Pov:
KurooPodczas gdy razem z Bokuto wędrowaliśmy korytarzami ośrodka, rozmawiając o wszystkim i o niczym, nagle naszym oczom ukazał się biegnący ze schodów libero Karasuno.
Chłopiec zeskakiwał ze schodków w takim tempie, że przed dwoma ostatnimi stopniami podwinęła mu się noga, przez co ten runął na stojącego bliżej schodów Bokuto.
-Hej! co się stało?
Spytał, dostrzegając łzy na jego policzkach.
Noya mówił bardzo chaotycznie niewiele udało nam się z tego wyłapać, ale z tego co zrozumiałem. Byli razem z Yaku na dachu.
Ja jako kapitan postanowiłem sprawdzić co stało się z naszym libero, natomiast Bokuto miał dopilnować by Nishinoya trafił w ręce swojego zespołu.
Otwierając drzwi, prowadzące na dach, ujrzałem naszego Morisuke, siedzącego na ziemi, zalewającego się łzami podobnie a może nawet bardziej niż Noya.
Gdy nasze przerażone i zdezorientowane wzroki się spotkały, ten szybko odwrócił go w inną stronę, po czym dodał opanowanym, lecz wciąż drżącym głosem
-Jestem beznadziejny prawda?
Zanim jednak zdążyłem zaprzeczyć, ten kontynuował
-Zraniłem Noye byłem strasznie samolubny myślałem... Byłem przekonany, że on też tego chce...
Podchodząc do Yaku i pomagając mu wstać na proste nogi, spytałem
-Yaku co takiego zrobiłeś?
Ten ze wstydem odwrócił głowę i półszeptem dodał
-Pocałowałem go...
Prawdę mówiąc, nie zastanawiałem się długo nad tym co zrobić sprowadziłem libero na dół i kazałem czekać na siebie. Po nie całych trzech minutach byłem z powrotem, ciągnąć za sobą jeszcze jedną osobę.
-Lev? Po co on tu?
Odparł z pretensjami Yaku, widząc mojego gościa.
Natomiast ja, otwierając kantorek na szczotki zaprosiłem ich do środka.-Lev prosił abym ci tego nie mówił, ale biorąc pod uwagę okoliczności jeszcze mi podziękujecie. Lev za tobą szaleje, Yaku. Odkąd bliżej cię poznał nie może przestać o tobie mówić.
Spojrzałem się na mocno zarumienionego środkowego, po czym Yaku odparł.
-Po co mi to mówisz? Czemu akurat teraz?
-Bo akurat teraz tego potrzebujesz.
Zwracając się do Leva szybko nakreśliłem mu całą sytuację i dodałem już do obydwu.
-A teraz oznajmiam, że jesteście oficjalnie zwolnieni z dzisiejszego wieczornego biegania.
Po czym zamknąłem drzwi kantorka na klucz. A po chwili, po której niemiłosierne dobijanie się i próby otwarcia drzwi ucichły postanowiłem sam udać się na zbiórkę.
Pov:
YakuPo tym jak Lev odpuścił sobie dobijanie do definitywnie zamkniętych drzwi, zwrócił swój wzrok na mnie, na co automatycznie opuściłem swój, wpatrując się w podłogę. Kątem oka zobaczyłem jak Lev siada naprzeciwko mnie i niezwykle niepodobnym do siebie spokojnym tonem głosu zaczął mówić.
-A więc pocałowałeś Noye... Czujesz coś do niego?
Odpowiedź była niezwykle trudna bo po pierwsze dowiedziałem się że Lev mnie lubi, więc mógłbym zranić kolejną osobę a po drugie miałem straszne wyrzuty sumienia po tym jak zauważyłem reakcje Nishinoyi.
-Nie wiem...
Odpowiedziałem zresztą zgodnie z prawdą
-Jak to nie wiesz?
-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz i niż mi się wydawało. Lubię go, ale po tym jakiego go dzisiaj zobaczyłem przerażonego tym co zrobiłem, nie mam odwagi się więcej do niego zbliżyć w jaki kolwiek sposób.
-Chyba muszę cie zmartwić...
Odparł Lev a te słowa wprawiły mnie w mały atak serca.
-Noya ma chłopaka, Azumane Asahi, as Karasuno. Zresztą ten sam który zrobił mu rano awanturę na stówce, że zabrania ci się z nim spotykać, ale Noya najwyraźniej go nie posłuchał.
-Oni pokłócili się przeze mnie?...
Stwierdziłem niedowieżając, po czym oparłem się plecami o ścianę podkuliłem nogi i przytrzymując je jedną ręką pozwoliłem aby druga dłoń oparta o kolano swobodnie sobie zwisała i schowałem twarz czerwoną ze wstydu za samego siebie, między kolana. Zacisnąłem mocno powieki zastanawiając się jakim idiotą trzeba być aby tego nie zauważyć.
Po chwili jednak poczułem dotyk niezwykle ciepłej dłoni jak się okazało należącej do chłopaka.
Postanowiłem odbić piłeczkę.-Lev... To co mówił Kuroo to prawda? Lubisz mnie?
Ten po chwili lekko czerwony potwierdził kiwając głową.
-Ale nie martw się nie zamierzam cie całować ani nic.
Dodał zaraz po tym śmiejąc się sam do siebie to jednak sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej i kolejne łzy zaczęły napływać mi do oczu.
-Oj przepraszam nie chciałem cie zranić. Zawsze coś palne zanim pomyślę.
-Chyba obaj tak mamy.
Stwierdziłem uśmiechając się do niego co zaraz on również odwzajemnił. Przybliżył się do mnie nieznacznie, by otrzeć moje łezki po czym odparł.
-Zimno ci?
To trochę mnie skołowało, ale czując różnice między moją temperaturą ciała a jego faktycznie mógł dojść to takich wniosków
-Niespecjalnie.
Odparłem lecz czując ciepło jego dłoni w dalszym ciągu spoczywającej na moim policzku zapragnąłem go więcej.
Więc najpierw chwytając jego dłoń, wtuliłem się w niego, kładąc moją głowę na jego kletce piersiowej. Ten lekko skołowany, ale nie odpychał mnie od siebie, ani nie protestował, tylko dodał.-Chyba jednak trochę zmarzłeś. Nerwy robią swoje co?
Po czym objął mnie swoimi ramionami i całym swoim ciepłem.
-Nie znałem cię od tej strony. Nie wiedziałem że potrafisz taki być...
Ten wydając z siebie zaledwie cichy chichot gładził mnie swoją dłonią po moich włosach usypiając mnie co finalnie mu się udało.
Pov:
NishinoyaJestem strasznie wdzięczny Bokuto i Kuroo za opanowanie sytuacji, mimo wszystko rozmowa z kimkolwiek to ostatnia rzecz na którą w tamtej chwili miałem ochotę.
-Bokuto... Może ty idź poszukać kogoś z Karasuno a ja pójdę do łazienki.
Odparłem by chodź na chwilę zniknąć z czyjegokolwiek pola widzenia. Ku mojemu zaskoczeniu Bokuto niechętnie przystał na moją propozycję. I zaraz po zatwierdzającym kiwnięciu głową, udałem się w stronę toalety.
CZYTASZ
Dawno dawno temu... Na obozie
Teen FictionDróga część "To tylko obóz" Jeśli jej nie czytałeś to radzę nadrobić bo mogą pojawić się się spojlery. Kolejny obóz naszyych bohaterów z karasuno. Tym razem towarzyszą in również Liceum Nekoma i Akademia Fukurodani. Co ciekawego morze się wydażyć po...