Rozdział 8- Where are u ?

90 11 18
                                    

Przepraszam za tą ogromną przerwę. Jak wiecie szkoły wyższe przechodzą na zdalne, więc zostałam zamknięta !!! Oł yea <3 Co to daje wam ? Na bank częstsze rozdzialiki. Kocham to, że już powoli tracę obserwujących przez dłuższe przerwy. mmm kocham to

Jak się uda będą trzy razy w tygodniu wychodziły rozdziały. Teraz szybkie pytanko. Wolicie "Mask" czy "Ten ostatni- a może pierwszy raz" ?

To jest po to bym miała świadomość jaki tym wolicie czytać.

Mam trochę smutną (?) info, bo chyba ta książeczka powoli się kończy. Fabuła jest już zapięta na ostatni guzik, a ja przewiduje nie więcej niż 5 rozdziałów.

A teraz zapraszam na dłuuugo wyczekiwany (mam nadzieję) rozdział.

----------

*Obito*

Przeraziły mnie jego słowa. Nie mogłem się ruszyć. Strach użyczył mi swoich paraliżujących umiejętności. Deidara był w podobnym stanie. Czy nasza teoria jest właściwa ? Przecież jak "obudziliśmy" się z tej rzeczywistości, nie było koło nas Orochimaru. Ale z drugiej strony, w tamtym świecie też go przy nas nie było. Zmieniliśmy też miejsce, w którym się znajdowaliśmy.

Dalsze zastanawianie się nad tym nie miało sensu. Gdy usłyszeliśmy szybki krok Orochimaru, na myśl przyszło nam wycofanie się. Tchórzostwo jednak jest najgorsze, nie? Wbiłem paznokcie w moją rękę, dzięki czemu otrząsnąłem się w samą porę. Deidara był przerażony widząc jak wykonuje krok na przód. Pociągnąłem go za rękę, pokazując mu tym, by się nie bał. Ten jeden, ostatni raz, zaufam Oro.

Wyglądał tak samo, jak go zapamiętałem. Sprytne oczy, wężowa postawa ciała i niezdrowo blady kolor skóry. Odetchnąłem, mając teraz pewność, że to nie kto inny niż dawny wróg. Kiedy spojrzałem mu w oczy, mogłem dostrzec niezrozumiany strach.

-Kabuto...-wyszeptał, mdląc.

*Deidara*

Siedzieliśmy już od kilku minut gabinecie Orochimaru. Chłopak chwilę temu oprzytomniał, jednak nadal milczał. Siedział na krześle i kiwał głową na pytania czarnowłosego. Zrobiło mi się zimno. Siedzieliśmy pod ziemią, a w dodatku prawie wszystkie moje rzeczy przetrzymywał Obito. Nie chciałem spytać się go o użyczenie mi kurtki, przerywając mu tym samym w rozmyślaniach. Po chwili, jednak on sam zauważył, że lekko się trzęsę. Popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem z drugiego konta pokoju i szybko podszedł.

-Zimno ci? Czemu nic nie mówisz?- Spytał z widoczną troską. Usiadł koło mnie i otulił ramieniem. Po chwili jednak spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.- Musimy porozmawiać.

-O co chodzi-un ?

-Słuchaj, Orochimaru ocknął się ze "snu" mniej więcej w tym samym momencie co my. Znaczy to, że nasze samobójstwo stanowiło kluczową rolę w tym eksperymencie.

Eksperymencie ? Czy o czymś nie widziałem ?

-Kabuto zaś, nie był wtedy przy nim, więc nie umiemy ustalić jego aktualnego położenia, ani w żaden sposób go namierzyć.- Obito oparł się głębiej o kanapę, ciężko wzdychając.- Po krótkiej rozmowie z wężem dowiedziałem się jednak czegoś, co przerosło moje dotychczasowe oczekiwania. Ciężko mi to mówić, ledwo w to wierzę, ale Kabuto faktycznie wskrzesił Madarę.

Kiedy to usłyszałem, o mało nie zakrztusiłem się własną śliną. "Technika doskonała" jak nazywano to monstrum, nie miała szans zostać na tyle poprawiona, żeby wskrzesić kogoś tak potężnego jak Madarę. Fakt, że Kabuto podobno dokonał to sam, sprawiało, że trząsłem się nie tylko z zimna, ale i ze strachu. Mój chłopak zauważył, że ta informacja źle na mnie wpłynęła.

-Słuchaj, na razie nie możemy wyciągać pochopnych wniosków. Może on stoi po naszej stronie. - Pod naciskiem mojego wzroku, szybko poprawił swoją wypowiedź.- Uh, nie stoimy po żadnej stronie, ale pomagamy Orochimaru. Pierwszy raz widzę go takim zmartwionym.

Faktycznie, chłopak stał zamyślony przy oknie, patrząc smętnie na przygasającą świeczkę.

-W każdym razie trzeba go będzie znaleźć. Podejrzewam, że to on, jako ten, który zmusił nas do własnych przekonywań, po czym pośrednio nas zabił, stoi za tym snem. Lecz najpierw musimy pocieszyć węża. Trzeba także opracować plan.

Kiwnąłem lekko głowom, po czym wstałem z kanapy. Ciężkim krokiem, za Obito, podążyłem do, żyjącego aktualnie w innym świecie, Oro. Ten na początku unikał naszego wzroku, jednak po chwili przekonał się, że nie ma to najmniejszego sensu. Sam zaskoczyłem się gdy zaczął mówić.

- Obito, nie chcę cię niepokoić, ale w organizacji WZNP, brał udział też Sasori.- Gdy to wreszcie z siebie wydusił, wydawało się, że to była ta ciążąca na nim tajemnica. Cały jakby oprzytomniał, patrząc uważnie na reakcję mojego ukochanego.

Nastała dramatyczna cisza.

Obito, po przemieleniu świerzych informacji, nagle spiął groźnie mięśnie klatki piersiowej, wyprostował się, a na końcu cisnął pięścią w ściane. Był bardzo zły. Z jego oczu cisnęły płomienie, a oczy wyrażały czysfą nienawiść. Przez przypadek uruchomił swojego sharingana, który dodawał pewnego dramatyzmu tej scenie. Szybko się od niego odsunąłem, mimo wcześniejszych zapewnień, że nawet podczas atakow furii, nic mi nie zrobi.
Chwycił Orochimaru za koszulkę, pragnąc dowiedzieć się więcej. Po chwli namysłu uciekłem z tamtąd, nie przejmując się konsekwencjami. Schowałem się za kanapą, czekając aż jego furia delikatnie zmaleje.

Sam też zadawałem sobie znaczące pytanie. A może nawet dwa.

Jaki udział miał w tym wszystkim Sasori ?
oraz...
Gdzie ty jesteś, Kabuto ?
-

Dziękuję za przeczytanie rozdziału. Przepraszam że tyle nie wstawiam, ale dajcie mi szanse. Ostatnio po prostu gorzej się czuję, więcej nauki itp itd.
Pozdrowienia




Nie dajcie sie nabrać covid nie istnieje xDDDDD

&quot;Ten ostatni- a może pierwszy raz&quot;- TobideiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz