6. ♠️Dom♠️

310 13 0
                                    

PRAWDA
akt 2

Znam wiele języków i mimo że w każdym mogłabym krzyczeć, nikt by nie przyszedł na pomoc ♦️

Skrywane tajemnice w końcu musiały ujrzeć światło dzienne, wszytsko co się wydarzyło miało swój głębszy sen. Dało mi kolejny powód do walki. Nabierałam powietrza w płuca i starałam się poczuć wolność, która miała nadejść już niebawem, mimo to czułam tylko strach. To wszytsko było jak sen, z którego mogłam się obudzić czując ogromny ból rozrywający każdą komórkę mojego ciała. Byłam ostrożna, bo prawda czasami może okazać się jeszcze gorsza niż kłamstwa.

Wierzyłam w kłamstwa tak jakby ktoś karmił mnie najszczerszą prawdą.
Naiwna perfekcja..

Czy bałam się tego co nastanie? Niemiłosiernie. Czy byłam gotowa poznać prawdę? Nie. Czy chciałam ją poznać? Tak. Czy potrzebowałam miłości? W cholere.

♠️♠️♠️♠️

Odliczałam minuty, które zamieniały się w godziny, patrzyłam w niebo ukazujące się za moim oknem, a myśli rozrywały mi głowę. Chciałam być wolna, zacząć żyć od nowa, nie bać się kolejnego dnia. Po prostu przestać cierpieć. Strach blokował mi zdolność swobodnego oddychania, byłam jak w pułapce. Anastazja nie pozwoli mi od tak przepaść, ta kobieta jest potworem. Wszystko musi iść zgodnie z jej wolą, jeżeli coś zaczyna się psuć jest zdolna do wszystkiego. Nie znałam ludzi, którzy mieli po mnie przyjść, jednak wiedziałam jedno zależało im na mnie.

Zostało dokładnie 11 godzin, było coraz bliżej, a ja wariowałam. Cisza panującą w domu mnie przerastała, nie wiedziała gdzie mam się podziać i co ze sobą zrobić. Wszytsko mnie przytłaczało, a moje ciało było coraz bardziej wycieńczone. Łóżko było tak miękkie, że po prostu odpłynęłam. Zapomniałam o wszystkim co złe i dobre, zatopiłam się w marzeniu o wolności.

-I ty myślisz, że od tak nam odpuszczą, porwaliśmy im córkę do jasnej cholery - krzyk Artura rozniósł się po domu. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju.

-Zamknij się idioto, bo ktoś cię usłyszy - jej spokój naprawdę mnie przerażał - Wszytsko mam pod kontrolą.

I wtedy dotarło do mnie, że wszytsko może pójść nie tak, że dalej mogę tkwić w tej klatce, która zabijała mnie powoli. Wszytsko zaczęło wirować, a ja nie mogłam złapać oddechu. Miliony myśli przechodziło przez moją głowę, a strach paraliżował mnie całą. Moje kolana spotkały się z dywanem, a każdy wdech rozrywał mi płuca. Panicznie nabierałam powietrza, a ból który mi przy tym towarzyszył był nie do zniesienia. Łzy spływały po moich policzkach. Słyszałam głosy, ale wyraźne słowa nie docierały do mnie. Byłam tylko ja i moje osobiste katusze.

Modliłam się do Boga, aby darował mi tego cierpienia żeby oszczędził moją zniszczoną duszę...

-Madeleine kochanie - głos, miękki i delikatny, powieki były na tyle ciężkie, że ich otworzenie było niemożliwe - Chodź zaprowadzę cie do pokoju.

Kroki, skrzypienie drzwi, przyjemny dotyk, miękkość łóżka i jasne światło. I nagle spokój. Ja i moje myśli, które biły się ze sobą, nie czułam bólu, strachu. Nic kompletną pustkę, która była moim ukojeniem. Otworzyłam powoli oczy, mrugajac kilka razy żeby przezwyczaic się do światła. Wstałam powoli z łóżka, łapiąc się szafki żeby nie upaść, chwyciłam telefon na niej leżący i odpadłam spowtorem na pościel nie mając siły na dalszą walkę z moim ciałem.

Gangsterka(Pisana Od Nowa) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz