||Six||

1.4K 114 29
                                    

Kocham was, tu będzie bomba

Poproście SpadlamZrowerka żeby nie fochała i dała komentarze

Krystian

Minął rok mieszkania tutaj. Tak, rok, długo.

Mam w końcu prawo jazdy, moje marzenie się spełniło!

Filip to mój najlepszy przyjaciel, śmię  nazwać go bratem.

Dziś obudziło mnie walenie w drzwi. Filip wstał i je otworzył. Usłyszałem jakieś krzyki i strzał. Po chwili zamknięcie drzwi.

Wystraszyłem się, po wyjściu z pokoju od razu zobaczyłem leżącego w przedpokoju Fifiego.

Pośpiesznie do niego podszedłem. Minął ranę postrzałową na udzie. Całe szczęście przeszło na wylot, nie będę musiał robić operacji. Znalazłem kulkę i ją odłożyłem. Paskiem od spodni ścisnąłem górę uda, aby nie wykrwawił się. Potem odkaziłem ranę, przycisnąłem do niej gazę i bandaże, potem owinąłem bandażem uciskającym, aby nie wyciekła krew.

Wstrzyknąłem chłopakowi morfinę, by nie czuł bólu.

Po kilkunastu minutach się obudził.

- Ja... Żyję? - zapytał, podnosząc się do siadu.

- Tak, opatrzyłem ci ranę i wstrzyknąłem narkotyki, na razie nie czujesz bólu, ale możesz się czuć przymulony, straciłeś dużo krwi.

Po tych słowach udałem się do kuchni i zrobiłem gorącą czekoladę. Chyba aż tak źle nie jest, by robić transfuzję krwi?

Pomogłem starszemu wstać i zaprowadziłem go do salonu, gdzie się położył na kanapie, trzymając nogę opartą na kilku poduszkach do góry. Mimo wszystko krew nadal leciała.

W tym czasie umyłem podłogę, jednocześnie kontrolując stan śpiącego Fifiego, co wcale nie było takie łatwe.

Na panelach został ślad krwi. Cóż, trzeba kupić dywan...

- Krystian... Znaleźli nas... Teraz najrozsądniej byłoby wrócić do Polski, oni wiedzą, że jestem za granicą i będą mnie szukać przez długi czas, wtedy wrócą do Polski. Przez kilka lat będziemy tam mieszkać - powiedział smutno.

- Ale...

- Nie ma ale, to sprawa życia i śmierci. Pakuj najważniejsze rzeczy i lecimy. Cel Polska.

Już nic nie powiedziałem, tylko poszedłem do sypialni i na oślep zacząłem się pakować. Zostawiam tu moje marzenia, dla tych najważniejszych. W sumie mógłbym zostać, ale ciekawość i strach o starszego chłopaka nie pozwoliłoby mi spokojnie spać.

Nie rozumiem tego, jak się do niego przyzwyczaiłem przez ten czas. Cały czas byliśmy poza domem, ja pracowałem, a on jeździł po całym kraju, poznając go. Jedyne co robiliśmy razem, to spaliśmy w jednym łóżku, nie chciało nam się kupować kolejnego. W sumie to mi się podobało.

Codziennie czułem jego obecność i ciepło. Nie bałem się dzięki temu nowego otoczenia, nie byłem zbyt długo w żałobie po rodzicach.

Dopiąłem ostatnią walizkę i zaniosłem ją do auta.

- Gotowe, możemy jechać, chodź - złapałem Filipa pod ramię i zaprowadziłem do auta.

- Jeszcze nie widziałem jak kierujesz - patrzył na mnie, pierwszy raz z perspektywy pasażera.

- To dziś jest ten dzień - zaśmiałem się - sprawdzisz czy jestem dobrym kierowcą.

- Mam się bać? - zapytał z udawanym strachem.

- Owszem - zachichotałem i odpaliłem silnik, po chwili wyjechałem za bramę - jak tam twoja noga?

- Jak morfina puściła, to bolało jak nie wiem, przebiło mięsień. Teraz jest już lepiej, ale to nie zmienia faktu, że nie mogę się do tego dotykać.

- W schowku jest mocna tabaka, weź sobie trochę, może przez chwilę nie będziesz tego czuł, poza tym do lotniska jeszcze kilka godzin jazdy.

- Dobrze... Masz kartę?

- Wyjmij z mojej kieszeni portfel, tam będzie - oznajmiłem, a chłopak zanużył swoją dłoń w przegrodzie mojej kurtki, po chwili wyjmując czarną, skórzaną saszetkę, pełniącą funkcję portfela.

Postukał kilka razy pudełkiem o tapicerkę i wysypał proszek na zewnętrzną część dłoni.

Kartą ułożył go w cieniutki pasek i zakrywając drugą dziurkę nosa, wciągnął go.

- Uważaj, bo nieźle kopie - zaśmiałem się widząc reakcje Fifiego

- Właśnie czuję - kilka razy kichnął, a łzy zakręciły się w jego oczach - już jest ok, ale double red bulla jeszcze nie brałem...

- I tak to dobrze przeżyłeś, ja za pierwszym razem się dusić zacząłem, źle to wciągnąłem i cały przełyk mnie piekł (rzyciowe).

Panek westchnął, rozluźniając się. Tabaka była rzeczywiście mocna, skutki niemal natychmiastowe.

I tak minęła cała droga, na cichych, relaksujących rozmowach...

Długo mi tego brakowało, czasu spędzonego z nim.






















































































































































































































































Sory, że tak rakowo i krótko ale jutro dam nexta bo dziś nie mam weny kc was



Lie Yoshi x NexeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz