25. Wojna I Miłość cz.I

156 12 0
                                    

Leżałam nie przytomna dwa miesiące. Zatruta strzała bardzo mi zaszkodziła. Co w tym czasie się wydarzyło? Morgana obaliła króla i przez tydzień władała Camelotem. Niestety, a może i stety poddani wraz z rycerzami nie zaakceptowali nowej królowej więc Uther został przywrócony do władzy. Jednak trzy dni później w dniu urodzin swojego syna został zamordowany przez jednego z zaproszonych władców. Podobno miała to być zemsta i to książę miał zakończyć swój żywot. Arthur podobno bardzo to przeżył. Nie dziwię mu się. Dobrze wiem jakie to uczucie stracić ojca. Od tego czasu to właśnie on stał na czele królestwa. Był dobrym królem przez kilka tygodni ale bardzo cierpiał. Morgana wyczuła jego słabość i dokładnie wczoraj razem ze śmierciożercami, ponownie przejęła władzę nad Camelotem. Nikt nie powiedział mi jak poplecznicy Voldemorta zdołali się tu dostać. Zapewne tylko Gajusz byłby w stanie mi wyjaśnić.

Tak oto dochodzimy do dzisiejszego dnia a właściwie wieczoru. Wybudziłam się dopiero godzinę temu. Leżałam na bardzo twardym łóżku w domu Gwen. Arthur i Merlin postanowili mnie tu przenieść ze względu na bezpieczeństwo. To właśnie mój brat opowiedział mi w telegraficznym skrócie o minionych wydarzeniach. Wszyscy byli bardzo przejęci ową sytuacją.

- Ilu śmierciożerców Morgana zdołała przeprowadzić? - Merlin usiadł na łóżku tuż obok. Objął mnie ramieniem i spojrzał najpierw na mnie a następnie na blondyna.

- Z tego, co udało nam się ustalić, było ich siedemnastu. Zabili trzydziestu siedmiu poddanych. W tym dwudziestu pięciu mężczyzn, siedmioro kobiet oraz pięcioro dzieci. - Odpowiedział smutnym głosem Arthur. - Dopóki Morgana zasiada na tronie, nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Czarownicy zabiją każdego, kto się do niej zbliży.

- Czy Severus jest pośród nich? - Spojrzeli na mnie pytająco - Mój narzeczony.

- Wszyscy wyglądali tak samo - odezwała się dotąd milcząca brunetka - Ubrani byli w czarne szaty a na twarzach maski. W rękach trzymali patyki, z których padało raz zielone a raz czerwone światło. Niektórzy krzyczeli z bólu a inni...- głos się jej załamał.

- Padali jak muchy - dokończył Arthur - Gwein został ciężko ranny. Większość rycerzy wylądowała u Gajusza. Nie mogę tu zostać. Muszę ochronić poddanych przed tą dwulicową, podłą, niewdzięczną...

- Starczy Arthurze - chłopak natychmiast mnie usłuchał - Morgana nie wie, że stoję po waszej stronie. Mogę wejść do zamku i wybadać obecną sytuację. Tak poznamy ich słabe punkty i łatwiej będzie nam z powrotem przywrócić cię do władzy.

- Nie zgadzam się - powiedział stanowczo blondyn. - Nie będziesz narażała swojego życia, tylko po to abym mógł zasiąść na tronie.

- Ja nie chcę aby Morgana podczas swoich rządów wymordowała całe królestwo. Wszyscy dobrze wiemy, że lud zawsze będzie się jej sprzeciwiał. Oni wiedzą, że to ty jesteś ich królem a nie Morgana. - Nagle drzwi z hukiem się otworzyły i wbiegł przez nie zdyszany Gwein w zbroi rycerza. Czy coś jeszcze przespałam?

- Gwein!? Nie powinieneś odpoczywać? Jak się czujesz? Co oni ci zrobili? - zapytała Gwen z troską.

- Nie teraz Gwen. Mam waże informacje do przekazania. Morgana wie, że się tutaj ukrywasz Arthurze. Ona zaraz tu będzie. Musisz uciekać. Teraz.

- Nie będę uciekał! Uciekają tchórze a ja nie jestem nim. Będę walczył - odparł dumnie książę

- Czyś ty oszalał!? Chcesz walczyć z czarownicą, która może pokonać cię jednym machnięciem ręki? Poza tym zwykłe przebicie ją mieczem nie wystarczy. Starożytni magowie są nieśmiertelni. Nie pokonasz jej sam! Jest tylko jedno stworzenie, które będzie wiedziało jak ją pokonać. Merlinie. Zabierz go do mojego świata. Gajusz pokazał nam jak się tam dostać. Znajdź Norę. Tam będzie mieszkała rodzina Weasley. Pomogą wam. Zaraz a gdzie Ginny?

Niechciana - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz