44. Riccardo - Idealna

17K 650 200
                                    

- Przechylcie - grzmię, a wiszące nad głową wielkie, metalowe wiadro przechyla się i na głowę Lorenzo leci wrzątek. Krzyczy i kręci się. Uśmiecham się na ten widok. Pragnełem go od początku, gdy dowiedziałem się, że mój syn żyje. To jedyna atrakcja, która czeka go dziś, bo mam zamiar raczyć go takimi niespodziankami codziennie.

Dwa tygodnie później

Od tygodnia jesteśmy w Hiszpanii. Jeszcze nie pytałem się o decyzję Olivii. Jednak doskonale wiem, że ona sama coraz częściej o tym myśli. Spoglądam jak Olivia wraz z Lucą budują zamki z piasku.
Ona jest idealna pod każdym pieprzonym względem. To z nią chcę spędzić resztę swojego życia i mieć gromadkę małych dzieci. Luca coraz bardziej przekonuje się do wszystkich. Już nie raz zdarza mu się przybiegać nad ranem do naszego łóżka i nurkować pod kołdrę. Śmieje się, skacze, pokazuje humorki. Doskonale wiem, że minie jeszcze trochę czasu, gdy powie do mnie tato, ale zrobię wszystko, by stało się to jak najszybciej. Ma dopiero cztery lata, ale za dziesięć zacznę go wtajemniczać w naszy rodzinny biznes.

Ojciec chwilowo zajmuje się moimi obowiązkami. Stwierdził, że przyjemnie jest wrócić na stare śmieci. Mama już nie może się doczekać, gdy zobaczy wnuka, a Elena jest już w Londynie. Trudno było nam się z tym pogodzić, ale ona chce normalnego życia bez mafii. To jej decyzja, a już nie jest taka młoda. Ma tyle lat co ja. Trzydzieści dwa. Dużo osób w jej wieku ma już dwójkę dzieci. Życzę jej, by poznała fajnego faceta, aby tylko nie taką cipe.

To dziwne uczucie być ojcem. W sercu rośnie drugie miejsce na kolejną osobę. Teraz oni oboje są moim światem. Zrobię wszystko, by byli szczęśliwi.

- Chodź! - woła Olivia i wyciąga w moją stronę rękę. Plaża jest prywatna i należy do mnie, więc jest tu idealna cisza i spokój. Kręcę głową i z uśmiechem do nich idę. Luca wchodzi z Olivią za ręke do wody. W ciągu tych dwóch tygodni zauważyłem, że mój syn jest diabelnie uparty i jak czegoś chce to nie ma przebacz. Czasami Olivii uda się go namówić na zmianę decyzji. Jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Tak samo jak jego tata.

Zdejmuje buty i wchodzę do wody. Przytulam Olivię do swojego boku. Razem obserwujemy jak Luca chodzi z wiaderkiem po wodę i z powrotem.

- Podjęłam decyzję - mówi. Patrzy mi w oczy, a ja nie wiem co mam powiedzieć. Obawiałem się tej chwili. Tak cholernie boję się, że ją stracę ją poraz kolejny. Następnego razu nie przeżyje.

- Mam nadzieję, że w twojej sypialni jest jeszcze miejsce dla mnie - mówi czule i całuję mnie w usta, jednak szybko się odrywa, gdy słyszymy ciche "bleee"

- W naszej sypialni zawsze było dla ciebie miejsce - szepcze i się uśmiecham. Zaczynamy nowy rozdział w trójkę, jako rodzina.
A kto wie może udało mi się strzelić następnego potomka rodziny Dutti...

- Pani Dutti dziś Pani nie odpuszczę - całują ją w czoło. Od jakiegoś czasu Olivia zrobiła się strasznie marudna. Czasem nie poznaje własnej kobiety. Raz chcę mnie kokietować, a chwilę później wybucha płaczem, a mój fiut jak stał tak stał. Mdłości minęły co za szczęście.

- Jeszcze nie Dutti...

- Mogę Ci obiecacać, że zaciągnę cię choćby siłą do ołtarza - prycha i krzyczy do, by Luca nie szedł tak daleko. Dokładnie pokazała mu, do którego momentu może iść. Podoba mi się, podoba mi się to, że jest mamą.

- Co tak patrzysz? - pyta ściągając brwi.

- A może byśmy się postarali o drugiego takie brządąca. Taką małą córeczkę? - otwiera szeroko oczy i kręci głową.

- Spierdalaj. Chyba, że będziesz rodził za mnie - oburza się. To jednak nie był dobry moment na poruszanie takiego tematu.

- Ale...

- Nawet o tym nie myśl. Na pewno nie teraz. Wystarczy mi dwójka dzieci - marszczę brwi. Dwójka? - Ty i Luca oczywiście.

Prycham. Już ja jej pokaże. Zamienie jej te zasrane tabletki antykoncepcyjne, które bierze od trzech tygodni na zasrane witaminki. Nie tak się za mną gra Panno Dutti. Już ja jej utemperuje cięty języczek. Wracam na piasek, zakładam buty i idę od sypialni zrobić to, na co mam ochotę.

- No nie mów, że się obraziłeś?! Jak kobieta w ciąży! - wyrzuca ramiona w górę.

- Jak na razie to ty się ciągle obrażasz - odkrzykuje.

Oj kochanie ty jeszcze nie wiesz co cię czeka...

Wchodzę po schodach i od razu biegnę do góry. Jej tabletki chowam w kieszeń spodni i zastępuje takimi samymi z wyglądu, które zrobił dla mniej specjalnie mój chemik. Wszystkie tabletki wyrzucam do muszli klozetowej i spłukuje. Z uśmiechem idę do biura. Pragnę jej widoku z brzuszkiem.

--------------------------------------------------

Co ty na to powiecie? 🤣❣️

Okiełznać Diabła [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz