Show must go on

1K 81 77
                                    

Taehyung westchnął zdenerwowany, kiedy światło po raz kolejny zmieniło swoją barwę z zielonego na żółty, a następnie czerwony, dosłownie w momencie, w którym miał przejeżdżać przez skrzyżowanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung westchnął zdenerwowany, kiedy światło po raz kolejny zmieniło swoją barwę z zielonego na żółty, a następnie czerwony, dosłownie w momencie, w którym miał przejeżdżać przez skrzyżowanie. Jakby tego było mało, droga do domu Jimina była dość długa i skomplikowana, przez co mężczyzna zdążył zabłądzić już co najmniej dwa razy. Był bardzo roztargniony, dlatego swoje pomyłki zganiał na nerwy. Taehyung nie wiedział czy kiedykolwiek w swoim życiu był bardziej zestresowany niż w tamtym momencie. Od powrotu z Tokyo i przyjęcia powitalnego w domu Jeona, które kompletnie nie wyglądało tak, jak wyglądać miało, minęły całe dwa dni i Kim poważnie bał się, w jakim stanie jest jego blondwłosy przyjaciel.

Dzień katastrofy Kim spędził u Jungkooka, starając się jakoś pozbierać go z podłogi i doprowadzić do stanu używalności. Potem, kiedy ta sprawa była już w miarę ogarnięta, pojawił się następny problem i Tae kolejne długie godziny musiał poświęcić swojej pracy i niecierpiącemu zwłoki klientowi (choć miał szczere obawy, co do tego, czy Jungkook będzie na siłach by pozować teraz przed kamerami). Kiedy skończył, zegar wskazywał godzinę osiemnastą i choć mężczyzna padał z nóg, czym prędzej wsiadł do samochodu, kierując się pod adres jednej z seulskich kamienic.

Spodziewał się naprawdę wielu rzeczy. Wyobrażał sobie morze zasmarkanych chusteczek walających się po podłodze i blond czuprynę wystającą z kołdrowego naleśnika, kilka pustych butelek po tanich alkoholach i smutnej zarzyganej buźki przyklejonej do muszli klozetowej. Bo możliwości, że przywita go puste mieszkanie, którego właściciel oddaje właśnie ostatni oddech, jego powieki opadają jak kurtyny zakończonego spektaklu, a ręka bezwiednie uderza o twardą ziemię, Taehyung nawet nie dopuszczał do świadomości. Chociaż tak naprawdę właśnie tego bał się najbardziej. Dlatego zaraz, kiedy podjechał pod odpowiedni blok, rzucił się pędem, wbiegając po stromych schodach i przeskakując po dwa lub trzy stopnie na raz.

Stanął jednak jak wryty, a na jego twarzy pojawił się grymas zdezorientowania, gdy po zatrzymaniu się przed drzwiami, jego uszy zostały zaatakowane przez cholernie głośną muzykę. Nie próbował nawet zapukać, bo wiedział, że w tym momencie, Jimin nie usłyszałby choćby wyjącej syreny alarmowej. Nacisnął klamkę, przeklinając w głowie bezmyślność przyjaciela, kiedy drzwi ustąpiły pod jego naciskiem.

- Jimin! - krzyknął, wchodząc do mieszkania i krzywiąc się z powodu raniącej jego bębenki muzyki. - Park Jimin do cholery! - wrzasnął ponownie, przekraczając próg skromnie urządzonej sypialni i zastając leżącego na łóżku blondyna, którego nogi oparte były na ścianie, a głowa zwisała w dół. Chłopak miał zamknięte oczy i gestykulował rękoma w rytm wydobywającej się z ogromnych głośników melodii. W ogóle nie zdawał sobie sprawy, że nie jest w mieszkaniu sam. A przecież Kim mógłby być seryjnym mordercą, czyhającym tylko na okazję by zatopić ostry nóż w kusząco odsłoniętej szyi. Co by było wtedy?

Taehyung przez chwilę stał zapatrzony w wielką wieżę stereo, zastanawiając się skąd Park wytrzasnął takiego giganta. Po chwili pokręcił jednak głową i jednym ruchem wyłączył urządzenie, bojąc się, że od tych decybeli zaraz sufit spadnie im na głowy.

There for u {Jikook}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz