11. Niezapomniany dzień

169 13 2
                                    

Znajdowałam się na środku plaży. Słońce mocno świeciło, fale uderzały o skały a lekki wiatr rozwiewał moje brązowe włosy. Usłyszałam czyjąś rozmowę. Obruciłam się za siebie.

Było tam coś podobnego do olbrzymiego labiryntu. Podobnego do tego, którego mój brat musiał przejść kilka lat temu aby zdobyć puchar turnieju trójmagicznego. W jego wejściu do stał mężczyzna w siwych włosach, krzaczastych brwiach i białej szacie. W prawej ręce trzymał drewniany pastorał. Rozpoznałam go z ilustracji z podręcznika do Historii Magii. To Anhora, strażnik jednorożców. Z całej tej lekcji profesora  Binnsa zapamiętałam tylko tyle, że żył w średniowieczu.

Bliżej znajdował się stół z dwoma kielichami. Na przeciwko siebie siedzieli dwaj mężczyźni. Z jednej strony siedział wysoki i dobrze zbudowany młodym mężczyzna. Miał blond włosy i mocno niebieskie oczy. Na sobie miał zbroję rycerską a przy swoim boku miał przypięty miecz. Na przeciwko niego siedział chłopak, którego znałam z pociągu, siostrzeniec Gajusza. Kłucili się. Podeszłam do nich niezauważona. Nagle blondyn spojrzał w stronę morza i krzyknął

- Zobacz! - odwróciłam się razem z krewniakiem Gajusza. Nic nie zobaczyłam. Wróciłam wzrokiem do blondyna który przelał zawartość obu kielichow do jednego

- Nie ja wypiję! Nie możesz umrzeć! - krzyczał brunet

- Znów się mylisz

-Posłuchaj

-Przecież ja nikogo nie słucham - powiedział blondyn poczym z uśmiechem wypił to coś z kielicha. Przez moment nic się nie wydarzyło. Jednak po kilku sekundach rycerz stracił przytomność.

- Arthur! - chłopak z pociągu podbiegł do niego - Coś ty zrobił?? Arthur! Arthur! - krzyczał i potrząsał chłopakiem. Był zrozpaczony. Obrócił się do w stronę Anhory. - Proszę weź mnie! Nie jego - Błagał

- To jego próba nie Twoja - Jaka próba? Nie wiedziałam o co chodzi ani tym bardziej jak mogę pomóc temu przystojnemu blondynowi.

-Zabiłeś go, a ja miałem go osłaniać!

- On nie umarł tylko śpi. Wkrótce się ocknie. - strażnik jednorożców miał spokojny wyraz twarzy a młodszy pytający. Nic z tego nie rozumiałam. - Jednorożec ma czyste serce. Aby zadośćuczynić za jego śmierć musisz dowieść, że Ty też jesteś czystego serca. Arthur chciał oddać życie aby cię ratować. Dowiódł co naprawdę się dla niego liczy. Klątwa zostanie zdjęta.

Chłopak uśmiechnął się i spojrzał rycerza zwanego Arthurem. A następnie spojrzał na mnie. Wyciągnął rękę jakby chciał mnie dotknąć. Odsunęłam się wystraszona.

- Witaj śpiąca królewno - gdy otworzyłam oczy zauważyłam Snape'a, który trzymał tace ze śniadaniem. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. - Głodna?

- Nawet bardzo - odpowiedziałam. Podał mi tacę. Śniadanie do łóżka? Może mogłabym się do tego przyzwyczaić. - Siadaj zjedz ze mną.

Na początku nie był zbytnio przekonany do tego ale zgodził się.
Trzeba przyznać, że się postarał.

- Podobała ci się niespodzianka? - wyglądał na zestresowanego. Odłożyłam tacę na bok i wtuliłam  się w niego.

- Bardzo - szepnęłam mu do ucha. Pomyślałam sobie jak to będzie gdy w końcu będziemy małżeństwem. Polubiłam go ale nie pokochałam. To tylko rok. Byłam ciekawa jak będzie wyglądało nasze życie.

- Mam do Ciebie jeszcze jedną niespodziankę - odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego zdziwiona ale z uśmiechem.

- Jaką? - zapytałam. Popatrzeliśmy sobie w oczy.

- Zabiorę Cię gdzieś. Ile czasu potrzebujesz?

- A ile mam? - spojrzał oceniająco

- Godzina może być? - odpowiedzial po chwili

- Może być. A Harry? Też idzie z nami?

- Wolałbym, żebyśmy poszli tam sami. Twój brat ma zadanie do wykonania, które Dumbledore mu przydzielił. - wiedziałam, że nikt z zakonu Feniksa nie mógł zdracać o czym rozmawiają na spotkaniach. Przysięga wieczysta i te sprawy. Martwiłam się trochę  o Harrego.

Snape wyszedł z mojego pokoju a ja w tym czasie szybko się ubrałam w pierwsze lepsze ciuchy. Później rozczesałam włosy i spielam je w kucyk. Następnie zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam w lustro. Nie należałam do osób ładnych, co najwyżej przeciętnych. Niektórzy mi mówili, że jestem bardzo podobna do mamy. Nie zgadzałam się z tym. Harry wyglądał identycznie jak James tylko zielone oczy miał po matce. Ja miałam niebieskie. Lily miała rude włosy a ja mam ciemno brązowe. Może miałam do niej trochę podobne rysy twarzy i ten sam nos ale z Jamesa nie miałam nic.

Ubrałam jeszcze mój zegarek i ruszyłam w stronę drzwi do ogrodu gdzie czekał na mnie Severus. Był ubrany w białą koszulę, czarną marynarkę oraz tego samego koloru dżinsy.

- Ciągle mnie zaskakujesz - powiedziałam. Zeszłam po schodach.
Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Kierowaliśmy się w stronę szumiącego lasu. Spojrzałam w niebo. Słońce skryło się za ciemnymi chmurami.

- Zanosi się na deszcz - oznajmiłam - nie złą porę wybrałeś na spacer po lesie.

- Zdąrzymy dojść do pewnego miejsca zanim ulewa nas złapie.

- W porządku. Zaufam ci - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Szliśmy dalej, trzymając się za ręce jak prawdziwa para. Po kilku minutach doszliśmy do starej jaskini - No naprawdę, bardzo romantyczne miejsce na randkę nie ma co.

Odwrócił się. Mogłabym przysiąc, że
się zaśmiał. Weszłam do jaskini. Było bardzo ciemno. Nic nie widziałam ale słyszałam jak zaraz za mną wszedł Snape.

- Dalej mi ufasz? - teraz to sama nie wiedziałam. Trochę się przestraszyłam. Byłam z dala od ludzi, w lesie, sam na sam  z profesorem Snape'em. Teoretycznie śmierciożercą.

- Ufam - starałam się żeby mój głos zabrzmiał pewnie. Na szczęście udało mi się.

- W takim razie chodź - złapał mnie za rękę i prowadził. Nie widziałam światła ani nawet mojego towarzysza. Było bardzo ciemno - Nie bój się!

- Nie boję! - odrzekłam - nie lepiej wyciagniac różdżkę i oświetlić sobie drogę?

- Wtedy wszystko byłoby popsute. - Zatrzymał się. W oddali zobaczyłam biało - niebieskie światło. Chwyciłam go mocniej za rękę. - Widzisz te światła? Tam idziemy!

Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam grotę pełną kryształów.
Zamurowało mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego. Po prawej stronie usłyszałam szum płynącej wody. Oglądałam do wszystko z wielkim zachwytem.

- Gdzie my jesteśmy? - Obróciłam się do niego. Stał opierając się o białą ścianę jaskini.

- W jaskini nie widać? - spiorunowalam go wzrokiem. westchnął - Kiedyś to miejsce, ten las i dom należały do rodziny mojej matki. Gdy wyszła za mojego ojca, jej babcia podarowała cały ten majątek swojej wnuczce. Na początku go nie przyjęła. Przed śmiercią powiedziała mi o tym. Chciała bym kiedyś zamieszkał tutaj że swoją rodziną.

- Mieszkasz - odpowiedziałam - W zasadzie jesteśmy prawie rodziną prawda?

Spojrzał na mnie i zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Uklęknął na prawe kolano z kieszeni marynarki wyjął pudełko. Zamknął na chwilę oczy.

- Masz rację. Wiem, że pewnie ten dzień wyobrażałaś sobie zupełnie inaczej - zakryłam usta dłonią. Serce waliło mi jak oszalałe. Otworzył oczy i spojrzał na mnie - zostaniesz moją żoną?

Patrzyłam na niego a on na mnie. Z oczu wypłynęło kilka łez. Jego oświadczyny zaskoczyły mnie. Nie musiał tego robić. I to jeszcze w tak pięknym miejscu. Wystarczyło, że poślubi mnie.

-Tak - wyszeptałam. Uśmiechnął się i odetchnął z ulgą. Założył na palec piękny srebrny pierścionek z czerwonym rubinem. Gdy wstał mocno go przytuliłam. Trwaliśmy tak kilkanascie sekund. Po chwili odsunelismy się trochę od siebie a Severus złączył nasze usta w pocałunku. Naszym pierwszym pocałunku.

Niechciana - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz