Rozdział 12- Happy Birthday Deidara

219 19 95
                                    

Dziękuję za nowych obserwujących i kochane osóbki które głosują na tą książeczkę. Bardzo to doceniam. 

Chcecie Lemona, więc mimo, że boję się go napisać, zrobię to dla was i planuje w 13 rozdziale. Będzie to mój pierwszy lemon który napisze w moim żyćku więc życzcie powodzenia.

I jeszcze chciałam powiedzieć, że to też jest mój 1 ff, który ma tyle rozdziałów i na którego mam pomysł. Zawsze pomysły kończyły się po 1 rozdziale, a niewypały lądowały w koszu. Więc mam nadzieję, że ta książeczka to nie jest wielkie gówno hehe.

Tylko mi tu nie piszcie, że jestem debilem, że tak myślę, bo musicie przyznać, że to nie jest ff marzeń pff !!!

Btw mimo, że siedze teraz na zadupiu, mam jedną kreskę neta xDDD miejmy nadzieje że uda mi się to wstawić. 

Zapraszam <3

--------------------------------

*Obito*

Zbliżała się już 24. Deidara odsypiał wczorajszą noc. Nie chciałem mu przeszkadzać, jednak wiedziałem, że będę musiał go zbudzić równo w północ. Jego 20, najważniejsze urodziny. Będzie już pełnoletni. Nawet nie wie, jak zamierzam go upić. Jutrzejszy dzień miał być najlepszym w jego życiu. Zaplanowałem już wszystko. Prezent na pewno mu się spodoba. Mało tego, będzie zachwycony. Nie mogłem się doczekać, jego miny gdy zobaczy co dla niego miałem.

Pogłaskałem ukochanego po złotych włosach. Ten tylko obrócił się na drugą stronę, jakby uniemożliwiając mi dalszej zabawy.

-Oh, ale to było słodkie- powiedziałem, gdy chłopak przeciągnął się, ziewnął i lekko zamglonym wzrokiem spojrzał się w moją stronę.

- Zajebiście, że słodkie, tylko nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że skróciłeś mój sen o jakieś 10 cennych minut- Powiedział podnosząc leniwie oczy na zegarek.

-Ja się nie włóczyłem do 2 w nocy.- Powiedziałem i w obronnym geście podniosłem swoje ręce do góry.- A tak w ogóle to nie był sen. Najwyżej drzemka.- Kiedy zobaczyłem, że znowu chce coś powiedzieć, przerwałem mu kładąc palec na jego miękkich ustach. Chłopak zarumienił się, jednak nie odepchnął moich rąk. - Jeszcze 9 minut. Choć, bierz rzeczy. Pokaże ci co dla ciebie mam.

Deidara nie dyskutował, jednak widziałem, że jest bardzo zdziwiony moimi słowami. Powoli podniósł się z łóżka i schylił się po swoją "torbę". To samo zrobiłem ja. Założyłem bagaż na plecy i obróciłem się w stronę szafki nocnej, w poszukiwaniu klucza. Przy okazji zahaczając o lampę. 

-Deidei, błagam weź to odczep- powiedziałem powoli, bojąc się, że na odchodne zdążę zbić jeszcze lampę.- Pośpiesz się, proszę.

Piroman ostrożnie podszedł w moją stronę, bojąc się, że sam coś strąci. Następnie odczepił klosz od zamka torby i sam udał się po klucz, zdejmując ówcześnie swoje graty. 

Chwilę później staliśmy już przed Orochimaru, który definitywnie próbował się nas jak najszybciej pozbyć. Oddaliśmy mu klucz i jeszcze został walnięty plecakiem Deidrary na pożegnanie. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. W końcu szkoda by było narobić sobie kolejnych wrogów, a muszę przyznać, że blondasek mu nieźle przypierdolił. Zaśmiałem się cicho i wybiegłem na zewnątrz.

Świerze, rześkie powietrze dostało się do moich płuc. Wreszcie, wreszcie !!! Przez kilka tygodni siedziałem praktycznie na dupie, nie mogąc sobie pozwolić na jakikolwiek ruch. Teraz nikt mi nie mógł zabronić aktywności fizycznej. Tak, tej z Blondaskiem też.- Na samą myśl się uśmiechnąłem.

&quot;Ten ostatni- a może pierwszy raz&quot;- TobideiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz