Rozdział 31

33.1K 733 172
                                    

NADIA

Gdy słyszę pewne, donośne kroki, dochodzące z korytarza, wstaję z sofy i powolnymi krokami ruszam w tamtą stronę. Moje serce galopuje jak oszalałe, oddech niebezpiecznie się rwie i cała, aż trzęsę się ze strachu. Stawiam parę kroków, a kiedy orientuję się, że ktoś stoi za mną, mimowolnie się odwracam. To, co zauważam, powoduje, że staje jak wryta.

Nie... To nie dzieje się naprawdę...

Próbuję opanować swój urwany oddech i doskwierające mi emocję, ale nie jestem w stanie. Powinnam być szczęśliwa, ale do cholery nie jestem... Zostawił mnie na sześć długich miesięcy, podczas kiedy on pewnie bawił się w najlepsze. To ja cierpiałam, to ja chciałam się zabić... Po raz kolejny los ze mnie zakpił, a kto jest temu wszystkiemu winien? Człowiek, którego kochałam nad życie...

- Powiesz coś. - zaczyna, wlepiając we mnie swój wzrok. Co mam mu powiedzieć? Że wszystko wokół mnie okazało się jednym wielkim kłamstwem, a osoba, którą kochałam, tak bardzo mnie zraniła?

- Dlaczego mi to zrobiłeś? - pytam cicho, ledwo słysząc swoje słowa.

- Musiałem cię chronić. - wypala, zbliżając się w moją stronę. Czy ja dobrze usłyszałam? Musiał mnie chronić? To, dlatego upozorował swoją śmierć? Boże. To jest chore...

- To dlatego upozorowałeś swoją śmierć? Bo chciałeś mnie chronić?! - pytam kpiąco, ledwo powstrzymując łzy. Gdy dostrzegam, jak zbliża się w moją stronę, robię krok w tył. Kiedy zauważa moją reakcję, momentalnie się zatrzymuje.

- Mała... Przepraszam... Tak bardzo Cię przepraszam. - on sobie żartuje? Myśli, że jedno przepraszam, wystarczy, a ja wpadnę mu w ramiona?

- Wiesz, gdzie możesz, sobie wsadzić swoje przepraszam? - mówię głośniej, niż zamierzałam.

- Skarbie, proszę, wysłuchaj mnie. - chyba sobie ze mnie kpi...

- A ty mnie posłuchałeś?! - wrzeszczę jak opętana. Gdy dostrzegam, że nic nie mówi, ciągnę dalej. - Obiecałeś mi, że nigdy mnie nie zostawisz, a już następnego dnia dowiedziałam się, że nie żyjesz!

- Musiałem to zrobić. Byłaś w niebezpieczeństwie! - wydziera się. Co takiego?

- Słucham? - pytam, nie dowierzając w to, co usłyszałam.

- Kiedy twój ojciec dowiedział się, że zaczyna nam się układać, wpadł w szał. Pewnego dnia odwiedził mnie w klubie i zagroził, że cię zabije, jeśli tego nie zakończę. - wyrzuca z siebie, chyba czując wielką ulgę. Co z tego, że on czuję ulgę, skoro ja, jestem w szoku? Spodziewałam się wszystkiego. Ale nie czegoś takiego... Wiedziałam, że Francesco jest złym człowiekiem, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będzie próbował mnie zabić...

- Wiesz, dlaczego chciał to zrobić? - pytam, patrząc w jego stronę.

- Teraz to już nieważne. Francesco nie żyje. - informuje, ponownie próbując się do mnie zbliżyć.

- Zabiłeś go? - pytam, robiąc wielkie oczy.

- Przecież wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. - wypala, przystając przy mnie.

- Kiedy dowiedziałam się, że nie żyjesz, próbowałam popełnić samobójstwo. - informuje, przenosząc wzrok w okno.

- Boże... Mała. - nie dowierza, a po chwili ujmuje moje policzki.

- Te pieprzone sześć miesięcy to była jakaś męka. Żałowałam, że Antonio i Cassandra mnie uratowali. - ciągnę dalej, nie zważając na wypisany na jego twarzy ból.

- Kochanie, nie mów tak. - prosi, przytulając mnie do swojego torsu i pyta. - Wybaczysz mi?

- Jeśli przyrzekniesz mi, że nigdy więcej mnie nie oszukasz. - mówię, przyszpilając go wzrokiem.

- Chyba nie mam wyjścia. - odpowiada i uśmiecha się pod nosem.

- Teraz możesz mnie pocałować. - proszę, patrząc na niego tym słodkim spojrzeniem.

Już po chwili Vincenzo przyciąga mnie do siebie i wpija się w moje usta. Całuje go nieustępliwie, błądząc swoimi dłońmi po jego wyrzeźbionym ciele. W odpowiedzi na moje poczynania wydaje z siebie seksowny pomruk, a następnie łapie mnie za pośladki, unosi i zmierza po schodach na górę. Gdy znajdujemy się w sypialni, stawia mnie na podłodze, zajadle mi się przygląda, a następnie pyta.

- Na pewno? - pyta, bacznie mi się przyglądając.

- Tak. - odpowiadam krótko, wpatrując się w jego oczy.

Gdy tylko słyszy moją odpowiedź, powoli zabiera się za ściąganie mojej sukienki, a gdy ta opada na dół, uśmiecha się znacząco i popycha mnie w stronę łóżka. W międzyczasie sam pozbywa się swoich ubrań, zostawiając na sobie tylko bokserki spod których wyłania się nabrzmiała erekcja. Nie dając mi nawet chwili oddechu, wchodzi na łóżko i zaczyna obsypywać moje ciało delikatnymi pocałunkami, a kiedy składa go na bliznach, spoglądając na mnie z dołu, nie jestem w stanie oderwać od niego wzroku. Po chwili sięga za moje plecy, rozpina biustonosz, zdejmuje go i kieruję swoje usta w stronę moich piersi. Kiedy na przemian ssie, liże i przygryza moją brodawkę z mojego gardła, wydobywa się okrzyk, a w podbrzuszu narasta podniecenie. Wypuszcza z ust mój sutek, przenosząc się na mój brzuch, a następnie docierając do kobiecości. Na początku, pieści mnie przez stringi, a chwilę później zsuwa je, rozkłada nogi, przykłada swoją twarz do mojej wrażliwej szparki i ssie łechtaczkę. Kiedy dokłada palce i zaczyna mnie nimi pieprzyć, wyginam plecy w łuk, a chwilę później dochodzę, wykrzykując mu swój orgazm.

- Jesteś taka piękna. - szepcze, wracając ustami do mojej twarzy.

Kiedy słyszę jego słowa, uśmiecham się znacząco i pogłębiam pocałunek. Po chwili Vincenzo odrywa się ode mnie, ściąga swoje bokserki, a kiedy dostrzegam jego kutasa, nerwowo przełykam ślinę. Jak niby coś takiego ma się we mnie zmieścić?

- Zrobimy to powoli. - uspokaja, a następnie pyta. - Zażywasz pigułki?

- Mhm. - odpowiadam, niezdolna wydusić z siebie nic więcej.

Po chwili ponownie wchodzi na łóżko, ustawia się pomiędzy moimi nogami, rozchyla je, a następnie zanurza się we mnie do połowy. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi, próbując przygłuszyć swój krzyk.

- Mam przestać? - pyta, udręczonym głosem.

- Nie. - zapewniam.

Kiedy tylko zaczyna poruszać biodrami, wsuwając się we mnie delikatnie, powoli przyzwyczajam się do jego rozmiaru. Napiera na mnie swoimi ustami, nie zaprzestając mnie po suwać. Wchodzi we mnie coraz szybciej i głębiej, a kiedy jego dłonie odnajdują moją łechtaczkę, zaczynam zaciskać się na nim do granic możliwości.

- Dojdź dla mnie, kotku. - szepcze, wdzierając się we mnie jeszcze mocniej i szybciej niż dotychczas. Nie muszę długo czekać, bo już po chwili moim ciałem wstrząsa fala przyjemności, a chwilę później Vincenzo dołącza do mnie.

- Kocham cię. - zapewnia, składając na moich ustach delikatny pocałunek. Wychodzi ze mnie delikatnie, a następnie kładzie się na łóżku, przyciąga do siebie i składa pocałunek na moim czole.

- Ja ciebie też kocham, Vincenzo. - wyznaje po chwili wahania.

Znowu zaczęłam wierzyć w szczęśliwe zakończenie.

KONIEC

************************************
No i doczekaliśmy końca. Już mi ich brakuje. Cóż się dziwić. Mam do tej historii duży sentyment. W końcu od tego zaczęła się moja przygoda.
Chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim czytelnikom, którzy z wytęsknieniem czekali na następny rozdział! Dziękuję, za każde piękne słowo, które dawało mi wielkiego kopa do dalszego działania!
Mam wielką nadzieję, że nadal będziecie ze mną! Bo jak już dobrze wiecie, moja przygoda z pisaniem się nie kończy. Myślę, że czeka nas jeszcze wiele dobrego! 😍❤️
A tak przy okazji zapraszam do czytania moich innych powieści. Jeśli jesteście zainteresowani, to wpadajcie na mój profil.
Do jutra, moi kochani. ❤️

Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz