Dzisiaj był ten dzień. Dzień w którym Singto postanowił raz a na zawsze zamknąć sprawę z rodzicami. Po pewności że jego chłopak jest już pod dobrą opieką postanowił zobaczyć jak jego siostra. Wiedział że to tam będą i jego biologiczni rodzice.
-Wiadomo już coś?-spytał siadając na szpitalnej ławce koło kobiety
-Wciąż czekamy a jak Krist? Obudził się?
-Obudził i czeka na informacje o Prin
-To naprawdę wspaniale z jego strony że zgodził się być dawcą-odezwała się kładąc dłoń na kolanie chłopaka
-Zrobił to dla mnie. Wiedział ile to znaczy. Jak mogliście zataić przede mną że mam siostrę?-prycha
-Synku chciałam tyle razy Ci ją przedstawić. Zapoznać was ze sobą-mówi
-To trzeba było to zrobić i nie mów do mnie synku. Myślałaś że co? Odwrócę się od niej? Nie ważne jakimi potworami jesteś dla mnie razem ze swoim mężem tak od własnej siostry nie odwróciłbym się nigdy. Nie zostawiać rodziny na pastwę losu tak jak wy
-Czyli co już nie jesteś Ruangroj?-odzywa się głos mężczyzny na co ten wzrusza tylko ramionami
-Jestem Techaapaikhun, przecież sam chciałeś abym nie był waszym synem czyż nie? Po to podpisałem te papiery prawda?-zaśmiał się
-I niby przyjęcie nazwiska swojego wujka oddali cię od rodziny?
-Nie, od rodziny oddaliło mnie wasze odejście ale w sumie muszę wam za to podziękować bo dzięki temu nauczyłem się żyć i nie liczyć na nikogo poza samym sobą-mówi i zauważa swojego brata stojącego nie opodal-Nauczyłem się, że nie muszę mieć rodziców aby mieć rodzinę. Tak jak teraz o tam, stoi mój brat-mówię wskazując na New który widząc to podchodzi obok
-Sawaddee Khap-wita się -Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko jest dobrze
-A co miałoby się stać-prycha mężczyzna
-Przy Panu? Wszystko
-Panu? Kiedyś byłem wujkiem
-Właśnie, kiedyś-mówi po czym zwraca się DO Singto-skoro wszystko gra to wracam do Krist'a. Twój chłopak zamiast odpoczywać wciąż wkurza Gun'a wstawaniem mówiąc że idzie do Ciebie. P'Off zaczyna już powoli wariować przez tą dwójkę
-Da sie mocniej?
-Na to wychodzi, że tak-zaśmiał się-No cóż. Odchodzę-mówi i żegnając się odchodzi
-Dobrze widzieć tego dzieciaka. Dalej z nimi trzymasz?
-Mieszkam z nimi
-Cała trójka razem?
-Siódemka-poprawia kobietę
-AA no tak
-Noo, dobra powiem wam jak to widzę. Chcę mieć kontakt z siostrą-mówi
-Nie zamierzaliśmy Ci go ograniczać-odzywa się mężczyzna
-To dobrze
W momencie kiedy tylko wypowiedział te słowa drzwi od sali zabiegowej się otworzyły ukazując wychodzącego lekarza. Dowiedzieli się że wszystko poszło zgodnie z planem i już za chwilę będą mogli odwiedzić mała pacjentkę i czekać jak się wybudzi. Zadowolony Singto tylko uśmiechnął się sam do siebie wstając z ławki.
-Na mnie już pora, zobaczę co u Krist'a. Zapewnie odwiedzimy Princess jutro,kiedy będzie mógł chodzić-mówi
-Singto czekaj-mówi kobieta zatrzymując go kładąc dłoń na jego-Wiem,że nie mam prawa ale może mogłabym czasem do Ciebie zadzwonić, spytać czy wszystko gra
-Masz mój numer prawda?-uśmiechnął się-Może kiedyś umówimy się w czwórkę i opowiecie mi o Princess
-Bardzo chętnie-odparła uśmiechając się do niego
-Toooo, czekam na telefon tak? A teraz naprawdę idę nim ten idiota naprawdę ruszy się tutaj-zaśmiał się odchodząc i machajac do niej-P'Off-odzywa się wychodząc zza rogu i widząc swojego przyjaciela opierającego się o ścianę
-Nie wiem kto bardziej gra mi na nerwach. Twój chłopak twardo upierający się że może wstać mimo iż nie czuję nóg po znieczuleniu czy Mój wyklinajac go idiotów i debili
-Obstawiam że oboje
-Cholerna prawda-zaśmiał się-Kryzys zażegnany?
Właśnie dobre pytanie czy kryzys był zażegnany? Napewno nie ale czy byli na pokojowej stronie? Tu mógł powiedzieć tak. Teraz liczyło się a raczej liczył się dla niego ktoś inny niż jego ból i złość. Jego siostra.
-Nie wiem, tak myślę
-Mhm, rozumiem. No cóż zobaczysz jak to bedzie
-Mam już rodzinę P'. Mam wasza szóstkę, ale tu chodzi o Prin
-Wiem Sing i naprawdę każdy z nas to rozumie i to prawda masz nas tak jak my mamy Ciebie i to się nigdy nie zmieni już
-Nigdy?-pyta
-Nigdy-uśmiecha się do niego
To prawda. Miał rodzinę. Nie potrzebował rodziców. Wystarczyła mu piątka przyjaciół, którzy robią za jego braci. I do tego Krist. Jego chłopak. Jego miłość. Z tą ekipą mógł na spokojnie iść przez życie i nie przejmować się niczym. Wiedział, że może na nich liczyć. Tak jak oni mogli liczyć na niego.
Gumiki
Przepraszam za tak późne dodanie ale dziś był naprawdę męczący dla mnie dzień.
Jak pewnie sie domyślacie zbliżamy się do końca tej historii.
Także szykujemy się na epilog już za tydzień
Kiki