12

295 23 9
                                    

Skip time (tydzień)
Bill pov
Siedziałem siebie z Sosenką, Alex'em, Will'em i Levi'em oglądaliśmy horror. Nagle ni z tąd ni z owąt ( nw jak to się pisze 😐 ~Autorka) przed nami pojawił się posłaniec mojego ojca.
-Witaj...- przerwałem mu agresywnie.
-CZEGO TU CHCESZ?!!!- wrzasnąłem jak nigdy.
-Król zaprasza was na bal z okazji odnalezienia swoich dzieci.
MY NIG- posłaniec przerwał mi.
-Nie ma żadnego ale. Jeżeli nie pójdziecie o własnej woli król wyślę po was straż która przetransportuje was do zamku.- powiedział ze stoickim spokojem posłaniec.
-Powiedz naszemu ojcu że przyjdziemy.- nie chciałem się zgadzać ale nie mogłem też odmówić. Wiem jaka brutalna potrafi być straż. Nie chciałem żeby coś się stało Will'owi. Ja i Levi byśmy sobie poradzili ale on.
-A i jeszcze jedno- zaczął poseł chcąc już wyjść- macie przyjść z osobą towarzyszącą. Bal jest za miesiąc Żegnam.- posłaniec wyszedł
-Naprawdę musiałeś się zgadzać?. Z kim ja i Sophie pójdziemy?-
-Sophie nie musi. Nigdy nie musiała z kimś przychodzić. A z tobą będzie trudniej. Zależy też czy chcesz iść z dziewczyną czy z chłopakiem- uniosłem znacząco brwi.
-Chłopakiem- powiedział pewnie.
-Uuuu, trzeba się rozejrzeć. Człowiek czy demon?-
-Człowiek. Wolę uległego.-
-To może Kevin? On NA PEWNO ulegnie.- zaśmiał się Dipper.
-No to idziemy do niego.-
-No to chodźcie- Sosenka wstał z kanapy i podszedł do mnie i cmoknął w nosek. Zmarszczyłem go delikatnie- słodko marszczysz nosek.- stwierdził a ja się zarumieniłem prawie nie widocznie.
Poszliśmy po nasze buty i je ubraliśmy.
-Sophie wychodzimy!!!- krzyknąłem do dziewczyny siedzącej w pokoju Dipper'a.
-Oki!!!- odkrzyczała mi szatynka
Wyszliśmy z domu a Sosenka zamknął drzwi na klucz. Przy mojej siostrze nigdy nic nie wiadomo. (Kevin w tym ff to moja postać i tak wiem była taka w oryginale (chyba) ~Autorka) szliśmy ulicą jak normalni ludzie a nie czwórka demonów i wybraniec jednego z nich. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli. Nie tyle na nas co na Levi'a. No sorry ale nie codziennie środkiem ulicy idzie sobie jakiś typ ze skórą czarną jak smoła, rogami i wyrazem twarzy który mówi Nie podchodź bo zabije. Z resztą jak zwykle. Szliśmy tak z 15 minut z Sosenką na czele. Doszliśmy do jakiegoś domu. Miał jedno piętro i ogród, który wyglądał na bardzo zadbany. Sosenka otworzył bramkę, wszyscy podeszliśmy do białych drzwi, a Sosenka zapukał. Otworzył mu mega wysoki chłopak ( był wyższy od Levi'a który miał 189 cm) i mega przystojny. Miał kruczoczarne włosy, prawie białą skórę i błękitne jak morze oczy. Miał na sobie czarną koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu, czarne rurki od których było przyczepione kilka srebrnych łańcuchów różnej długości i grubości oraz miał kilka kolczyków. Jeden miał w wardze a pozostałe na uszach, na jednym były 3 a na drugim miał kolczyk w kształcie smoka rozciągający się na całą długość ucha.

-Siemson- powiedział do nas i spojrzał na Levi'a obruconego do nas bokiem- Co to za słodziak z różkami?- Levi się obrócił i spojrzał z mordem w oczach w te jego.
-Nie nazywaj mnie słodkim bo inaczej będziesz smażył się w najgłębszych odmętach Tartaru i sam dopilnuje tego żebyś nigdy nie zaznał spokoju.- groził szatyn.
-Widzę że zgrywasz niedostępnego. Podoba mi się.- błękitnooki przygryzł wargę- tak w ogóle to wejdźcie nie będziemy przecież tak stać na dworze.- wszyscy weszli do środka poza Levi'em.
-Młody, choć! W końcu tu o ciebie chodzi.-
-Udusze tego twojego chłoptasia. Znam tego człowieka od 2 minut i już go nie lubię.-
-Ty nikogo nie lubisz.- zaśmiałem się
-Dobra pójdę ale tylko dlatego że jesteś moim bratem i mnie o to prosisz.- przeszedłem przez drzwi s za mną Levi. Usiadłem na małej kanapie zajmując ostatnie miejsce siedzące.- Gdzie mam usiąść- błękitnooki poklepał swoje kolano. Czarnooki zakrztusił się powietrzem.

Levi pov
No chyba go coś boli jeśli myśli że usiądę mu na kolanach!!!
-Bill nie proszę nie rób tego.- powiedziałem w myślach
-Za późno- powiedział z szyderczym uśmieszkiem. Pstryknął palcami dwa razy. Za pierwszym razem pojawiłem się na kolanach Kevin'a. Siedziałem okrakiem przodem do niego. Za drugim Bill rzucił na mnie jakąś klątwę przez którą nie mogłem wstać.
-Bill jak z tąd wyjdziemy to cię rzucę cerberowi* na pożarcie!!!- wrzasnąłem jak w tedy na Dipper'a kiedy szukałem Bill'a.
-Oj słodziaczku, słodziaczku kto powiedział że z tąd wyjdziesz- wtrącił szatyn. Wszyscy się zasmiali poza mną. Ja tylko oparłem głowę na ramieniu chłopaka i westchnąłem ciężko.
-Mój diabełek jest smutny że zostaje ze mną?- powiedział przeczesując moje włosy swoimi palcami.
-Jestem synem Lucyfera a nie zabawką.- odpowiedziałem wrogo.- I nie diabełku tylko jak już to demonie.- warknąłem.
-Chyba diabełek się nie wyspał-
-No a żebyś kurna wiedział bo jakiś debil nie będę wskazywał palcami ale on- wskazała na Bill'a- zaczął nawalać wiertaką o 5 nad ranem bo jak to ujął musiał naprawić szawkę. A oczywiście musiałem pójść późno spać. A jak wstanę to nie zasnę. Więc jestem na nogach od 5 RANO!!! A jest kurna 20! Spałem walone 2 godziny-warknąłem.
-To idź spać.- powiedział Kevin
-Mam na sobie klątwę idioto! Nie wstanę!-
-A kto powiedział że masz wstawać?- zapytał głupkowato.- możesz spać na mnie.-
-Nie- powiedziałem stanowczo. On nie zwracając na mnie uwagi złapał mnie za biodra i przysunął tak blisko siebie jak się tylko dało.
-Co ty robisz. Zos-taw- szyczałem ale nie wracał uwagi na to co mówię. Złapał za ręce i zarzucił na plecy. Siłą rzeczy głowę oparłem na jego ramieniu. Chciałem się wyrwać ale złapał mnie w pasie i nie chciał puścić. Po chwili uznałem że ta szarpanina nie ma sensu więc odpuściłem.
-Ow mój słodziak jest zmęczony.- zaśmiał się Kevin.
-Zamknij się- ziewnąłem cicho. No weź nie ziewaj jak spałeś tylko 2 godziny. Oczy mi się przymykały. Ja nie jestem do końca demonem więc muszę spać. Babcia mojej matki była człowiekiem. Zaraz spytacie "Ale Levi skoro wy jesteście rodzeństwem to czemu Will, Sophie i Bill nie muszą spać?". Już wam tłumacze. My nie jesteśmy rodzeństwem z krwi i kości. Mieliśmy różne matki. Pierwsi byłi Will i Bill. Ich matką była Emma tak jak Sophie ale ona urodziła się 2 lata później. Zmarła przy porodzie. Moją matką jest Isabella. Była hybrydą i w jej rodzinie był człowiek. Dostałem po niej wszystko. Kolor oczu, skóry, skrzydła i ogon. A po ojcu rogi. Zaraz znowu zapytacie "ale przecież nie masz skrzydeł i ogona" otóż mam ale schowane. Nigdy ich nie pokazuje ponieważ jak pokażesz skrzydła to też ogon. Nienawidzę go. Ma metr i ma na sobie 4 małe czarne serca i jedno duże krwisto czerwone.

 Ma metr i ma na sobie 4 małe czarne serca i jedno duże krwisto czerwone

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Uprzedzenia pytanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Uprzedzenia pytanie. Mówiłem o mojej matce w czasie przyszłym ponieważ także zmarła przy porodzie. Uprzedzam kolejne pytanie. Mówię o tym jakbym mówił o pogodzie dlatego że to było 17 lat temu. Pogodziłem się z jej śmiercią. Tak na prawdę to była mi obca osoba. Nie znałem jaj kompletnie. Oczywiście ojciec opowiadał jaka to ona nie była wspaniała ale jej nie znałem i nie mogłem sam tego stwierdzić.
Zamknąłem oczy i oddałem się w objęcia Morfeusza.
------------------
Siemano XD 😂
1149 słów bez opisu.
Jak zwykle mam nadzieję że się spodobało.
Rozdział dedykuję @heh_najwredniejsza nw czm ale jak pisze normalnie to mi nie działa XD
w sumie gdyby nie ona to nie było by rozdziału
Pa! Pa!

Mój Demonek [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz