Kumogakure

1.7K 119 10
                                    

Dotarcie do Kumo wydłużyło się o dwa dni gdy Sakura była zmuszona leczyć rannego Sasuke. Trzeba przyznać, że jak na początkującą medyczną kunoichi to i tak szybko jej poszło. Na szczęście udało im się nie tyle zabić co rozczłonkować Jashinistę, spowodowało to, że mieli nadzwyczaj skwaszone humory przez całą dalszą drogę. Wszak trzeba być naprawdę poważnie porąbanym skurwysynem, by chcieć zakopać kogoś żywcem. Na szczęście oni nie okazali się kimś takim i po prostu rozrzucili poszczególne części na dość sporym obszarze. Oczywiście istniała szansa, że jakaś naiwna, dobra dusza poskłada go do kupy, ale mogło to nastąpić dopiero za kilka lub jeszcze lepiej, za kilkadziesiąt lat. Niemniej sama konieczność krojenia kogokolwiek na żywca sprawiła, że czuli się jak potwory niewiele lepsze do tego biednego skurczybyka, Hidana.

- Dlaczego on musiał tak kląć? – Już któryś raz z rzędu zapytała Sakura. – Taki przystojniak tak się zmarnował. – Jęknęła.

- Możemy wrócić i go poskładać. – Zaproponował Naruto.

- Nie! – Krzyknęła przerażona. – On jest jeszcze bardziej zboczony niż Jiraiya! – Tym krzykiem zwróciła uwagę straży stojącej przy wejściu do Kumogakure, dzięki czemu już bez obaw, że ktoś zareaguje nerwowo, pokonali ostatni odcinek dzielący ich od Wioski Ukrytej w Chmurze.

- Kim jesteście i czego tu szukacie? – Zapytał strażnik, wypowiadając formułkę starą jak świat.

- Hokage przesyła wiadomość do Raikage. – Odpowiedział Hatake.

- Chodźcie za mną. – Odezwała się kobieta, wychodząca zza budki strażniczej. Była to ciemnoskóra dwudziestokilkuletnia kobieta o popielatych włosach. Miała na sobie ciemno szarą krótką jukatę i czarne spodnie. – Zaprowadzę was do niego. – Dodała i ruszyła przed siebie. Strażnicy rozstąpili się, dając im przejście czym pokazali, że młoda kobieta nie jest pierwszą lepszą kunoichi. Drogę do Gmachu Raikage pokonali w ciszy tylko raz zakłóconej przez upadające w pobliżu krzesło, na co ich przewodniczka westchnęła. – Znowu. – Usłyszeli jej jęk. Nic więcej nie mówiąc, ale z zaciętą miną poprowadziła ich krętymi korytarzami do biura przywódcy Kumo. – Zaczekajcie tu. – Powiedziała i zniknęła za drzwiami ozdobionymi symbolem Chmury. - Znowu rozwalił pan krzesło i jak widzę biurko też nie wyszło z tego bez szwanku. – Usłyszeli jej głos dochodzący z wnętrza. – Chyba muszę zacząć reglamentować meble biurowe, może wtedy pan się nauczy dbać o nie.

- Nie ma o co podnosić głosu, Mabui. – Usłyszeli mocny głos Raikage, który brzmiał jak urwis przyłapany na szykowaniu psikusa. – Przecież meble są tanie.

- Może i są tanie, ale przy efekcie skali w jakiej pan lubi działać, ich koszt gwałtownie wzrasta. – Odpowiedziała mu opanowanym głosem kobieta. – Ale ja w innej sprawie.

- Jakiej? – Zaciekawił się A.

- Ninja z Liścia chcą się z panem zobaczyć, podobno mają wiadomość od samej Hokage.

- Niech wejdą. – Usłyszeli rozdrażnienie w głosie mężczyzny.

Drzwi zostały przed nimi otwarte, a oni przełknąwszy ślinę weszli do jaskini wściekłego lwa.

- Raikage-sama. – Powiedział Kakashi, kłaniając się, a jego podopieczni zrobili to samo – Mamy zwój z wiadomością od Hokage.

- Sokoły wam wyzdychały? – Zapytał przywódca Kumo, na co Mabui skrzywiła się.

- Nie. – Odpowiedział mu Naruto. – Chcę spotkać się z pańskim bratem, Killerem Bee. – A widząc wściekłe spojrzenie A, dodał. – Chodzi o zagrożenie ze strony Akatsuki.

- Gówno mnie to obchodzi. – Warknął Raikage. – Nas nie odważą się zaatakować, więc wynocha i radźcie sobie sami.

- Gdy w końcu nas pokonają. – Odpowiedział Uzumaki, jakby w ogóle nie przejął się słowami A. – To będą mogli w całości skupić się na was. Czy szanowny Raikage jest pewien, że zdołacie bronić się przed atakami Akatsuki przez lata, być może nawet dziesiątki lat?

- Oczywiście.

- Widzę, że Kumo zeszło na psy. - Blondyn skomentował jego odpowiedź. – Skoro na przywódcę wybrało głupca.

- Odszczekaj to gówniarzu! – Krzyknął A.

- Odszczekam i odejdę jeśli mnie pokonasz, ale jeśli ja wygram, to podejmiecie współpracę w celu pokonania Akatsuki.

- Zgoda. – Powiedział Raikage i zaskakując swoją asystentkę, skierował się do drzwi.

Na pole treningowe dotarli po półgodzinie szybkiego marszu. Połowę drogi pokonali otoczeni ludźmi, którzy jakimś sposobem dowiedzieli się o tym co ma się wydarzyć. Gdy byli już na miejscu, stanęli na pozycjach zamarli. Raikage musiał w drodze co nie co sobie przemyśleć, bo zniknęła z niego cała buta jaką prezentował jeszcze w biurze. Natomiast Naruto w końcu zdołał sobie przypomnieć tę odrobinę informacji, jakie posiadał na temat przywódcy Kumo i nieco zrzedła mu mina. Już nie był tak pewny swojej szybkości i przewagi jaką ona mu daje, bo A też był ekstremalnie szybki. Z historii jakie przekazywano jeszcze w Akademii zapamiętał, że ojciec walczył z Raikage i wcale nie było mu lekko, mimo stosowania techniki teleportacyjnej.

Przez chwilę nic się nie działo i tylko stali naprzeciw siebie i przyglądali się sobie. Żaden nie miał najmniejszego zamiaru być tym, który zacznie tę walkę.

Cisza przedłużała się i zgromadzeni widzowie zaczęli się denerwować tym, że nic się nie dzieje, bo przecież dotychczas Raikage kończył tego typu walki w ciągu kilku sekund. I zawsze atakował jako pierwszy, wychodząc z założenia, że tylko słabeusz musi czekać na stosowną chwilę. A teraz sam zachowywał się dokładnie przeciwnie do głoszonych opinii.

I nagle ruszyli, poruszali się tak szybko, że Kakashi i Sasuke musieli skorzystać z Sharinganów, by móc śledzić walczących. A mimo to i tak ledwo nadążali za nimi.

- Naruto się hamuje czy mi się tylko wydaje? – Uchiha zwrócił się do swojego mistrza.

- Dobrze widzisz, ewidentnie zwalnia. – Odparł Hatake. – Najpewniej chce przekonać Raikage do tego, że to już jego limit prędkości.

- By później nagle przyspieszyć i szybko to zakończyć. – Podsumowała Sakura, przysłuchująca się ich rozmowie.

I ledwie skończyła mówić, a A padł nieprzytomny.

Ziemia na placu treningowym była pokryta połamanymi kunai, które nie wytrzymały siły zadawanych ciosów. Fakt, że Raikage zdecydował się korzystać z broni był zaskakujący dla obserwujących, ale jeszcze większy szok wywołało to, że mimo tego i tak przegrał.

- Gdzie jest Killer Bee? – Naruto zwrócił się do Mabui pochylającej się nad swoim szefem.

- Na północ od wioski jest jaskinia, w której aktualnie trenuje. – Odpowiedziała, poklepując Raikage po twarzy.

Nie czekając na przebudzenie się A, ruszyli we wskazanym kierunku i już po kilkunastu minutach biegu, zobaczyli jaskinię, o której wspominała kobieta. Gdy podeszli bliżej, naprzeciw im wyszedł ciemnoskóry mężczyzna z ośmioma mieczami na plecach. Stanął i zaczął im się przyglądać, ewidentnie nie wiedział z kim ma do czynienia, ale po chwili zawiesił swój wzrok już tylko na Naruto.

- Killer Bee? – Zapytał Uzumaki, zrobił to na potrzeby towarzyszy z drużyny, bo on już wiedział z kim ma do czynienia. – Raikage pozwolił nam na współpracę przy likwidacji szkodników, które skrzywdziły Nii Yugito.

- Braciszek zrozumiał wczas, więc polowanie rozpocząć czas. – W odpowiedzi usłyszeli paskudny rap.

- Czterech już nie żyje. – Odezwał się Kakashi. – Dwóch zginęło podczas porwania Kazekage, a kolejnych dwóch spotkaliśmy w drodze tutaj.

- I super, yoł! – Krzyknął Bee.

- Dobrze byłoby przemyśleć poszczególne ruchy. – Powiedział Naruto. – Dzięki temu, że wiemy gdzie mają główną bazę, to możemy ją omijać i polować na nich z dala od niej.

- Dobra nasza, że misja obmyślona nasza. – Rapował Killer.

Dziwny z niego typ. - Taka była myśl całego składu Drużyny Siódmej, ale postanowili nie komentować, bo każdy ma prawo do własnych dziwactw pod warunkiem, że nie przeszkadza tym innym.

Naruto - NowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz