11. ♠️Gwiazdy Milczą♠️

251 9 2
                                    

PUSTKA
akt 3

♦️Bo samotność jest zabójcą♦️

Byłam wyprana z uczuć. Z ludzkich odczuć. Nie do naprawienia. Nie do złożenia w całość. Cała w bliznach. Ranach. Porzucona. I samotna. Stawiałam kroki i budowałam na nowo swój mur. Miał mnie bronić przed złem. Przez uczuciami, które nie mogły do mnie dotrzeć, bo kiedy je spotkam znowu stanę się bezbronna. Zacznę czuć. A te uczucia mnie przytłaczą swoją siłą. Teraz byłam niezniszczalna. I choć wariowałam z każdą sekundą. Byłam wolna. Byłam pusta. Byłam sobą.

Chroniłam innych od zła tego świata...

Sen nie przychodził łatwo. Moją głowę zaprzątały plany. Myśli. Słowa. Dużo słów. Chciałam mówić. Mówić wiele. Jednak milczałam, bo wiedziałam, że żadne słowa nic nie zmienią.

♠️♠️♠️♠️

Stałam i patrzyłam na jej grób. Na grób osoby, której nawet nie zdążyłam dobrze poznać. Miała stać się dla mnie całym światem. Pokazać mi jak żyć. Jak kochać. Jak marzyć. Chciałam przeprowadzić z nią tyle rozmów. Jeszcze tyle razy się przytulić. I zapewniać ją, że nigdy nie przestałam wierzyć w to, że się odzyskamy. Pragnęłam mamy.

Odeszła, a razem z nią część mnie. Ta dobra część, która ratowała mnie od utoniecia na dnie. Zatraciłam się w świecie, który był potworny. Popadłam w zakamarki, w których nigdy nie powinnam się znałeść. Zabrakło mi tego głosu rozsądku. Nikt już nie trzymał mnie w ryzach. A ja odnajdywałam coraz to nowe drogi do szaleństwa.

Patrzyłam tępo w jej grób. W te wyryte literki w marmurze. Skanowałam każdą odkąd tu jestem, tak jakbym chciała je stąd wymazać. Zapomnieć, że ty są. Usunąć i sporowadzic ją spowtorem. Było to jednak nie możliwe.

Na środek wyszła Riley, najlepsza przyjaciółka mojej mamy. Kobieta ubrana w czarną sukienkę, była smutna. A zawsze to ona tętniła życiem. Była tym szalonym głosem w życiu mojej mamy. Teraz i ona przygasła. Straciła część siebie. Pozbawiła się uczuć, bo katowały ją każdej nocy. Przychodziła do mnie i razem leżałyśmy patrząc w sufit. Rzadko spałyśmy. Nie mogłyśmy. Coś nam nie pozwalało usnąć. A ona po prostu była obok mnie.

-Hayley, była cudowną osobą. Troskliwą. Kochaną. Piękną. Niesamowicie inteligentną. Charyzmatyczną. Opanowaną. Znaliśmy się od najmłodszych lat, byłyśmy dla siebie jak siostry - urwała i spojrzała na mnie. Przymknęła powieki i nabrała powietrza, które odrazu wypuściła - Nie zasługiwała na to co ją spotkało, jednak zrobiła to co zrobiła. Poświęciła się dla miłości. I zrobiłabym to samo gdybym musiała. Byłyśmy rodziną. A rodzina rozumie. Wspiera. I kocha pomimo wszystko - powiedziałam i zaczęła kierować się w moją stronę. Ustała obok mnie i złapała mnie za rękę.

Nie ruszałam się. Dalej skanowałam literki na jej grobie. Chciałam poczuć chociaż odrobinę smutku, ale nie mogłam. Czułam tylko pustkę, która mnie wypełniała.

Kiedy większość ludzi się rozeszła, Riley pociegneła mnie w stronę nagrobka. Wręczyła w moją dłoń biała róże. Mama kochała róże, mówiła mi że są to piękne kwiaty, ale niebezpieczne. Urzekają swoim wyglądem, ale kiedy ich dotkniesz pokaleczysz się. Kolce wbijały mi się z dłoń raniąc je. Czy robiłam to specjalnie? Chyba tak.

-Zostawię cię samą - ucałowała moje włosy i odeszła.

Nie chciałam się z nią żegnać, bo wiedziałam że kiedy to zrobię. Dam jej już na zawsze odejść. Nigdzie we mnie nie będzie się tlić iskierka jej życia. Więc się nie pożegnałam. Nie zniszczę resztki jej istnienia we mnie. Upuściłam róże, a na jej płatki skapło parę kropel mojej krwi.

Gangsterka(Pisana Od Nowa) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz