-Stresujesz się? - zapytałam, mimo iż znałam odpowiedź.
-Pewnie bardziej niż ty.
Staliśmy po drugiej stronie ulicy i obserwowaliśmy drzwi, do których zaprowadziła nas prawie dwuletnia kartka świąteczna. Wpatrywaliśmy się w nie kilka minut. Możliwe, że chcieliśmy byś sam wyszedł za drzwi, sprawdzić pocztę, lub by udać się do pracy. Wtedy nie musielibyśmy czekać na nagły przypływ odwagi.
-Musisz o czymś wiedzieć Alice. To co powie nam Chris, może Cię przestraszyć, albo przerosnąć. Niewykluczone, że poczujesz gniew, na niego, ale też na mnie. Po prostu... Ja nie...- Nie dokończył mówić, ponieważ mu przerwałam.
-Patrz! ktoś wychodzi.
Jakiś mężczyzna wyszedł z mieszkania, ale niestety nie Ty. Chciałam się mylić, ale wątpię abyś przefarbował swoje blond loki na czarno. Poczekałam, aż zniknie za rogiem ulicy.
-Chodźmy tam w końcu. Może to był jego współlokator - powiedziałam, po czym ruszyłam do drzwi nie czekając na odpowiedź Jacoba.
Zapukałam delikatnie dwa razy. Obróciłam głowę, by upewnić się, że Twój brat stoi tuż za mną, by w razie gdyby zabrakło mi słów, mógł przejąć inicjatywę rozmowy. W tamtej chwili już nie myślałam zbyt wiele. Chciałam po prostu Cię zobaczyć i zapytać "hej, to ja! Pamiętasz mnie?". Wtedy Ty byś odpowiedział "O Alice, oczywiście, że pamiętam! Jacob? Co wy tu robicie? Wejdźcie, zrobię wam kawy. A może zamówimy pizzę? Na pewno zgłodnieliście po podróży". Bez dramatów, strachu i tajemnic. Ja i dwaj najcudowniejsi mężczyźni, za których was uważałam.
-Dzień dobry? - Powiedział pytającym głosem mężczyzna w drzwiach.
-Witam, nazywam się Alice, a to mój kolega Jacob, czy zastaliśmy Chrisa?
-Nie, mieszkam tu tylko ja i mój współ... aaa ten Chris od gitary?
-Tak! to na pewno on. Jest muzycznym zapaleńcem.
-Bez wątpienia. Wynajmował ze mną mieszkanie jakiś czas temu, ale tylko przez kilka miesięcy, chyba nawet mniej niż pół roku. Początkowo myślałem, że trzyma tą gitarę tylko tak dla ozdoby, bo nie słyszałem ani razu aby grał. Dopiero później sąsiedzi poskarżyli się, że jakiś gość całymi nocami gra na gitarze i nie daje im spać. Ja pracuję w barze na nocnej zmianie, więc wychodzi na to, że nie chciał mi przeszkadzać. Miły chłopak.
-Wiesz gdzie teraz mieszka? - zapytał Jacob.
-Nie mam pojęcia. Wiecie co, wejdźcie do środka. Sprawdzę czy nie zapisałem gdzieś jego numeru telefonu.
Usiedliśmy w salonie, a mężczyzna przeglądał szuflady w komodzie.
-Właściwie, to po co go szukacie? Chyba nie jesteście z policji? - zażartował wciąż szukając.
-Chris wyjechał jakiś czas temu bez pożegnania, nie zostawiając żadnego kontaktu. Jestem jego bratem i po prostu chciałbym wiedzieć jak się miewa.
Mężczyzna wyciągnął wreszcie notes, usiadł po czym zaczął go przeglądać.
-Mam nadzieję, że Ty Alice nie jesteś jego dziewczyną, bo w takim razie, był bym zachwycony, gdybyś podała mi swój numer - spojrzał na mnie zalotnym wzrokiem - tego numeru na pewno nie zgubię.
-Zastanowię się, pod warunkiem, że w końcu zdradzisz jak masz na imię.
-Wybaczcie mi, to przez to, że dopiero wstałem. Frank, miło mi. - Kierował te słowa do naszej dwójki, lecz spoglądał wyłącznie na mnie.
-Czyli nie masz tego numeru? Nawet w telefonie? Kto w tych czasach zapisuje numery w notesie? - wtrącił się Jacob.
-Gdybyś szukał nowego współlokatora co kilka miesięcy, a zgłaszało by się do Ciebie wielu chętnych, to nie od razu wpisywał byś ich do kontaktów. A tak to mogę skreślić, lub wymazać. przydzielać plusy i minusy.
-Dobrze, chyba będziemy już wychodzić - powiedział z irytacją w głosie Jacob.
-Wybacz Alice, chciałem pomóc. Wiem, że pracował w sklepie muzycznym, takim niedaleko. 10 minut autobusem. Może tam go spotkacie.
-Nic się nie stało Frank. Dziękujemy mimo wszystko, sprawdzimy ten sklep. - obdarowałam go szczerym uśmiechem.
-A, i jeszcze jedno. Zapomniałaś o numerze.
Dałam Frankowi swój numer, ale zanim wyszliśmy, zamieniłam z nim jeszcze kilka zdań. W pewnym momencie ujrzałam niezadowolenie na twarzy Jacoba, który czekał na mnie za drzwiami. Opuściłam mieszkanie Franka roześmiana, a jednocześnie zawstydzona śmiałymi poczynaniami przystojnego bruneta. Oddaliliśmy się od mieszkania w poszukiwaniu przystanku autobusowego. Nie dało się nie zauważyć, że Jacob trzyma w sobie urazę.
-O co Ci chodzi? - zapytałam, przerywając milczenie.
-To raczej ja powinienem o to zapytać - powiedział nie spoglądając na mnie.
-Ja w odróżnieniu do Ciebie nie ulegam tak łatwo zazdrości. To nie moja wina, że podobam się innym ludziom, a ten facet był naprawdę miły.
-Myślisz, że jestem zazdrosny? Alice, jeszcze kilka godzin temu praktycznie okrzyczałaś mnie o to, że chcę zjeść obiad, a teraz nie widzisz nic złego w tym by urządzać sobie pogawędki z pierwszym lepszym gościem. W międzyczasie atakujesz mnie czułościami. Zdecyduj się na czym Ci zależy.
Po tych słowach momentalnie odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę. W pierwszej chwili chciałam za nim pójść, by dokończyć naszą sprzeczkę, lecz słusznie zrobiłam, że z tego zrezygnowałam. Byłam pełna gniewu, uraził mnie swoimi słowami. To nie było takie łatwe jak sobie wyobrażał. Moje emocje potrafiły odmienić się w przeciągu sekundy. Potrzebowałam czasu by ochłonąć i spojrzeć na tą sytuację obiektywnie. Nie wiedziałam gdzie pójdzie Twój brat, a zostałam sama, nie chciałam być sama. Może by zrobić mu na złość, również się cofnęłam, po czym zapukałam do pewnych drzwi.
-Hej, to znowu ja. Może pokażesz mi bar w którym pracujesz?
CZYTASZ
Gdzie Jesteś?
RomanceW swoim liście, Alice opowiada o podróży do Londynu, gdzie próbuje odnaleźć swoją dawną miłość. Jego decyzje z przeszłości, sprawiły, że życie głównej bohaterki całkowicie się skomplikowało. Zakłada, że gdyby dawno temu wyznał jej prawdę, uniknęli...