25. Olivia - Sięga po pistolet

20.8K 634 104
                                    

Uwaga! Scena +18. Ostrzegam jest drastyczna!

Pomysł Carla z kolacją i zwiedzaniem nie wypalił z czego cieszę się jak małe dziecko. Nie mam ochoty spędzać z nim czasu sam na sam. Boję się go. Jest nieobliczalny, popędza go mój strach. Czym niszczy moją duszę. Już ją zniszczył. Jest jak rosyjska ruletka zabiera wszystko. Traktując moje uczucia jak gówno. Wpatruję się w biały sufit. Chociaż nic ciekawego w nim nie ma, wydaje się lepszym wyjściem niż patrzenie na gębę tego fiuta. Nienawidzę go, byłby pierwszą osobą, którą bym zabiła. Pragnę się go pozbyć, chociaż wiem, że i tak nie mam z nim najmniejszych szans. Wzdycham. Wstaję z łóżka zakładam na nogi kapcie. Chciałabym przez chwilę żyć jak dawniej, na mojej Sycylii. Zdala od Carla. Odkręcam się w stronę drzwi, gdy słyszę naciskanie na klamkę. Do środka wchodzi nabuzowany Carl. Jest wkurwiony idzie w moją stronę jak rozjuszony byk. Staram się być spokojna. Zdejmuję białą koszulę nie żałując guzików, rozrywa ją.

– Robisz to co ci każe albo  przestrzele cię na wylot – sapie ostro wyciągając pistolet. Chcę uciekać, ale drzwi zostały zamknięte na klucz. Wstaję i czym prędzej chcę iść do łazienki. Jednak Carl zatrzymuje mnie i popycha na komodę. Mocno uderzałam głową o róg meblu. Nie wiem przez moment gdzie jestem i co się dzieje. Wstaję o własnych siłach ledwo co staję na nogach. Idę, ale upadam na podłogę. Oprawca podchodzi do mnie szarpie mnie za włosy. Syczę z bólu jaki mi zadaje. Szamotam się, ale nie osiągam zamierzonego efektu. Zostaję mocno rzucona na łóżko i przygnieciona ciężarem jego ciała. Mówił mi, że się zmienił, że już go to nie jara, a jednak. Rozkłada moje nogi i przymocowywuję je do poręczy łóżka. To samo robi z rękoma, a ja nie wiem co zrobić, co powiedzieć, by się opamiętał.

– Carl przestań do cholery! – krzyczę, ale metalowe kajdany zaciskają się na mnie. Krzyczę z bólu. Metal rozcina moją skórę. Carl muska ustami moją skórę, ale jedynie co czuję to ból i mocne pieczenie.

Ruszam głową, by miał jak najmniejszy dostęp do mojej szyi. Jednak podnosi się i poddusza mnie. Walczę o każdy oddech. Gdy przestaję wybucham płaczem. Podciąga moją koszulę nocną i całuję całą sylwetkę. Przenosi język na piersi. Obrysowuję brodawki językiem. Wierzgam się, niech coś się stanie i odciągnie go od mnie. Błagam. Niech coś go zabije. Niech wreszcie zniknie i nie krzywdzi innych.

Dmucha na moje piersi a ja mam ochotę rozpaść  się i już nie złożyć. Zakończyć to wszystko.  Chcę w końcu życ stabilnie, żyć w szczęściu i miłości bez obaw o jutro. Ssie moje sutki. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Szarpie się, ale jedyne co tym osiągam to kolejną falę bólu.

– Nie wierć się tak kochanie – mruczy. Nic już nie jest w stanie zniszczyć mojej psychyki, ponieważ jej już nie ma. Nie istnieje.

– Przestań proszę! – ponawiam próbę po raz kolejny. Dalej nic ją nie zyskuję. Tylko jego ciekawski wzrok.

– Co dostanę w zamian za to? Pamiętaj w życiu nie ma nic za darmo – wkłada we mnie dwa swoje palce, a ja syczę z bólu.

–  Masz jęczeć z rozkoszy, a nie żałośnie beczeć! – krzyczy. Nie sprawia mi to żadnej przyjemności. Nie mam już siły płakać. Jego palce zagłębiają się, a ja nie wiem czy opłaca mi się już żyć. Chyba czas się zabić. Pozbywa się reszty ubrań. Uwalnia moją rękę i obejmują nią swoje przyrodzenie. Niech weźmie sobie pierwszą, lepszą dziwkę i oszczędzi mnie. Nie robię nic, nie ruszam ręką. Tylko tym go denerwuję.

– Nie wkurwiaj mnie! – syczy. Niech się smaży w piekle. Niech go pochłonie. Płacząc ruszam ręką w górę i w dół. Szlocham jeszcze mocniej, gdy patrzę na jego twarz, która czerpie z tego przyjemność.

– Mam coś co sprawi ci niezapomnianą przyjemność – wstaję i sięga po pistolet. Moje oczy rozszerzają się. Nie zrobi tego, nie może! Szarpie się jeszcze mocniej. Widzę jego tryumfujący uśmieszek. Jest z siebie zadowolony. Podchodzi do mnie. Znowu jestem zdana na jego łaskę. Wykrzykuję jak bardzo go nienawidzę. Jak bardzo chcę, by umarł. Siada na mnie okrakiem i więzi moją rękę. Z tej perspektywy ma widok na całe moje ciało, może z nim robić to co mu się żywnie podoba. Niedobrze mi od jego wzroku, który bez wsydu wpatruję się w moje bolące krocze. Każe mi otworzyć usta, wpada w szał, gdy tego nie robię. Każe ssać mi pistolet. Czuję smak tego z czego jest wykonany. Perfidnie patrzy się na mnie jakby przed  chwilą wygrał los na loterii.
Wyjmuję go, a  ja czuję wielką ulgę. Płaczę, ale płacz nic nie daję. Tylko się nakręcam. Liże łapczywie  moją łechtaczę. Bawi się nią, bawi się moim strachem. Gdy w końcu przestaję bierze do ręki pistolet i go przeładowuję. Jest naładowany. W każdej chwili może strzelić. Wpycha go we mnie. Płaczę, czuję go w środku. Każdy ruch sprawia mi niewyobrażalny ból. Porusza nim i wyjmuję. Wszystko mnie piecze. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu. Robi to co raz szybciej. Deptając moje uczucia. Jego wzrok jest zdeterminowany, by osiągnąć cel. Staram się robić wszystko, by jak najmniej bolało. A myśl, że w każdej chwili mogę zginąć napaja mnie panicznym strachem.

-----------------------------------------------------------------

Ugh... Jednak Carl się nie zmienił. A był tego taki pewny.

Okiełznać Diabła [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz