Powiedzieć, że Łukasiewicz czuł się niekomfortowo, to za małe stwierdzenie, by określić jego uczucia. "Spokojnie towarzyszu, wszystkim się zajmę." pierdol, pierdol, ja posłucham.
'Iwan...' Polak wreszcie zdecydował skonfrontować się że swoim chłopakiem 'Kiedy mówiłeś, że zabierzesz mnie na randkę, to nie tak sobie to wyobrażałem.'
'Ale o co ci chodzi?' Braginsky wyraźnie nie potrafił czytać atmosfery 'Fleja?'Polska przybił sobie mentalnego facepalm'a.
'Hejj przystojniaku...' wyraźnie wystawiona dwudziestolatka przykleiła się do Rosji 'Może zostawisz kolegę i pójdziesz ze mną?'
'Eeeee...' Iwan spojrzał prosto w zielone oczy, które wręcz krzyczały "Ja nie chcę tu być, Wania zabierz mnie stąd! Boję się!" 'Mam już kogoś.' niezadowolona dziewczyna odeszła z fochem. 'Idziemy?'
'Idziemy.'
____________
'Mogę wiedzieć, co do cholery nakłoniło cię do wybrania koncertu (pełnego nieznajomych ludzi) że wszystkich możliwych miejsc na randkę?' i zażalenia Polski się zaczęły 'Hmmm Iwan?'
'Ja... Przepraszam Polsha... Poprostu...'
'Poprostu?' zielonooki podniósł prawą brew 'Poprostu co?
'Słyszałem, jak ostatnio mówiłeś towarzyszce Węgry, że ich uwielbiasz, więc...'
Feliksa zamurowało.
Mrugnął.
'Kurwa...' Rosja był tak słodki, że to powinno być nielegalne! Nie dość, że sam argument dawał cukrzycy, to jeszcze spojrzał na niego tymi dużymi, fioletowymi oczami, delikatnie przegryzał dolną wargę i... i..... I Feliks w końcu nie mógł się oprzeć przed rzuceniem się w rosyjskie ramiona.
CZYTASZ
Maki i słoneczniki, czyli RusPol w stu rozdziałach
FanfictionTowarzysze i obywatele. Uroczyście witam was w wytworze mojego zepsutego przez wattpada umysłu. Na temat tego cudnego shipu oczywiście