Rozdział 10

730 44 0
                                    

Czkawka

W twierdzy jest tłoczno, gorąco, a woń słodkiego miodu unosi się w powietrzu. Stół zastawiony jest najlepszym jedzeniem, które znika w żołądkach gości. Nie chcę wiedzieć, gdzie wyląduje po tym jak zmiesza je alkohol. Skoczna muzyka rozbrzmiewa, a gromada ludzi tańczy w takt śmiejąc się radośnie. Jeźdźcy siedzą przy stole niewielki kawałek od wyjścia. Są tak pochłonięci rozmową i piciem trunku, że nie zwracają na nic szczególnej uwagi. Tata pewni siedzi przy głównym stole na końcu sali gawędząc z Pyskaczem i gościem specjalnym jakby on to określił.

– Czkawka, chodźcie do nas! – Mieczyk woła moje imię.

Patrzę na blondynkę stojącą obok mnie i podziwiającą otoczenie. Łapię ją za rękę i ciągnę do stolika, który zajmowali przyjaciele. Nie wyrwała dłoni, a z ochoczą ruszyła za mną.

– Zaszczyciła nas zwyciężczyni wyścigów. – Szpadka upija nieco miodu gromiąc Astrid spojrzeniem, ale się uśmiecha. – Gdyby nie nasz bohaterski Czkawuś, wygrana byłaby moja.

– Nasza. – poprawia Mieczyk.

Wsysam płytkie powietrze i powstrzymuję się by nie złapać dwójki za uczy i nie powiesić na ścianie jak tarcze.

– Poradziłabym sobie świetnie sama. – odzywa się blondynka mijając mnie i podchodząc do stołu bliżej, by sięgnąć po kielich i nalać sobie wina. Moczy w nim usta wpatrując się we mnie tym swoim spojrzeniem mówiącym, że coś knuje. – Pozwoliłam mu się popisać. Czkawka lubi być w centrum uwagi.

– Czyżby? – spytali grupą równocześnie głosem zdziwienia.

– Ona wymyśla. – mówię całkiem poważnie i szczerze. Nienawidzę być w centrum uwagi i ona dobrze o tym wie. Czemu kłamie?

– Astrid, skąd jesteś? – pytanie Mieczyka powoduje, że dziewczyna odsuwa od siebie kielich i patrzy po wszystkich poza mną.

– To daleko stąd i wątpię bym kiedykolwiek tam wróciła, a na pewno nie na stałe.

– Dlaczego?

Wzrusza ramionami i wypija jeszcze trochę goryczkowatego napoju.

– Nie chcę.

– Świetnie się składa. – Sączysmark mruga do niej, a mi zasycha nagle w gardle. – Możesz zamieszkać na Berk. U nas nie będziesz się nudzić.

– Z pewnością. – odpiera z uśmiechem i odwraca do mnie twarz.

Myślę nad tym co powiedziała chwilę temu. Wątpi by kiedykolwiek wróciła do domu. Czy to możliwe, że nie chce więcej zobaczyć rodziców i przyjaciółki? Jasne rozumiem ją i wiem, że nie chce znów zostać pozbawiona wolności przez własnego ojca pełnego reguł, ale...

Czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia. Patrzę w bok i widzę ciemne oczy Valeri. Uśmiech zdobi jej twarz, a burza loków swobodnie opada jej na plecy i ramiona. Ma na sobie suknię do połowy łydek w kolorze beżu i brązowy pas oplatający jej talię. Wygląda pięknie.

– Długo was nie było. – Odwraca wzrok na Astrid, która w tym czasie odkłada picie na stół. Wpatruje się w ciemnowłosą obok mnie jakby zobaczyła ducha. – Więc, to jest ta Astrid dla której zwiewasz z Berk i narażasz się tacie. Miło wreszcie cię poznać. Jestem Valeria.

Astrid niepewnie ściska dłoń dziewczyny. Ukradkiem patrzy na mnie pytająco, ale milczę.

– Świetny lot. Co prawda nie znam się na smokach tak dobrze jak oni tu wszyscy, ale widać, że ty i twój smok macie bardzo dobrą relację między sobą.

War Of HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz