Wybiegłam razem z Harrym z domu przez tylnie drzwi prowadzące do lasu. Wbiegliśmy do niego jednak przed nami pojawili się dwaj śmierciożercy.
Chwyciliśmy różdżki i zaczęliśmy ciskać w popleczników Voldemorta zaklęciami. Harry całkiem dobrze sobie radził niestety mnie nie udało się odparować zaklęcia torturującego rzuconego przez śmierciożercę i padłam na ziemię krzycząc z bólu.- Veronika! - Słyszałam krzyk Harrego a następnie czerwone światło. Harry sam ich pokonał. Miałam mroczki przed oczami. Obraz całkowicie mi się rozmywał. - Słuchaj musisz uciekać. Pamiętasz jak opowiadałaś o pewnej jaskini? Ukryj się tam będę cię osłaniał. Później do ciebie przyjdę. Nie damy się porwać ani zabić.
Przytaknęłam i pomimo bólu i zmęczenia biegłam w kierunku jaskini. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Dumbledore walczącego ramię w ramię z Harrym przeciwko tuzinowi śmierciożerców. Usłyszałam przed sobą odgłos pękającej gałązki.
Spojrzałam przed siebie. Stała tam śmiejąca się Bellatrix Lestrange.- Crucio - rzuciła w moja stronę. Krzyknęłam. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiego bólu. Powtórzyła zaklęcie jeszcze kilka razy. Opadałam z sił. Podeszła do mnie i szarpnęła mnie za włosy - Gotowa na spotkanie z Czarnym Panem?
Nagle stało się coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Suche liście i patyki wokół mnie zaczęły płonąć. Bellatrix szarpnęła mnie mocniej za włosy.
- Co ty wyprawiasz Potter!? Jednak potrafisz posługiwać się czarami. - nie wiele myśląc Odepchnęłam ją całą moją siłą i biegłam tak szybko na ile nogi mi pozwalały. Zdziwiłam się, że Lestrange mnie nie goni. Obruciłam się i zauważyłam, że rzuca zaklęcia w białego, latającego smoka o czerwonych oczach.
- Cladra - szepnęłam. Uciekaj pani! Zajmę się nią. Usłyszałam w głowie. Posłuchałam jej. Biegłam prosto przed siebie. Powoli zwalniałam. Nie potrafiłam ustać na nogach. Upadłam. Pech chciał, że znajdowałam się na małej górce obsypanej liśćmi i gałęziami, z której oczywiście spadłam prosto do znajdującego się na dole jeziora.
Wszystko mnie bolało. Otworzyłam oczy byłam pod wodą i coraz szybciej opadałam na dno. Nie miałam siły aby poruszać rękami. Nie potrafiłam się wydostać. Powoli kończył mi się tlen. Zamykałam oczy błagając kogokolwiek w duchu o ratunek .
Nagle ktoś obiął mnie w pasie i szybko wydostał mnie z wody. Nie starczyło mi nawet siły aby otworzyć oczy. Zemdlałam.
Usłyszałam czyiś głos. Otworzyłam oczy. Szybko rozejrzałam się po okolicy. To nie był ten las przez który uciekałam i nie to jezioro do którego wpadłam. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wstałam i przerażona postanowiłam poszukać drogi do domu. W ręku trzymałam różdżkę chociaż i tak na nic by mi się nie przydała. Nie zawsze mnie słucha. A może to ja odpowiednio nie potrafię rzucić zaklęć? Weszłam na górkę i od razu postanowiłam się ukryć w pobliskich krzakach gdyż zauważyłam starszego mężczyznę na koniu z koroną na głowie w towarzystwie dwóch rycerzy, noszących czerwone płaszcze na swojej zbroi.
Dalej stał na oko jedenastoletni chłopiec o ciemnych włosach. Miał na sobie białą starą koszulkę, brązowe workowate spodnie a na plecach miał coś w rodzaju niebieskiej peleryny.
- Zabić czarownika! - krzyknął prawdopodobnie król. Rycerze zeszli z koni. Czy oni naprawdę chcieli zabić tego chłopca? To jeszcze dziecko! Wycelowałam różdżką w siedzącego na koniu władcę i wypowiedziałam
- Drętwota - i król spadł z konia. Byłam z siebie bardzo dumna. W końcu coś mi się udało. Rycerze podbiegli do leżącego mężczyzny a ja wykorzystałam ich nieuwagę i podbiegłam do zdezorientowanego chłopca, chwyciłam go za rączkę i uciekliśmy z tego miejsca.
![](https://img.wattpad.com/cover/193238684-288-k106588.jpg)
CZYTASZ
Niechciana - Harry Potter
FanfictionVeronica to nastolatka o ciężkiej przeszłości. Dziewczyna staje przed trudnym wyborem. Mając na celu ochronę rodziny zgadza się na niecodzienny układ. Wszystko się zmienia gdy pewien nieznajomy ratuje jej życie. Dzięki temu dowiaduje się całej praw...