tutaj robi? Przyznam szczerze, że zaczynam panikować. Już nawet nie wiem sama, jak się zachować. Udawać, że śpię? Czy może opierniczyć go jak zawsze? Kiedy pomyślę o tym drugim, mało nie wybucham śmiechem.

- Tak bardzo Cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. - szepcze cicho, jednocześnie składając pocałunek na moim czole. Słowa, które padają z jego ust, są niczym cios, prosto w serce. Robię wszystko, żeby nie wybuchnąć płaczem, a gdy słyszę, jak drzwi się zamykają, nie jestem w stanie już nad sobą panować. Zakrywam usta dłonią, aby uciszyć swój szloch i szybkim krokiem ruszam do łazienki. Dopiero gdy się w niej znajduje, opieram się o drzwi i daje upust swoim emocjom — pozwalając łzą, samoistnie płynąć po mojej twarzy.

Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz