W drodze

1.8K 141 7
                                    

Naruto stał przed bramą i czekał na Sasuke, Sakurę i Kakashiego, z którymi miał wyruszyć do Kumogakure. Stał tak i coraz bardziej się niecierpliwił, bo właśnie teraz powinni wyruszać, a ich nadal nie było. Nagle złapał się za głowę.

- Jak ja mogłem zapomnieć? – Zapytał sam siebie. – Przecież Kakashi jeszcze nigdy nie przybył na czas. – Zrezygnowany usiadł na pobliskim murku i z nudów zaczął machać nogami.

- Naruto! – Nagle usłyszał krzyk, ale głos na pewno nie należał do Sakury. Obejrzał się i zobaczył nadbiegającą Hinatę. – Na. Naru. Naruto. – Wysapała. – Zdą. Zdążyłam. – Dodała i gdy w końcu unormowała oddech, podeszła do niego czerwieniąc się tak, że wydawało się iż zaraz dostanie wylewu. – U-Uwa-Uważaj na sie-siebie. – Wyjąkała, pocałowała go w policzek i uciekła chyba jeszcze szybciej niż przybyła.

A Uzumaki stał i zastanawiał się, co tu tak właściwie się stało? Po chwili uśmiechnął się pod nosem.

- Będę uważał, obiecuję. – Szepnął do właśnie znikającej za rogiem dziewczyny.

- Do kogo mówisz, Naruto? – Usłyszał za sobą pytanie.

- Sa-Sakura-chan? – Odwrócił się zaskoczony. – Co tu robisz?

- Właśnie przyszłam. – Powiedziała i zaczęła mu się przyglądać. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Do nikogo ważnego. – Odpowiedział, nerwowo drapiąc się po głowie.

- Do Hinaty?

- Nie! Nie do niej! – Krzyknął, machając rękami.

- To skąd ta szminka na policzku.

- Co?! Ja-Jaka szminka?! – Wrzasnął przerażony i zaczął trzeć się po pliczku by usunąć dowody zbrodni.

- Na tym drugim, młotku. – Usłyszał głos Sasuke, który wyszedł zza rogu.

- Aaaa! – Teraz to już wpadł w panikę jednocześnie trąc się po obu policzkach.

- Co tu się dzieje? – Usłyszeli leniwy głos Kakashiego. – Dlaczego Naruto tak nerwowo trze policzki?

- Bo Hinata pocałowała go na szczęście. – Odpowiedział Sasuke.

- Dlaczego?! – Krzyknął Uzumaki. – Dlaczego mi to robisz, draniu?!

- Bo powinniście w końcu przestać się ukrywać. – Odpowiedziała mu Sakura. - Ciągnęło was do siebie jeszcze przed Twoim wyruszeniem na trening.

A blondyn zamarł, słysząc jak nazwała okres gdy nie było go w wiosce.

- Hm. – Mruknął, nagle uspokojony. – Chyba spodoba mi się ta nazwa. – Nagle odwrócił się do bramy i ruszył naprzód. – Chodźcie, na co czekacie?

Mieli już za sobą trzy spokojne dni, zaczęli już mieć nadzieję, że dotrą do celu bez żadnych problemów. Ale oczywiście los nie byłby sobą gdyby nie rzucił im kłód pod nogi. Rankiem, czwartego dnia, Naruto wyczuł zbliżanie się dwóch potężnych czakr.

- Kłopoty. – Powiedział, wskazując ręką kierunek, z którego zbliżali się nieznajomi. – Dwie osoby, bardzo silne. – Skupił się na odczuciach i po chwili dodał. - Jedna nawet na poziomie Kage.

- Uciekajmy. – Zaproponowała Sakura.

- Za późno. – Odparł Uzumaki. – Ja spokojnie dałbym radę uciec, ale wy nie.

- Rozstawcie się szeroko. – Zakomenderował Kakashi.

Nie musieli długo czekać na pojawienie się nieznajomych i już po chwili zobaczyli ich wychodzących spomiędzy drzew. Obaj mieli czarne płaszcze w czerwone chmury, ale jeden był srebrnowłosy, a drugi zakrywał się maską z kapturem.

- Hidan i Kakuzu. – Zidentyfikował ich Kakashi.

- Sensei. – Sakura zwróciła się do niego. – Walczyłeś już z nimi?

- Nie, ale to oni zabili Sarutobiego Asumę. – Odpowiedział, czym zszokował swoich podopiecznych. – Ten srebrnowłosy to Hidan i jest nieśmiertelny. Z raportów Shikamaru wynika, że stosuje jakąś technikę, poprzez którą wszelkie zadane mu rany odzwierciedlają się na przeciwniku, ale dopiero po skosztowaniu jego krwi. Natomiast ten drugi to Kakuzu i jego zdolności nadal pozostają tajemnicą.

- Wy zajmijcie się Hidanem, a ja wezmę na siebie zamaskowanego. – Powiedział Naruto, a jego towarzysze spojrzeli na niego niedowierzająco. – Spokojnie, z jednym dam sobie radę.

- Jesteś pewien? – Zdziwiła się Haruno. – Wydaje się silny.

- I taki jest. – Odpowiedział jej Uzumaki. – Dlatego ja zajmę się tym silniejszym, ale jak najbardziej śmiertelnym, a wy tym słabszym, ale nieśmiertelnym. No i już znacie jego możliwości.

- No dobra. – Niechętnie zgodził się z nim Hatake.

- Kurwa, Kakuzu! – Krzyknął nagle srebrnowłosy. – Chyba coś Ci się pojebało, bo wśród nich nie ma małego rozwrzeszczanego blondyna.

- Nie wrzeszcz, bo Cię zabiję. – Odpowiedział mu mrocznym głosem kompan. – Od tego wysokiego blondyna wyczuwam czakrę Kyuubiego.

- Ej, ale kurwa, on mi kogoś przypomina.

- Musi być synem Czwartego Hokage, Namikaze Minato, bo za młody jest by to był on osobiście.

Naruto popatrzył na zakapturzonego i pokiwał głową.

- Jesteś bardzo inteligentny. – Powiedział w pewnej chwili do swojego przeciwnika. – Po co to robisz? Przecież musisz widzieć bezsens drogi jaką obrało Akatsuki.

- Nie mam zamiaru odpowiadać komuś kto zaraz zginie. – Odpowiedział mu Kakuzu i zrzucił płaszcz, odsłaniając swoją doskonale umięśnioną, ale również poznaczoną bliznami, klatkę piersiową.

- Kurwa! – Usłyszeli, gdzieś z boku. – Przestańcie tak skakać!

I jakby czekając na ten sygnał, obaj rzucili się do ataku.

Kakuzu zaatakował shurikenami, jednocześnie wypuszczając zza pleców cztery czarne stwory, które zamiast twarzy miały kolorowe maski. Natomiast Naruto tak po prostu zniknął i pojawił się tuż przed zakapturzonym, wbijając kunai w jego serce. Następnie musiał odskoczyć przed kulą ognia.

- Ciekawe. – Mruknął, widząc jak rana zasklepia się, a jednocześnie znika jeden ze stworów. – Aaaa! – Nagle krzyknął, porażony piorunem uwolnionym przez jednego, który zaszedł go od tyłu. Na szczęście zdołał utrzymać przytomność, następnie odsuną się, nim został dźgnięty kunai. – Muszę bardziej uważać. – Mruknął, ruszając do kolejnej szarży. Naładował ostrze czakrą wiatru i znów zniknął, pojawiając się przed Kakuzu, ale gdy ten przygotował się na zablokowanie ciosu, Uzumaki cisnął broń w istotę znów zachodzącą go od tyłu. Trafił w maskę, co spowodowało, że ten zniknął.

I znów zwiększyli dystans między sobą.

Przez chwilę patrzyli na siebie, zdając sobie sprawę z tego, że ta walka jest już rozstrzygnięta na korzyść blondyna, na co ten uśmiechnął się.

- Może jednak poddasz się. – Zaproponował zamaskowanemu.

- Honor mi na to nie pozwala.

- A czy honor sprawiłby, że otrzymałbyś pomoc od swojego lidera?

Tym pytaniem zabił ćwieka zakapturzonemu co było widać w jego postawie, która stała się taka jakaś oklapła. Nagle znów stanął wyprężony, pełen zdeterminowanej dumy.

- System shinobi zdradził mnie, więc nie mam powodu, by wierzyć w jakiekolwiek obietnice padające z ust shinobi.

- Rozumiem. – Mruknął Naruto. – Więc nie zostawiasz mi wyboru. – W następnej sekundzie, pozostałe dwa stwory rozpadły się, gdy ich maski zostały roztrzaskane. – Przykro mi, że tak to się kończy. – Powiedział do ucha Kakuzu, od tyły przebijając jego ostatnie serce. – Żegnaj, może po drugiej stronie odnajdziesz swoje miejsce.

- Żegnaj. – Szepnął zakapturzony i zmarł przytrzymywany przez Uzumakiego. Ten delikatnie położył jego ciało na ziemi i przymknął wciąż uchylone oczy.

Naruto - NowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz