Rozdział. 19

121 2 0
                                    

Minęły 2 tygodnie odkąd się pogodziliśmy i wróciliśmy do Sandomierza. Asia jest zadowolona z swojej pracy, na razie mieszka ze mną w domu, ale szuka swojego lokum. Jestem niezmiernie zadowolona, że w końcu wszystko się ułożyło. Dzisiaj Przemek zabiera mnie na piknik, od rana kiedy jesteśmy w pracy chodzi jakiś nieobecny, mam wrażenie, że nawet zestresowany. Nie wiem co jest grane, ale to się wyjaśni później, teraz czas skupić się na pracy. 

***

Kilka godzin później kończę swoją służbę. Od razu udaję się do domu, żeby móc się przygotować. Asia stwierdziła, że z chęcią mi pomoże. Gdy przekraczam próg mojego domu, zostaję niespodziewanie chwycona za rękę, a dziewczyna mówi:

- Nie mamy czasu, najpierw idziesz się umyć, później zjesz obiad, a następnie ubranie, fryzura i makijaż. 

- Zrobiłaś obiad? Moja kuchnia jest cała? 

- Z całej mojej długiej przemowy zapamiętałaś jedynie kwestię jedzenia?  Jesteś niemożliwa, a co do pytania o kuchnię, a żebyś wiedziała, że jest cała i według mnie danie jest bardzo dobre.

W trakcie przygotowań cały czas rozmawiamy, właśnie tego mi brakowało. Asia to chodzący wulkan energii, potrafiłaby zagadać człowieka na śmierć, ale i tak by się nie zmęczyła. Za to ją kocham, ale czasami przez jej niewyparzony język wpadała w różne kłopoty.

*godzinę później*

Dźwięk dzwonka uświadamia mi, że pora się zbierać. Biorę wcześniej przygotowaną torebkę i schodzę na parter. Gdy wychodzę za drzwi, one zatrzaskują się. No tak Joanna Szafrańska sama w domu, mogę się spodziewać wszystkiego.  Idziemy spacerkiem na miejsce, a jakieś 5 minut później na mojej głowie zostaje zawiązany jakiś materiał.

- Ostrożnie- słyszę przy swoim uchu.

- Ufam Ci i mam nadzieję, że się nie wywrócę.

- Trzymam Cię- dostaję odpowiedź.

Chwilę później oznajmia, że jesteśmy na miejscu, a moje oczy w końcu mogą coś zobaczyć.

Łąka pełna kwiatów, a na środku koc i kosz piknikowy. Chłopak chwyta moją rękę i kierujemy się na koc. Przmek wyciąga z kosza różne przysmaki, a ja nie mogę uwierzyć, że zabrał mnie na taki piknik. Ile dziewczyn marzy, żeby pójść na taką randkę, jakby wyjętą z jakiegoś filmu romantycznego.

***

Godzinę później, po długiej rozmowie, która nie ma końca, Przemek wstaje z koca.

- Wiem, że znamy się bardzo krótko, nasz związek jest był ostatnimi czasy dosyć burzliwy - dobierał słowa, a ja nie wiedziałam co robi- ale jednego jestem pewien, zakochałem się w tobie na całego. Nie ma dnia, żebym o tobie nie myślał, co robisz, o czym teraz rozmyślasz. Nie mogę dłużej zwlekać z tym pytaniem. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?

Otwiera pudełko, a moim oczom ukazuje się przepiękny, prosty pierścionek. Właśnie o takim zawsze marzyłam, nie chciałam zdobień nie wiem jakich.

Z moich oczu wyleciały długo wstrzymywane łzy. Wzruszył mnie niesamowicie tymi słowami.

- Tak!- mówię z uśmiechem pomiędzy łzami na twarzy.  Na moim serdecznym palcu pojawia się pierścionek, a ja przytulam się do Przemka.- Nie mogę uwierzyć- mówię.

- W co?- pyta mój narzeczony. Jak to ładnie brzmi, narzeczony.

- Jeszcze rok temu byłam zwykłą kobietą, a teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Za niedługo zostanę Panią Gibalską, w ogóle to brzmi jak marzenie, a ono się spełni.

***

Wracamy do domu, a drzwi się otwierają zanim zdążyliśmy do nich dojść.

- I co, zgodziła się?- krzyczy Aśka, a ja pokazuję prawą dłoń.

- Trzeba powiadomić resztę- mówię, ale przerywa mi przyjaciółka. Od razu domyśliłam się, ze pomagała w tym wydarzeniu.

- Nic się nie martw, zadzwonię do Natalii albo Emilki i powiem, że przyjdziemy za 30 minut w odwiedziny. Będzie najmniej podejrzane, bo ty nie dzwonisz do nich, tylko przychodzisz lub przyjeżdżasz. 

- Taa... akurat, a jeśli ty zadzwonisz to nie będzie wcale podejrzane?- pyta Przemek, ale dziewczyna zbywa go machnięciem ręki, po czym znika za drzwiami budynku.

***

Następnego dnia rano wiedzą już prawie wszyscy bliscy, zostało nam powiadomić kolegów i koleżanki z komendy. Mam nadzieję, że nie zareagują tak samo jak Natalia i babcia Lucyna. Kobiety, gdy dowiedziały się o zaręczynach rzuciły się do laptopa i zaczęły przeglądać różne strony na temat ślubów, przygotowań, sukien ślubnych i tym podobnych treści. Mniejsza z tym, jestem szczęśliwa, że moje życie w końcu stało się kolorowe, a ja mogę wreszcie patrzeć przez różowe okulary. 

Wiem jedno, że co by się nie wydarzyło już nigdy nie zostanę sama, co ja mówię nigdy nie byłam sama, ale teraz będę mieć dodatkowe wsparcie w postaci mojego przyszłego męża. 

______________________________

Cześć, to ja autorka!

Parę słów ode mnie, to ostatni rozdział tej książki, został jedynie epilog. Trudno mi uwierzyć, że historia Emilii dobiegła już końca. Każdy rozdział, który pisałam to utożsamianie się z bohaterką, sceny np. wypadku pisałam ze łzami w oczach. Nie jestem pewna kiedy wleci epilog, ale bądźcie pewni, że będzie pod nim dużo podziękowań, rozpiszę się na pewno o nie potrzebnych rzeczach, ale myślę, że większość będzie zadowolona.

Do zobaczenia,

Cayla Jones

Happiness will win, be sureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz