Kilka dni później
Czkawka
Szczerbatek uwielbiał służyć za urządzenie budzące człowieka. Normalnie lizał tak długo, aż nie wstałem i nie odpędziłem go, całkiem obudzony. I tak codziennie. Byliśmy nocnymi markami, dlatego pobudki o wczesnej porze były ciężkie.
– Zjemy coś i lecimy. – rzuciłem do smoka schodząc na dół. Oczywiście tata już wstał. Odgłosy z kuchni oznajmiały, że szykował śniadanie. – Cześć tato.
– Cześć – odparł krótko. Wziąłem miskę ryb i postawiłem przed mordką. Oblizał się zachwycony tym co dostał. – Późno wróciłeś do domu.
– Skąd możesz wiedzieć. Skoro nie interesuje cię moje zdanie, skoro ja cię nie obchodzę to nie powinno cię obchodzić, kiedy wracam do domu. – Spojrzał na mnie przez ramię. – Ale tak było zawsze. Przyzwyczaiłem się, że moje zdanie się nie liczy.
Zmarszczył brwi kiedy odpowiedziałem. Postawił na stole dwa talerze z nałożoną jajecznicą. Postawił dzban z mlekiem, oraz pokrojony wcześniej chleb.
Usiedliśmy do stołu.
– Nie przeżywaj tego tak bardzo. – Miałem złapać widelec, ale mój wzrok zatrzymał się na ojcu. Nie patrzył na mnie. Wziął się za nalewanie mleka. – Chcesz?
– Nie, nie chcę. – Wbiłem wzrok w talerz. Wziąłem trochę jajecznicy na widelec i wpakowałem do ust. Tata umiał gotować, ale nie umiał innych rzeczy, typu rozumienia mnie, lub uszanowania moich decyzji. – Możesz mi powiedzieć co ci nie pasuje?
– Nie wiem, o co ci chodzi. – Spokojnie mi odpowiedział, ale skłamał. Wiedział o co mi chodzi i chciał odbiec od tematu.
– Wiesz.
– Czkawka – oparł sztućce o talerz i pochwycił kubek. – Nie chodzi o to, że coś mi nie pasuje. Chodzi o twoje życie. Twoją przyszłość. Przyszłość Berk.
– Naprawdę? – Popatrzył na mnie jakbym spytał o coś idiotycznego. – Więc, dlaczego próbujesz mi ustawić wszystko po swojemu?
– O Thorze trzymaj mnie. Wcale tego nie robię. – Przewraca oczami i wraca do posiłku.
– Robisz. Specjalnie zaprosiłeś Albrechta, żeby przywiózł ze sobą tą... Valerię. Łazi za mną odkąd przypłynęła na Berk. Wiesz jak mi głupio, gdy muszę ją spławić?
– To jej nie spławiaj, proste. Daj jej szansę. To dobra dziewczyna.
Prychnąłem. Opadały mi ręce.
– Nie wątpię. Zrozum tylko, że nic do niej nie czuję. Nie... nie potrafię na nią spojrzeć jak na...
Astrid.
– Jak na...?
Tata wyrwał mnie z krótkiego zamyślenia.
– Jak na kogoś w kim jest się zakochanym.
– Ty nigdy nie byłeś zakochany. Daj sobie czas.
Nigdy nie byłem. Być może trochę się pozmieniało...
– To się nie zmieni. Nie ożenię się z nią.
– Nie stawiam cię jutro przed ołtarzem, ale za jakiś czas się pobierzecie. Nie wracajmy do tego. I zacznij jeść bo wszystko ci wystygnie.
Wstałem, chciałem odejść od stołu, ale ojciec krzyknął moje imię.
– Czkawka!
– Daj mi spokój!
CZYTASZ
War Of Hearts
NouvellesOn nic nie wiedział, Nie znał jej. Ona nic nie wiedziała, Nie znała jego. A potem spotkali się przypadkiem Los złączył ich ścieżki i nic nie było takie jak dawniej. (To opowiadanie już kiedyś było na Wattpadzie, ale wydarzył się wypadek i usunęło mi...