Hej jestem już w domku więc mam neta i rozdziały będą wychodziły regularnie.
Widziałam, że tamten rozdział chyba dobrze się przyjął, więc mam nadzieję, że ten również dostanie pozytywne opinie.
Jak ktoś nie wie co to Izanami polecam sobie sprawdzić opis.
Bosze dawno chciałam już napisać taki rozdział.
--------------------------------
*Deidara*
Gdy czekałem na moment pełnego odzyskania przytomności przez Obito, krążyłem po domu, w poszukiwaniu większej poduszki pod głowę. Kiedy wszedłem do sypialni, na łóżku leżała duża, zwinięta w rulonik karteczka. Zaskoczony znaleziskiem, lekko podskoczyłem i szybko zgarnąłem je z koca. Serce szybciej mi zabiło, gdy skierowałem się w stronę salonu, powoli dobierając się do czerwonej wstążeczki, którą był przewiązany rulon.
Gdy wreszcie go odwinąłem i przeczytałem dosłownie osiem, powodujących ciarki na plecach, słów, moja twarz momentalnie zbladła, a myśli zaczęły krążyć wokół jednej, przerażającej osoby, która już dawno powinna być martwa.
Nagle drzwi za mną zamknęły się z trzaskiem- przeciąg, pomyślałem.
*Obito*
Od dobrej chwili stałem i tępo wpatrywałem się w w krótką wiadomość, miętoląc ją w rękach.
Krew cały czas kapała na podłogę.
Deidara dalej gadał coś o przemęczeniu, zasłabnięciu i innych skutkach mojej niesubordynacji. Jednak z całym dla niego szacunkiem, mógł chociaż na chwile zamknąć jape. Kompletnie nie mogłem się skupić. Zacząłem lekko prawą nogą. Przez przypadek wdepnąłem w malutką kałużę czerwonej cieczy.
-Deidara błagam zamilknij- powiedziałem po raz setny, odwracając głowę w stronę rozgorączkowanego blondyna- Nie pali się przecież. Podszedłem do niego, kopiąc przez przypadek zagubiony kawałek szkła
-Taki problem że się kurwa pali, a nawet gorzej !- Powiedział, energicznie machając rękoma.- Potrzebujemy więcej informacji, a co jak staniemy z nim do walki ? Nie mamy chyba Hashiramy, co ? Nawet jak już to nie po naszej stronie, pff co ja gadam. Teraz nie ma już "naszej strony". Odeszliśmy z Akatsuki. Co nie ? Obito?
Akatsuki ? Pomyślałem, lekko masując się jedną ręką po obolałej szyi.
- Może właściwie nie ...- Powiedziałem, intensywnie nad czymś myśląc.
- No chyba cię posrało, nie możemy tego- Przerwał, widząc mój pełen determinacji wzrok.
-Wiem, że obiecaliśmy, że zero wojen, konfliktów... Ale błagam. Teraz. Ostatni raz. Proszę, zgódź się. Potem będziemy wolni. Obiecuję !- Powiedziałem, robiąc maślane oczy i przybliżając się do blondyna. Jezu moja godność.
Blondyn zamilkł.
Miałem plan. Musiał wypalić. Nie było innej opcji. Chciałem ------------------------------------.
( kreski są zrobione specjalnie )
Musiało się udać. Nie było innej opcji.
Zacisnąłem pięści.
Chyba.
Raczej musiało. No nie ?
Cofnąłem się lekko do tyłu i automatycznie trafiłem na swoją poprzednią pozycję. W rękach trzymałem kartkę, patrząc się na idealnie wykaligrafowane literki.
Krew nadal kapała z mojego niezabandażowanego palca. Blondyn znów zaczął narzekać, irytując mnie jeszcze bardziej. Włączył mi się tik nerwowy. Zacząłem tupać nogą, natrafiając nie chcący na kałuże krwi.
Coś tu się nie zgadzało.
Chwilę potem podszedłem i chwyciłem ukochanego za barki, słysząc sekundę później jak zagubiony kawałek szkła, napotyka na swojej drodze metalową szafkę.
Deidara zaczął narzekać na aktualną sytuację, używając takich samych słów jak wcześniej. Nie, to nie mogło być możliwe. Musiało mi się wydawać. To tylko przypadek, albo to ja powtarzam sobie tą scenę w myślach.
Sięgnąłem ręką w stronę mojego karku, chwilę później masując się w jego okolicy.
Deja vu ?
Nie to nie to.
Blondyn bowiem kolejny raz zamilkł, a mnie kolejny raz nawiedziły te cholerne wątpliwości. Pięść bolała mnie już od zaciskania jej, a dźwięk spadających kropelek krwi wyrył w się w mojej pamięci już chyba na zawsze.
Kartka, krew, tik nerwowy, szkło, blondasek, szyja, plan, wątpliwości i pięść.
Kolejny raz przechodziłem to przeklęte koło. Już dobrze wiedziałem co to. Zakazane techniki naszego przeklętego klanu, były mi w cholerę dobrze znane. Fajnie, że złapali mnie akurat w moją ulubioną, Bardzo mi miło z tego powodu.
Wiedziałem, że żeby się z niej wydobyć musiałem przełamać samego siebie. Fajnie tylko, że nie umiałem tego zrobić. Ktokolwiek kto rzucił tą kosztowną technikę musiał mieć bardzo poważne przyczyny.
Chciał mnie od czegoś odwieźć. Spróbować przekonać do swoich pokręconych racji. Madara razem z Kabuto dobrze to przemyśleli. Od dawna nie ufałem temu książkoholikowi. O ile istnieje takie słowo. Kombinował już przez dłuższy czas za plecami Orochimaru. Nie zdziwił bym się, gdyby od niego odszedł. Czekał tylko, aż sobie pójdziemy i od razu poleciał wskrzeszać Madarę.
Orka ma pewnie w dupie co się teraz dzieje. Cały on. Zaszyje się gdzieś w swoim laboratorium na końcu świata i przeczeka tą wojnę. Wojnę którą sam rozpętam. Której tak nie chciałem. Ale ironia losu. Chroniłem się przed ty, co i tak chwilę potem samo do mnie przyszło.
Deidara będzie cierpieć. A może jednak nie ?
Z całej siły kopnąłem szkło, słysząc chwilę potem jak uderza o metal, rozpryskując się na kolejne miliardowe cząsteczki.
Kochałem, broniłem, trwałem, postępowałem godnie, chciałem poprzestać zbrodni, ścieżka którą obrałem miała być spokojna, bez zbędnej przemocy, bez tej pierdolonej chakry, bez kogoś takiego jak Madara. Bez kogoś kto będzie rządził światem. Jednak to życie w nieskończonym tsukuyomi może nie jest takie złe ? Może jednak to jest to, czego potrzebuję, by żyć w spokoju z Deidarą ?
Tak...
Zacisnąłem pięści po raz ostatni, uwalniając się z okrutnej techniki.
Techniki, która zmienia doszczętnie tego, kto wpadnie w jej sidła. W moim przypadku nie było inaczej. Wykończę ich wszystkich- pomyślałem pochylając się lekko i z całej siły przyciągając do siebie drobne ciało piromana.
-Zrobię to dla nas.- Szepnąłem mu do ucha, czując jak chłopak obejmuje mnie w pasie.
-Obito ? O czym ty mówisz ? Co się stało ?- Powiedział spanikowany.
Dziwnie się poczułem. Czułem się brudniejszy od Sasoriego. Czułem, jakby Deidara wcale nie był moją własnością, tylko ukochanym. Jednak wszystko w tak krótkiej chwili się zmieniło. Winą była chwila zawahania.
Teraz jednak nic ani nikt nie przeszkodzi nam w drodze do szczęścia. To jednak od początku była właściwa droga. Izanami pomogło mi ją znaleźć.
-Dziękuję, Madara.
--------------------
Ten rozdział był serio ok, jednak nie miałam planu, więc inprowizowałam. Wiem jednak, co napisać dalej i mam nawet pomysł na końcówkę. Obito staje się teraz znowu bad. Za dużo wątpliwości miał, biedak hehe...
CZYTASZ
"Ten ostatni- a może pierwszy raz"- Tobidei
RomanceHej ! Wreszcie zdecydowałam się wrzucić mojego pierwszego fanfika. Rozdziały nie będą szczególnie długie ponieważ lubię bawić się w polsata. Bardzo dziękuję tobie - Senpai ( @TutaNily - jak coś spieprzyłam to walić xD ) za to, że bardzo pozytywnie...