Czkawka
Przez pół drogi rozmawiałem z Eretem. Chcę go lepiej poznać. W końcu postanowił przyłączyć się do Jeźdźców smoków. Udowodnił, że można mu ufać.
Opowiedział czym się wcześniej zajmował, co robił, a to przypomniało mi Dagurze, przez odnalezieniem Heather. Był taki sam, tylko gorzej mu szło łapanie smoków. Opowiedział dla kogo pracował. Wspomniał o Drago Krwawej dłoni czy jakoś tak. Już samo to, że kazał powiesić Astrid w pod sufitem na łańcuchu i torturować budzi we mnie furię, a to co robi smokom pogarsza moje myślenie na jego temat. Powiedział jak ją znalazł i oddał w ręce łowców. Miałem ochotę wrzucić go do lodowatej wody, ale obronił się tym, że chciał jej później pomóc. Opowiedziałem mu o Berk. O tym, gdzie teraz zamieszka jeśli będzie chciał. Zgodził się, ale nie obiecał, że na pewno u nas zostanie.
Tematu Astrid nie poruszał, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. A ja nie poruszałem tematu Brietty, więc... no. Temat, który lepiej omijać został ominięty.Szczerbek ląduje w centrum wioski. Ściągam maskę i przytwierdzam do siodła.
– To jest to całe Berk?
– Jest większa. – odpowiadam brunetowi i schodzę z Szczerbatka. – Zaraz dostaniesz kosz ryb. – głaszczę przyjaciela po ciemnych łuskach, a on uśmiecha się patrząc swoimi wielkimi zielonymi oczami w moje.
Nagle słyszę dobrze znany mi śmiech. Odwracam wzrok w stronę kuźni skąd słychać radość i widzę tatę i Pyskacza, który przybija ząb niebieskiemu Zębiroku Zamkogłowemu.
– Oto i on! Chluba Berk!
Wszyscy skupiają na mnie oczy i choć się przyzwyczaiłem, jakoś nie specjalnie lubię być w centrum uwagi.
– Wreszcie raczył stawić się jak reszta. Hura! – Wchodzę do kuźni, a Pyskacz uderza mnie lekko młotkiem w naramiennik.
– Coś mnie zatrzymało. – odpowiadam pośpiesznie idąc do ojca. – Yyy, tato, zamienimy słówko? – Przedzieram się przez wiszące i stojące przedmioty zagracające kuźnię.
– Tak cię coś świerzbi, żeby mi coś powiedzieć? – Kładzie mi swoje silne ręce na ramionach. Obejmuje jednym i prowadzi do okienka, gdzie przyjmuje się zamówienia.
– Nie to o czym myślisz, ale tak. Świerzbi.
– Och, to zacnie! – Rzuca mi siodło i w ostatniej chwili je łapię nim obrywam w twarz. – No, lekcja pierwsza: Dobry wódz dba o swoich ludzi.
No rzesz, znowu o byciu wodzem? Nie chodzi mi o przejęcie dowództwa.
– Patrz. Czterdzieści jeden! – woła stając przed okienkiem.
– Moglibyśmy pogadać na osobności? – proszę, ale mnie nie słucha.
– Czterdzieści jeden!
Wiking spośród wielu wyłania się i pędzi do okienka. Ojciec mruga do mnie, a ja mało co nie wychodzę z siebie.
– Teraz ja! Cały dzień tu stoję. Chcę takie wysokie siodło z mnóstwem ćwieków i żeby miało wielgachny pojemny schowek.
A ja bym chciał mieć prawo decydować o swoim życiu i mieć prawo wyboru.
Nastaje cisza. Wszyscy patrzą na mnie, a ja zdaję sobie sprawę, że powiedziałem to na głos. Ojciec patrzy na mnie w zdumieniu, podobnie jak ten wiking składający zamówienie.
O rany!
– Oczywiście! Zrobi się. – zapewniam Wandala, przy okazji się uśmiechając. Odciągam ojca od wikingów i ciągnę za sobą w głąb kuźni. – Tato, serio to co chcę ci powiedzieć jest trochę ważniejsze od robienia siodeł.
CZYTASZ
War Of Hearts
Historia CortaOn nic nie wiedział, Nie znał jej. Ona nic nie wiedziała, Nie znała jego. A potem spotkali się przypadkiem Los złączył ich ścieżki i nic nie było takie jak dawniej. (To opowiadanie już kiedyś było na Wattpadzie, ale wydarzył się wypadek i usunęło mi...