Czkawka
W twierdzy jest tłoczno, gorąco, a woń słodkiego miodu unosi się w powietrzu. Stół zastawiony jest najlepszym jedzeniem, które znika w żołądkach gości. Nie chcę wiedzieć, gdzie wyląduje po tym jak zmiesza je alkohol. Skoczna muzyka rozbrzmiewa, a gromada ludzi tańczy w takt śmiejąc się radośnie. Jeźdźcy siedzą przy stole niewielki kawałek od wyjścia. Są tak pochłonięci rozmową i piciem trunku, że nie zwracają na nic szczególnej uwagi. Tata pewni siedzi przy głównym stole na końcu sali gawędząc z Pyskaczem i gościem specjalnym jakby on to określił.
– Czkawka, chodźcie do nas! – Mieczyk woła moje imię.
Patrzę na blondynkę stojącą obok mnie i podziwiającą otoczenie. Łapię ją za rękę i ciągnę do stolika, który zajmowali przyjaciele. Nie wyrwała dłoni, a z ochoczą ruszyła za mną.
– Zaszczyciła nas zwyciężczyni wyścigów. – Szpadka upija nieco miodu gromiąc Astrid spojrzeniem, ale się uśmiecha. – Gdyby nie nasz bohaterski Czkawuś, wygrana byłaby moja.
– Nasza. – poprawia Mieczyk.
Wsysam płytkie powietrze i powstrzymuję się by nie złapać dwójki za uczy i nie powiesić na ścianie jak tarcze.
– Poradziłabym sobie świetnie sama. – odzywa się blondynka mijając mnie i podchodząc do stołu bliżej, by sięgnąć po kielich i nalać sobie wina. Moczy w nim usta wpatrując się we mnie tym swoim spojrzeniem mówiącym, że coś knuje. – Pozwoliłam mu się popisać. Czkawka lubi być w centrum uwagi.
– Czyżby? – spytali grupą równocześnie głosem zdziwienia.
– Ona wymyśla. – mówię całkiem poważnie i szczerze. Nienawidzę być w centrum uwagi i ona dobrze o tym wie. Czemu kłamie?
– Astrid, skąd jesteś? – pytanie Mieczyka powoduje, że dziewczyna odsuwa od siebie kielich i patrzy po wszystkich poza mną.
– To daleko stąd i wątpię bym kiedykolwiek tam wróciła, a na pewno nie na stałe.
– Dlaczego?
Wzrusza ramionami i wypija jeszcze trochę goryczkowatego napoju.
– Nie chcę.
– Świetnie się składa. – Sączysmark mruga do niej, a mi zasycha nagle w gardle. – Możesz zamieszkać na Berk. U nas nie będziesz się nudzić.
– Z pewnością. – odpiera z uśmiechem i odwraca do mnie twarz.
Myślę nad tym co powiedziała chwilę temu. Wątpi by kiedykolwiek wróciła do domu. Czy to możliwe, że nie chce więcej zobaczyć rodziców i przyjaciółki? Jasne rozumiem ją i wiem, że nie chce znów zostać pozbawiona wolności przez własnego ojca pełnego reguł, ale...
Czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia. Patrzę w bok i widzę ciemne oczy Valeri. Uśmiech zdobi jej twarz, a burza loków swobodnie opada jej na plecy i ramiona. Ma na sobie suknię do połowy łydek w kolorze beżu i brązowy pas oplatający jej talię. Wygląda pięknie.
– Długo was nie było. – Odwraca wzrok na Astrid, która w tym czasie odkłada picie na stół. Wpatruje się w ciemnowłosą obok mnie jakby zobaczyła ducha. – Więc, to jest ta Astrid dla której zwiewasz z Berk i narażasz się tacie. Miło wreszcie cię poznać. Jestem Valeria.
Astrid niepewnie ściska dłoń dziewczyny. Ukradkiem patrzy na mnie pytająco, ale milczę.
– Świetny lot. Co prawda nie znam się na smokach tak dobrze jak oni tu wszyscy, ale widać, że ty i twój smok macie bardzo dobrą relację między sobą.
CZYTASZ
War Of Hearts
Short StoryOn nic nie wiedział, Nie znał jej. Ona nic nie wiedziała, Nie znała jego. A potem spotkali się przypadkiem Los złączył ich ścieżki i nic nie było takie jak dawniej. (To opowiadanie już kiedyś było na Wattpadzie, ale wydarzył się wypadek i usunęło mi...