Rozdział 7- I remember u.

103 11 7
                                    

Hej !

Jestem tu, by opowiedzieć wam dalszy część mojej historii Tobidei. 

Powoli wszystko będzie się wyjaśniać, a liczba przewidywalnych rozdziałów maleć...

Przy okazji pozdrawiam: @itachi_makes_eggs , dziękuję za wenę <3

Przepraszam że rozdział ma 1000 słów a jakieś 600 z nich to opis, ale zależy mi na tym, żeby ta książka niosła ze sobą jakieś wartości, a także moje zrozumienie słowa "miłość", które może i wam przypasuje.

*Obito*

Staliśmy już na górce, przy bazie Orochimaru. Oboje od dobrych kilku minut wpatrywaliśmy się w lekko opadającą kopułę, stanowiącą wejście do niej. Nie mogliśmy się przemóc, przestąpić ponowny raz próg miejsca, tak dobrze nam znanego. 

Odważnie wykonałem pierwszy, znaczący krok, ciągnąc przy tym rękę zdezorientowanego kochanka. Trząsł się, a przez jego głowę przepływały pewnie same, niemiłe wspomnienia. Pamiętam, jak miałem go widzieć po raz ostatni. Szedłem wtedy na te okropne badania, czując, że życie waży dla mnie więcej, niż przepuszczałem. Każdy, pojedynczy krok powodował u mnie wątpliwości, szybkie bicie serca, kolejne łzy wylewające się z moich szczypiących oczu. Chciałem wrócić, pobiec do Deidary, wywarzyć drzwi, olać cały świat, tylko by on czuł się dobrze...

Tylko by mieć go przy sobie...

Nie wiedziałem dlaczego wtedy wymsknęły mi się słowa, przeczące zamiarom. Nie chciałem by o mnie zapominał. I cholernie cieszę się, że tego nie zrobił.- Pomyślałem, lekko uśmiechając się w stronę zestresowanego chłopaka. 

Ten tylko spojrzał się w moją stronę, czepiąc się zmiętolonej koszulki. Kucnąłem, kierując swój wzrok w jego stronę. Cieszyłem się, że nie miałem na sobie maski. Mógł on mieć pewność o szczerości moich uczuć. Przy okazji pozbyłem się bólów głowy i nie potrzebnych odcisków. 

Mimo niskiej i niewygodnej pozycji w jakiej się znajdywałem, dosięgałem blondaskowi do ramion. Coś czuję, że hormon wzrostu nie za bardzo podziałał w jego przypadku. 

Lekko się uśmiechnął wydymając policzki. Nie chciałem by dalej był taki pochmurny. Jego słaba, ale jak ważna dla mnie, reakcja spowodowała szybsze bicie mojego serca. Już kontakt wzrokowy, który niepostrzeżenie czasami łapiemy, stał się dla mnie rutyną. Sprawiała, że mój dzień stawał się lepszy, jaśniejszy.

*Deidara*

Mrugnąłem, przyglądając się wyczynom Obito. Miał szczególnie dobry humor, bo raczej bez powodu nie wziął by mnie na barana. Uczepiłem się go, wtulając swoją głowę w umięśnione plecy chłopaka. Cholernie bałem się, że spadnę, dlatego drapałem tylko ręką jego koszulkę i błagałem by puścił mnie na ziemię. Jednak go się nie da przekonać. Jak chcecie to sami spróbujcie. Kurwa ma jakieś dziwne usprawiedliwienia, ale nie pomyślał nawet o tym, jak dziwnie musi to wyglądać. 

Dorosły facet nosi sobie na barana dwudziestolatka. No, prawie dwudziestolatka. Równo za miesiąc. Cały czas myślę, że już dawno jestem pełnoletni, a cały czas podświadomie zdaję sobie sprawę z tego błędu. Raz chciałem automatycznie sięgnąć po butelkę Sake i wychlać ją Hidanowi, na co on zdziwił się, że przecież jeszcze nie mam dwudziestki. Oczywiście, że potem sam zmuszał mnie do wypicia jej w rekordowym tempie, ale jego początkowe wątpliwości pomogły mi w ogarnięciu swojego mózgu. Pamięć dalej szwankowała, jednak była już o niebo lepsza po tych kilku długich tygodniach. Nie rozumiem pewnej rzeczy. Jakby "wznp" to naprawdę był sen, pamięć nie powinna mi szwankować. Jednak powinienem być już w takim razie martwy, razem z Obito. Jakby była to inna rzeczywistość, nie było by chyba na tyle silnej istoty ludzkiej by ją stworzyć. Chyba, że-

-Auu, Obito mhm ?!- Krzyknąłem, obrywając jakimiś nieznośnymi liśćmi, które chłopak przed sekundką odgarnął. Z irytacją palnąłem go w głowę, nie zwracając uwagi na rozpaczliwe tłumaczenia. On tylko cicho jęknął, masując sobie obolały policzek. Oboje na tym ucierpieliśmy. Ale cóż, on zaczął mhm !

*Obito*

Zeszliśmy, a raczej stoczyliśmy się z małej górki, otaczającej to miejsce. Odstawiłem na ziemie lekko poirytowanego blondaska. Moja koszulka, czy też płaszcz, owinięty wokół bioder, był w stanie krytycznym. Jedno sobie zapamiętam- pomyślałem, oceniając straty materialne- nawet na krótki dystans, jest to bardzo ryzykowne. 

Ograniczyłem się więc do złapania chłopaka za łapkę, zostawiając populację moich szczątek ubrań na szybkie wymarcie.  

Pokonałem pierwszy krok przed siebie, wkraczając do mrocznej bazy wroga, niczym nie przypominającej tej nam znanej. Sama atmosfera mnie odrzucała, a zapach, którego również nie kojarzyłem, powodował nieokiełznane odruchy wymiotne. Deidara również zasłaniał nos płaszczem. Widocznie zapach zgnilizny i eksperymentów jest zbyt obrzydliwy dla ludzi przychodzących z zewnątrz. Maska gazowa by się przydała.

Odważyliśmy przeć się dalej na przód. Korytarze plątały się, a mi wydawało się, że robimy już trzecie kółko. Kurczowo trzymałem dłoń kochanka. Ze wszelką cenę, nie mógł się tu zgubić. Naszym celem było tylko wejść i wyjść. Pierwsze zaliczyliśmy celująco. Z drugim będzie ciężej. 

Jak kolejny raz złapali mnie w Izanami, nie będę mieć litości. Chociaż wątpię, że rolę odegrał tutaj klan Uchiha. Nie wyczuwałem moich pobratymców. Bardziej na mętlik w głowie wpłynęło pewnie zmęczenie przebytą drogą i nie przespane noce, obawa czy też troska o ukochanego.

Nagle stanąłem przerażony, przyciskając Deidarę do piersi. Byłem bardziej wystraszony od niego. Oblał mnie zimny pot, a przez skórę przeszły dreszcze. Wszystko wina tajemniczego gosy, który usłyszałem. Jestem silny, nawet bardzo. Mógłbym bez problemu pokonać każdą przeszkodę na mojej drodze. Jednak teraz miałem coś, a raczej kogoś, który wywrócił moje życie do góry nogami. Zawładnął nim, robiąc z niego kompletną miazgę.

Kiedy widziałem jak płakał, serce łamało mi się na miliardy kawałeczków, zamieniałem się w głodną ofiar Yandere. Dlatego teraz tak zareagowałem. Przez niedawne wydarzenia stał się wrażliwy. Próbując wpasować się w tłum, zakładał kolejne maski, które umiał zrzucić tylko w obliczu strachu, niebezpieczeństwa. 

Czując jak delikatnie się do mnie przytula, poczułem, że chce mnie w ten sposób zmobilizować. Dzięki temu dodał mi tej potrzebnej otuchy. Jeszcze raz usłyszałem te same słowa. Krótki komunikat rozchodzący się po całym, żółtawym, mrocznym pomieszczeniu. Tym razem skupiłem się próbując go rozszyfrować. Wężowy głos szeptał coś, rozpraszając moje myśli.

-Pamiętam ciebie. 

-

Dziękuję za czytanie <3


Bay~

&quot;Ten ostatni- a może pierwszy raz&quot;- TobideiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz