🖤5🖤

557 28 10
                                    


Następny tydzień
Godzina 2.20
Autostrada

Pusta autostrada była prawdopodobnie tym miejscem, gdzie chciałam się rozerwać.
M

ój czarny McLaren był jedną z rzeczy materialnych, którego kochałam. Zabierał mnie w każdy zakątek tego świata. Ścisnęłam mocniej kierownice i uśmiechnęłam się. Popatrzyłam na licznik. 40km/h. Wolno jechałam, bo się zamyśliłam. Postanowiłam przyspieszyć. 80km/h.....100km/h....120km/h... Najwięcej pojadę 270km/h... Ale nie chce wpaść w poślizg i kopnąć w kalendarz. 140km/h I już więcej nie. Nie mogę wzbudzać żadnych podejrzeń. Szybko przejerzdzając zauważyłam niebiesko-czerwone światła. Kurwa. Mam nadzieję, że to karetka bądź straż. Moje nadzieję poszły się jebać gdy zauważyłam radiowozy za sobą. No nie... Tak moja kariera nie może się skończyć. Przyspieszyłam. Już nie patrzyłam na licznik, tylko, żeby jakoś spierdolić. Odwróciłam się na sekundę by zobaczyć czy mnie doganiają, gdy przedemną dwa radiowozy zablokowały mi drogę. Nacisnęłam gwałtownie hamulec i przekręciłam w bok kierownicę. Auto zrobiło duży drift, o mało nie przywaliłam w barierkę. Wokoło mnie i mojego auta stały radiowozy. Czyli plan B trzeba uruchomić. Policjanci wyszli z wozów uzbrojeni w małe pistolety. Popatrzyłam na tylne siedzenia, gdzie miałam karabin do polowań. Na razie go nie użyje.

Policjant wyjdź z auta POWOLI piracie drogowy!

No czyli mnie nie rozpoznali... Wyjść? Czy spierdolić? Wyjdę i trochę ich postraszę. Wyszlam z auta. Założyłam ręce za głowę. Policja na mój widok zaczęła chować się za radiowozy. Poznali mnie. Podeszłam do jednego bliżej. Widać, że nowy piesek. Pewnie pierwszy nocny patrol miał.

Ja bu!

Podskoczył i czapka mu spadła na oczy. Szybkim ruchem wyciągnął pistolet i mierzył do mnie. Zaśmiałam się. Wróciłam do mojego auta. Czekałam aż ktoś podejdzie i mnie skuje.

Ja więc, kto dokona tego zaszyty i zawiezie mnie do psiarni?

Patrzyli się po sobie. Każdy się bał. I dobrze. Niech wiedzą, kto tu rządzi. Poklepałam w maske mojego auta. Odliczanie się zaczęło.

Ja skoro nikt nie chce to wasza strata. Auto ulegnie samo destrukcji za minutę. Z fartem psiaki!

I uciekłam w las. Chciałam popatrzeć co zrobią. Jedni pojechali. Drudzy odjechali na parę metrów. A trzeci przeszukiwali auto. Nagle usłyszałam głos. SAMO DESTRUKCJA ZA TRZY, DWA, JEDEN
I wysztko pierdolneło w powietrze. Będzie mi brakować mojego autka... Ale mam w garażu jeszcze masę sportowych aut. Odwróciłam się by pójść do domu, jednak ktoś za mną stał. Kryminalny. Był taki wysoki że musiałam głowę do tyłu odchylać. Trzymał w ręce pistolet. Mierzył w mój brzuch. Wiem bo laser pokazywał. Popatrzyłam się za niego. Kurwa niedźwiedź... Wystraszyłam się wielkiego zwierzęcia. Mężczyzna wyczół mój strach i obrócił się. Niedźwiedź zaatakował go. Okładał policjanta wielką łapą. Poczułam chłód na brzuchu. Wystraszyłam się i uciekłam. Biegłam takaż nogi mi się plątały.

Po wielu godzinach dotarłam do domu. Weszłam. Wszyscy się na mnie patrzyli. Mój wzrok przykół Martinus, który stał bez koszulki. Pielęgniarka zmieniała mu opatrunek. Popatrzyłam mu w oczy i  upadłam. Brzuch zaczął szczypać. Wszyscy do mnie przybiegli. Słyszałam rozmowy, jednak nie zwracałam na nie uwagi. Położyłam rękę na bolącym brzuchu. Ręka zrobiła się mokra. Podniosłam ją i zobaczyłam krew. Kurwa, pewnie ten misiek mnie drapnął. Pielęgniarka przyszła do mnie z innymi lekarzami. Przenieśli mnie na noszę i zanieśli do sali tak jakby mini szpital. Posrzywali i oczyszczyli mi rany. Następnie położyli opatrunek i zanieśli do mnie do pokoju. Wszyscy wyszli. Pokojówka zostawiła mi herbatkę i ciasteczka na komodzie. Wzięłam dwa. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Zamknęłam oczy. Postać się zbliżała. Klęknął na kolana i złapał mnie za ręke. Nwm kto to mógł być... Po chwili usnęłam.

Dziewczyna z Gangu ~ Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz