37. Olivia - Ostatni pocałunek

18.8K 622 85
                                    

Dziewczyny wyciągnęły mnie na plażę. Nie ubierałam stroju, bo dobrze wiedziałam, że nie będę gotowa odsłonić swoje ciało. Założyłam zwiewnął, letnią, sukienkę do kostek. Sandałki i kapelusz. Rozłożyłam się na leżaku. Sam i Eva rozmawiają o nowej letniej kolekcji, jednak ja wolę w stu procentach skupić się na odprężeniu i poddaniu się chwili. Otwieram jedno oko, gdy mój telefon wibruje. Podpieram się na łokciach. Biorę go do ręki i odblokowuję. Uśmiech wkrada się na moją twarz, gdy widzę wiadomość od Riccardo.

Będziemy za trzy godziny. Gdzie będziecie?

Uśmiecham się i wystukuje odpowiedź.

Mamy iść do baru na piwo. Zadzwoń jak będziesz na miejscu. Ta sama plaża co wtedy.

Odkładam komórkę. Czuję baczny wzrok dziewczyn na swojej twarzy. Odkręcam głowę.

– Co? – śmieje się.

– Romeo napisał? – Sam pyta się i porusza znacząco brwiami. Wariatka.

– Mamy kupować zatyczki do uszu? – uśmiechają się, a ja wykorzystuje moment i rzucam w nie piaskiem przy okazji spadając z leżaka. Wybuchają śmiechem, a ja jęczę z bólu. Podnoszę się strzepując piasek z sukienki. 

– Nie bój się nic takiego nie będzie miało miejsca – kładę się z powrotem. Nie mam zamiaru do tego dopuścić. Jeden raz wystarczy. To prawda seks z nim nie ma sobie równych, ale mam narzeczonego i o innym facecie nie powinna myśleć w taki sposób.

– Dziewczyno znowu o nim myślisz? To burak. Nawet się tobą nie interesuję. Powinnaś kopnąć go w dupe – wzdycha i kręci głową. Sam ma już otworzyć usta jednak widzi, że już mi starczy. Dziewczyny od zawsze go nie lubiły. Nie wiem czemu jestem przy nim szczęśliwa.

– Nieprawda Eva. Dzwonił do mnie wczoraj – dziewczyny prychają jakby to było coś złego, a nie jest. Patrzę na horyzont. Dość mam już tego tematu.

– Wczoraj? A ostatnio kiedy trzy dni temu? Jakby naprawdę był w tobie szaleńczo zakochany dzwoniłby codziennie i to kilka razy dziennie.

– Pracuje – mówię krótko jednocześnie ucinając temat. Słyszę jak mówią sobie coś pod nosem jednak puszczam to mimo uszy. Czasami warto po prostu się zamknąć i czegoś nie komentować. Wzdycham upijając łyk soku pomarańczowego. Poprawiam się wygodniej. Spoglądam na małego chłopczyka robiącego zamek z piasku pod uważnym okiem mamy. Wygląda na około trzy lata. Ma brązowe włoski za ucho. Śmieje się, jest pochłonięty zabawą. Jeszcze nie wie jaki ten świat bywa okrutny.

Czasami myślę, że bardzo chciałabym mieć takiego małego brzdąca. Uczyć go życia, przytulać ile się da. Odprowadzać do szkoły, dawać całusy na pożegnanie do tego momentu aż powie, że robię mu siarę przed kolegami. Czytać książki do snu. Patrzeć jak osiąga sukcesy, przeżywa pierwsze miłostki. Poznaje kobietę swojego życia, ma na palcu obrączkę i dziecko w drodze. Jednak nigdy nie będzie mi to dane. A ja zgodziłam się na to podchodząc do tego na spokojnie i zdrowo. Wiele razy proponowałam Mattowi adopcję, jednak mówił, że nie wie czy byłby wstanie pokochać nie swoje dziecko. Uszanowałam jego decyzję. Jednocześnie przechodząc małe załamanie. Byłam w takim momencie życia, że pragnęłam tego dziecka. Nie myślałam o niczym innym. W głowię mi były małe ciuszki, wózki, gryzaki, łóżeczka. Jednak to już przeszło. Wiem, że sama dobrowolnie się na to zgodziłam.

Biorę telefon, przeglądam social media, gdy dostaję odpowiedź.

Pilnujcie się. Pamiętaj zabiję każdego kto Cię tknie. Rozpierdole cały świat w powietrzę, jeśli będzie trzeba

Okiełznać Diabła [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz