Rozdział 9- AAAAAAAAAAAAAAAAAA H E L P

154 15 74
                                    

Hej, przepraszam za puste obietnice nieobecność i wszystko inne. Dużo się w moim życiu działo i nie miałam na to wpływu. Mam nadzieję, że choć trochę zrekompensuję wam moje braki. Jeszcze raz przepraszam.

Chciałabym też ogłosić, że Tobidei "mask" raczej nie będzie już kontynuowane. Na razie wolę skupić się na obecnej serii, widzę, że przybyło 3 czytelników. Dziękuję <3

Chciałabym was również ostrzec, że mam nowy komputer i inną klawiaturę, przez co mogę popełniać częste literówki.

Dziękuję za uwagę i zapraszam do lektury ;3

( To ostatnia część ;) )

---

(żebyście się nie pomylili, trzymajcie datę- 12 kwietnia- wieczór )

*Tobi*

-Spokojnie, kochanie...

-Nigdy. Więcej. Szmato. Albo. JSDHJCBDHCJSDBES. ZAJEBIE CIE- Deidara wydarł się na pół pomieszczenia, strącając tym samym szklany wazon z półeczki. Powiem tak- wątpię żeby przeżył.

-Dobrze, dobrze- Podniosłem się i westchnąłem ciężko. Spojrzałem przez ramię na dedniętego kwiatka, przeklinając pod nosem swój los. Po pogodzeniu się z zaistniałą sytuacją i późniejszym przepraszaniu Orochimaru za zdemolowanie mu chaty, wróciłem wzrokiem do Deidary. W jego oczach widać było pochłaniającą wszystko złość. Zresztą- nie dziwię się.

Dwa dni wcześniej...

(10 kwietnia )

*Obito*

Po tym jak dowiedziałem się o tym co zrobił Orochimaru, wpadłem w szał. Nigdy nie spodziewałbym się, że będzie maczał palce w czymś tak upokarzającym dla jego osoby. Miał jednak przyświecający mu cel. Chciał mnie wyeliminować, a jak nie, to po prostu uświadomić mi moją słabość. Rozszarpać teraźniejsze "ja". Chciał popuścić mnie w żalu i depresji po śmierci ukochanego. Niestety nie docenił prawdziwego uczucia. Nie docenił też mojej mocy i ogromnej furii spowodowanej ukochanym ale też bezsilnością. Był głupi w swoich planach. Nie przewidział tego, że są rzeczy, które da się zmienić, nie ważne jak los by tego nie chciał. Z druiej strony on sam na tym ucierpiał. Jego dumna została stłamszona przez górującego nad nim Kabuto. Przecież to on zaaranżował Sasoriego.

Kiedy moja furia opadła, przeprosiłem Deidarę i wytłumaczyłem rolę Sasoriego w całym planie. Kochanek skrzywił się, jednak nic nie powiedział. Zostawiłem to. Nie chciałem go męczyć i dopowiadać niepotwierdzonych rzeczy. To byłoby najgorsze z tego, co mógłbym zrobić.

Lekko przyciągnąłem go do siebie, czując łzy na jego policzkach. Mimo moich obietnic znów byłem wściekły. Nie umiałem na tym zapanować. Wtedy zaprzysiągłem sobie, że mimo wszystko-

zabiję cię, sasori.

---

(11 kwietnia)

*Deidara*

Razem z Obito ustaliliśmy, że podzielimy się na dwie grupy i poszukamy Kabuto. Szczerze to wątpię by Obito, jako, że poszedł sam, miał zamiar go szukać. Ostatnie słowa jakie wypowiedział brzmiały : "Muszę coś załatwić". Wątpię, że miało to znaczyć , w przełożeniu na bardziej "ludzki język" : "Idę szukać Kabuto, zamknijcie dupe". Bardziej wydawało mi się, że było to takie : "Sasori jest gównem". Przynajmniej tak brzmiało.

Jednak nie zamierzałem krytykować jego metod działania. Jestem tylko ciekawy co z tego wyjdzie. Szczerze to od dawna nie brakowało mi tak jego ciepła. Wyruszyliśmy wczoraj, a ja już cholernie tęsknię. Przeklęty...

&quot;Ten ostatni- a może pierwszy raz&quot;- TobideiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz