set 9

800 82 35
                                    

Pov:
Asahi

Po powrocie naszego poszkodowanego ze szpitala, dowiedzieliśmy się co się stało. Z początku oczywiście był szok, później wszyscy zaczęli przypominać Yamagucci'emu kim są i opowiadać różne historie, również te które on sam wolałby zapomnieć. Ze względu na sytuacje trenerzy stwierdzili, że odpuszcza nam dzisiaj treningi, przez co cały dzień minął na rozmowach wspominaniach i rzucaniu przeze mnie wrogich spojrzeń na Yaku.

Dalej nie mogłem wybaczyć temu skurwysynowi. Jak on w ogóle mógł całować czyjegoś chłopaka, dlaczego? Przecież oni się prawie nie znają, ewentualnie z meczy czy obozów.

Gdy tak nad tym rozmyślałem zauważyłem, że w zasięgu mojego wzroku nie ma Nishinoyi. Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym aktualnie się znajdowaliśmy, jednak ani Noyi ani co gorsza Yaku nie było w nim. Lekko... Dobra. Koszmarnie zdenerwowany, jednocześnie zły i zatroskany wybiegłem z pokoju w poszukiwaniu mojego aniołka.

Długo mi nie zajęło szukanie go.
Siedział jak zwykle zwinięty w kulkę pod schodami.

-Noya. Tu jesteś. Czemu tak nagle wyszedłeś? Martwiłem się.
Mówiłem jednocześnie podchodząc do chłopaka. Ten jednak nic nie odpowiadał. Przysiadłem się do niego i kiedy już miałem chwycić za jego dłoń zauważyłem że jedną z nich ma zaciśniętą w pięść, ukrywając jednocześnie wewnątrz niej jakiś przedmiot.

Z zaciekawieniem chwyciłem delikatnie za ową dłoń, chłopak jednak wzdrygnął się lekko, po czym sam ukazał mi jej zawartość.
Na jego dłoni leżało malutkie ostrze pokryte kilkoma kropelkami krwi spływającej z ran powstałych przy zaciskaniu jej.
Z przerażeniem spojrzałem na wciąż odwróconą w przeciwnym kierunku twarz chłopaka, zanim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić ten odparł łamiącym się głosem.

-Nie martw się. Nic sobie nie zrobiłem. Przecież ci obiecałem.

Przy wypowiadaniu ostatnich słów Yuu odwrócił głowę w moją stronę a widok jego zaszklonych oczu, ukuł mnie w serce.

Mimo iż wiedziałem, że chłopak nie kłamie chwyciłem za jego jak zwykle bosą stępkę prostując ją w kolanie jednocześnie podwijając tym razem nieco pewniej niż ostatnim razem jego spodenki.
Tak jak myślałem. Ani śladu.
Zabrałem od libero ostrze i wyrzucając je gdzieś koło nas przytuliłem go mocno a ten od razu to odwzajemnił.

-Jest dokładnie tak jak za pierwszym razem prawda?

Odezwał się chłopak po chwili.

-To samo miejsce, trochę podobna sytuacja, ja cały w łzach tule się do ciebie. Tak samo prawda?
Kontynuował Noya.

-Niezupełnie..
Wtrąciłem lecz chłopak szybko mi przerwał

-Masz racje, niezupełnie.
Po czym złączył nasze usta lecz czując że chłopak, jak zwykle zresztą, zamierza zostawić mnie z małą ochotą na nieco więcej, szybko wplotłem swoje palce w jego włosy, jednocześnie pogłębiając pocałunek.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy dokończyłem.

- Chodziło mi raczej o to, że teraz jesteś cały i zdrowy, ale za ten pocałunek się nie pogniewam.

Powiedziałem wycierając jego łzy z policzków.

-Asahi? Noya?

Usłyszeliśmy nagle czyjś głos dobiegający ze schodów. To był Yaku z Lev'em.

Mało się na niego nie rzuciłem  zatrzymała mnie jedynie ręka Noyi w dalszym ciągu spoczywająca na mojej.
Spojrzałem się na Yuu a ten rzucał mi spojrzenie mówiące. "Tylko spróbuj a będziesz miał problemy nie tylko u Daichi'ego i Kuro"
Ostatecznie powstrzymując silne emocje, odpuściłem.

Członkowie Nekomy pokonując resztę stopni, stanęli na przeciwko nas. Ja puszczając dłoń Noyi również podniosłem się z kolan, lecz libero dalej siedział oparty o schody nie spoglądając w ich stronę.

Po dłuższej chwili ciszy nie wytrzymałem i wybuchem.

-Co ty sobie w ogóle myślałeś w tedy na dachu? O ile w ogóle myślałeś? Nie wpadłeś na to że on tego nie chce i że możesz go skrzywdzić?

Mówiłem coraz bardziej zmniejszając dystans między nami. Yaku schował się za plecami nieco zmieszanego Lev'a jednak do równowagi przywrócił mnie dopiero dotyk ręki mojego chłopaka i jego głos

-Asahi, proszę. To już nic nie zmieni.

Po czym nastała cisza którą zdecydował się przerwać libero Nekomy w dalszym ciągu nie wychylający się z za pleców.

-J-ja przepraszam Noya j-j-ja naprawdę n-nie wiedziałem ż-że ty...

Głos jednak tak mu drżał, że nie był w stanie dokończyć. Dlatego Lev postanowił go w tym wyręczyć.

-Yaku naprawdę nie miał pojęcia, że Noya kogoś ma. Był nim strasznie zauroczony, do tego potrzeba czyjejś bliskości zawładnęła nim. Proszę wybacz mu.

Po czym tradycyjnie już zapadła chwila ciszy.

-Wybaczam ci Yaku

Wymamrotał Noya.

Zrobiłem wielkie oczy a starszy libero nie mal rzucił się na niego z uściskami i łzami w oczach, przeszkodziłem mu w tym jednak ja, jak i Noya który po zrobieniu niepewnego kroku w tył kontynuował.

-Ja ci wybaczam, ale puki mój chłopak tego nie zrobi nie radzie się do mnie zbliżać.

Wszyscy spojrzeli na mnie więc wypaliłem, zresztą zgodnie z prawdą.

-Dopóki nie będziesz się zbliżał do Noyi jest okej. Ale jeśli jeszcze raz przyjdzie ci coś podobnego do głowy to pożałujesz.

-Nie martw się. Nie przyjdzie

Powiedział Yaku zaciskając swoje ręce na dłoni Lev'a a ten natomiast wtrącił po chwili.

-Dopilnuje tego.

Po czym oboje ruszyli w kierunku swojego pokoju. Po drodze jednak Yaku dostrzegł ostrze wyrzucone przeze mnie. Spojrzał się na nie po czym po połączeniu faktów, szybko zwrócił się bezpośrednio w stronę Noyi

-Jeszcze raz strasznie cie przepraszam.

Po czym obaj zniknęli z naszego pola widzenia.

Noya natomiast cały się trzęsąc postanowił wtulić się w mój tors i wyszeptać.

-Chce już iść spać.

Niedługo po tym spełniłem prośbę chłopaka tuląc go do snu.

Dawno dawno temu... Na obozieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz