29. Riccardo - Sto róż

20.7K 702 129
                                    

Usiadłem na krześle na przeciwko zwisającego z sufitu Carla. Chęć mordu była tak ogromna, że ledwo powstrzymywałem się, by od razu nie władować mu kulki w łeb. Spoglądam na jego poturbowaną twarz, którą częściowo podpalałem zapalniczką, którą na codzień zapalam papierosy.

Patrzy na mnie, a jego oczy są podpuchnięte. Będę go męczył dopóki nie będę miał dość. Zniszczę go. Zniszcze go tak samo jak on zniszczył ją. Zakazany owoc to zakazany owoc. Go nie powinno się zrywać. On to zrobił i za to spotka go sroga kara.

– Zapamiętaj jedno! Będziesz żył tyle dni na ile ci pozwolę. Lepiej zaczynij się modlić – mówię opanowanym głosem na koniec pluje na niego, jak na nic nie wartego śmiecia. Zamyka oczy i wzdryga się. Szamota się. Jednak nigdy nie wyjdzie stąd o własnych siłach. Już po nim.

– Fabio! – wołam jednego z moich ludzi, który stoi w rogu pomieszczenia. Jest popierdoleńcem. Eliminuję każdego. Boi się go każdy, kto spotka go w ciemnej uliczce. Idzie w moją stronę powolnym wzrokiem z tym typowym dla siebie uśmieszkiem psychopaty.

Podchodzi do niego od tyłu. Ściąga mu bokserki. Podaję Fabio broń, którą Carl zgwałcił Olivię. Ten za to wpycha mu ją w dupe. Siadam na przeciwko i napajam się jego krzykami, które celuje w moją stronę. Groźby, które nigdy się nie spełnią. Uśmiecham się w jego stronę.

– Synu! – po całej piwnicy rozbrzmiewa głos mojego ojca. Rozkładam luźno nogi. Patrzę w stronę drzwi. Wzrok mojego ojca pada w stronę Fabio i Carla. Marszczy brwi po czym wybucha szczerym śmiechem. Rodzina popierdoleńców. Podchodzi w moją stronę. Z podziwem patrzy na obrazek, który rozgrywa się przed nami. Wstaję, by usiadł na moim miejscu.

– Idź do niej. Czeka na ciebie. Wczoraj odwiedziła ją matką z Eleną. Pewnie od raną ją katują –  mówi wyluzowanym tonem głosu.

– Wróciłeś na stare śmieci? – mówię rozglądając się po całym pomieszczeniu. Tynk odpada. Śmierdzi stęchlizną. Na ścianach jest zaschnięta krew. Brak okien, ale za tu multum technologii.

– Przyjemnie jest wrócić. To takie... A te krzyki. Muzyka dla mych uszu. Czuję się jak wtedy gdy poznałem twoją matkę – śmieje się. Sięga po paczkę papierosów. Wkłada do ust jednego i zapala. Częstuję mnie a ja robię to samo.

– Fabio już starczy! – krzyczę do niego, a ten odsuwa się i jednym ruchem pozbawia drania zębów.
Wychodzi.

– Idź do niej, proszę. Olivia cię potrzebuję. Zajmę się nim – wychodzę dając znak Doriano, że ma iść ze mną. Wychodzimy z budynku, który kiedyś był pralnią. Kierujemy się do czarnego BMW. Jesteśmy w polu, ale do miasta nie jest daleko.
Wsiada od strony kierowcy, a Doriano na miejscu pasażera. Wyjechanie na betonową drogę zajmuję nam dziesięć minut. Baza oddalona jest kawał drogi, by nikt nie powołany na nią nie trafił. Budynek funkcjonuje przed japońskim psami jako opuszczona pralnia. Tak na prawdę został zbudowany na moje polecenie. Jest twierdzą. Koło piwnicy znajduję się tajna produkcja najlepszej jakości marihuany. Obroty wzrastają z każdym dniem. Ojciec rządził całą Europą to ja postanowiłem poszerzyć horyzonty. Japonia jest moja.

Jadę szybko, wyprzedzam samochody. W oddali widzę Tokio. Pogoda jest piękna, idealna dla turystów. Jednak już niedługo wrócę na Sycylię, a tu pozostanie tylko mała część moich oddziałów.

– Stary zwolnij, bo nas zabijesz – śmieje się. Otwierając szybę w aucie. Wystawia przez nią rękę. Wyjmuję fajkę, wkłada ją do ust, zapala i zaczyna palić.

– Zasmrodzisz mi samochód – warczę. Zwalniam przed miastem.

– Tylko oddychaj – nabija się ze mnie, a ja mam ochotę wybić mu zęby.

– Wiesz co? Czasem zastanawiam się jakim cudem te wszystkie dziewczyny tak na ciebie lecą?

– To proste stary. Mam dużego fiuta w porównaniu do ciebie – wybucha śmiechem i wyrzuca peta na asfalt – Nigdy nie mierzyliśmy. Może czas to zmienić? Tylko pamiętaj, jeśli ci się spodoba. Nie jestem gejem. Kręcą mnie tylko kobiety – nabija się ile wlezie. Kręcę z niedowierzania głową.

– Wychodzi na to, że ty proponując to mi nie jesteś w stu procentach hetero – rozwijam temat. Każdy dobrze wie, że czasem lubimy poczuć się jak dwójka gówniarzy. Od małego musieliśmy świecić przykładem. Stać się dorosłymi. To popieprzone, ale cóż.

– Weź lecz się – mówi po chwili. Obaj zakładamy na nos okulary przeciwsłoneczne.

Wjeżdżam do miasta w wyśmienitym humorze. Nie pozwolę jej odejść. Nie po tym jak zdałem sobie sprawę, że oddałbym jej wszystko. Kocham ją. Przyznam się. Wiem, że w naszym świecie jakiekolwiek pozytywne  uczucia są minusem.
Mogą nas zabić, jeśli ktoś ją skrzywdzi rojebie go. Zostanie panią Dutti czy jej się to podoba czy nie...

– Zajedziemy po kwiaty – mówię cicho zjeżdżając na parking. Parkuję i wychodzę.

– Jego to na prawdę pojebało. Romantyk się znalazł! – słyszę za plecami i uśmiecham się. Trochę romantyzmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Nawet taki Diabeł jak ja musi mieć swoją Diablice.
Doriano ma rację, cipieje, ale podoba mi się to. Dla niej mogę być romantykiem, mogę nosić ją całymi dniami, całować po stopach. Dla moich ludzi będe potworem, w łóżku z moją kobietą będę Diabłem i Aniołem.

Wchodzę do budynku w kamienicy. Od ilości zapachów zaczyna kręcić mi się w głowie. W całym pomieszczeniu poustawiane są kwiaty. W rogu pomieszczenia stoi drewnaina, wysoka lada. Na pomarańczowych ścianach wisi mnóstwo obrazów martwej natury.

Podchodzę do starszej kobiety, która uśmiecha się do mnie życzliwie. Odkłada pomarańczową tasiemkę i nożyczki na półkę za sobą.

– Czego pan sobie życzy? – pyta uprzejmie.

– Poproszę bukiet ze stu róż – mówię spokojnie chociaż mój głos zdradza zdenerwowanie. Kurwa! Zachowuję się jak prawiczek przed pierwszym razem.

– Już się robi. Pańska partnerka musi być szczęściarą, że ma takiego mężczyznę koło siebie – uśmiecham się. Gdyby ta kobiecina wiedziała o czym mówi.

Po kilku minutach dostaję do ręki ogromny bukiet pełen czerownych róź. Płacę i wychodzę. Doriano, gdy mnie widzi wybucha śmiechem. I pomyśleć, że ten facet w tej chwili mógłby zabić. Zachowuje się jak gówniarz po pierwszym piwie wybitym w krzakach.
Wsiadam do auta.

– Trzymaj – mówię, a róże przysłaniają jego przebrzydłą mordę. Chociaż teraz mam ładny widok.

---------------------------------------------------

Riccardo postanowił walczyć o Olivię. I wreszcie przyznał się do swoich uczuć. Do głowy teraz wchodzi mi pytanie czy mam planować ślub. 😂

Chciałam, żebyście poznały Riccardo z tej przyzwoitej strony. Jako normalnego faceta.

A i zdradzę wam coś jeszcze.
Przyjrzyjcie się bardziej Fabio... 🤭🤫

Okiełznać Diabła [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz