Cz. 3 Pojawiłeś się Ty

590 23 1
                                    

Ubrana w samą koszulkę weszłam do kuchni, w powietrzu unosił się już zapach świeżo parzonej kawy, a na stole stały kanapki. On stał przy blacie zalewając kawę, nie było go kiedy zasypiała. Myślałam, że nie zastanę go  i teraz w sumie nie zdziwiło by mnie to. 
- Dzień dobry - Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go, on wydawał się jak by lekko nieobecny.
- Dzień dobry - Uśmiechnął się lekko - Zrobiłem kawę i śniadania - Powiedział i postawił dwa kubki na stolę - Przepraszam, za wczoraj - Delikatnie musnął mnie w skroń.
- Dziękuję umieram z głodu - Usiadłam do stołu i upiłam łyk kawy - Nie wiem, o której dziś wrócę bo mam trochę papierów do nadrobienia. Więc pewnie gdzieś nad ranem - Dzisiaj mieliśmy nockę, a przed stos papierów do uzupełnienia - Dziękuję, za śniadanie i kawę ale zaraz się spóźnię, umówiłam się przed służbą z Aśką chciała o czymś pogadać, a i ja potrzebowałam rozmowy. Oczywiście tuż po spotkaniu z nią miałam iść na cmentarz - Musnęłam go w policzek i zniknęłam w łazience. Wzięłam szybki prysznic, założyłam jeansy i bluzkę na ramiączkach do tego lekki makijaż i byłam gotowa. - Do zobaczenia jutro  - Pożegnałam się, założyłam bluzę i skórkę i wyszłam.
- Tak Jacek - Odebrałam telefon, który zaczął dzwonić zaraz po tym jak wsiadłam do auta. Telefon Jacka nigdy nie wróżył nic dobrego - Jasne zaraz będę - Okazało się, że Niedźwiedzki z Zuzą byli wczoraj na sushi i nie są wstanie dziś przejść, dalej niż do łazienki. Dlatego też Nowak był zmuszony zmienić dzisiejszy grafik, ja z Miłoszem brałam dniówkę, a za nas wskoczyła Emilka z Krzyśkiem, którzy nad ranem zeszli ze służby.
- Hej - Przywitałam się z Góralem chciałam go przeprosić, ale nie wiedziałam czy on będzie chciał mnie słuchać.
- Dzień dobry - Odparł spoglądając na mnie spod biurka. Nawet specjalnie się nie wysilał.
 Z daleka widziałam, że chyba jest na mnie zły.
- Miłosz możemy pogadać? - Podeszłam do biurka, nie chciałam zaczynać służby w takich nastrojach. 
- Jeszcze nie było odprawy - Parzył niby na mnie, ale jego wzrok tak naprawdę utkwił gdzieś indziej -  A o jaką sprawę Pani aspirant pyta?
- Będziesz mnie tak traktował? - Oparłam się rękami o jego biurko. Chciałam, żeby na mnie spojrzał.
- A niby jak? -  Teraz na mnie popatrzył - Pracujemy razem to i rozmawiamy o pracy - Był profesjonalny jak nigdy do tąd podczas naszych prywatnych rozmów.
 - Miłosz to nie tak ja wczoraj - Chciałam się jakoś wytłumaczyć - No po prostu nie miałam ochoty gadać.
- Rozumiem, nie narzucam się - Odsunął się krzesłem - Jak chcesz porozmawiam z komendant o zmianie partnera - Wstał od biurka.
- Niby dlaczego? O co ci chodzi? - Teraz ja nie wiedziałam o co mu chodzi, co chce przez to powiedzieć.
- Mi? - Popatrzył na mnie zdziwiony - O  nic. Mam dość twojego traktowania, ok rozumiem nie musisz mnie nie wiem jak lubić, ale Ty nawet nie próbujesz? - Patrzył na mnie, był chyba zły. Nie widziałam go nigdy takiego, ale w sumie chyba sobie zasłużyłam -  Cały czas porównujesz mnie do tego mitycznego Roberta, ja widzę to.
- Jak śmiesz Robert to był najlepszy człowiek jakiego znałam. A Ty pojawiłeś się... - Powiedział coś, czego nie powinien. Teraz i ja byłam zła, przeszła mi ochota na jakiekolwiek pogodzenie się z nim.
- Tak, tak wiem pojawiłem i zająłem jego miejsce znam to już na pamięć - Powiedział z ironią i wyszedł trzaskając drzwiami. 

Kończyłam właśnie służbę, Miłosz zmył się jakoś chwilę przede mną. Po drodze zaniosłam jeszcze Nowakowi gotowe papiery. Przechodziłam koło kuchni kiedy usłyszałam fragment rozmowy.
- Ale jesteś pewien?   - Zaciekawiona zatrzymałam się - Może warto przemyśleć? Ona tyle przeszła.
-Zuza ale o czym? - Rozmawiała z Miłoszem, chyba nawet wiedziałam o czym - Nie warto.
- Zrozum, on był jej pierwszym partnerem, on ją tu wdrożył, wspierał, uczył, a potem on. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona przy tym była, widziała to wszystko.
-Ja to wszystko doskonale rozumiem, wiem, ale ile można znosić to jak ktoś patrzy na Ciebie jak na zło? - Wyczułam smutek w jego głosie - Na wroga? Chcę żyć w zgodzie i czuję, że długo bym tak nie wytrzymał.
- Miłosz... - Zuzka starała się go jakoś przekonać, uspokoić a jednocześnie chciała, żeby zrozumiał  i mnie.
- Martwię się o nią - Usłyszałam nagle -  Tak martwię - Powtórzył, Zuza musiała wyglądać chyba na zaskoczoną - Czy ona była u psychologa, takie wydarzenie to trauma. On może mieć syndrom stresu pourazowego.
- Myślisz... - Zapytała, po czym zapanowała cisza. Zaczęłam się zastanawiać, nad jego słowami. A co jeżeli on miał rację ? Co jeśli potrzebuje pomocy ? Bo sama sobie nie poradzę.
- Nie wiem co mam robić - Usiadłam na ławce, przed jego nagrobkiem - To wszystko jest takie...Widzisz nawet nie wiem jak mam to nazwać. Miłosz stara się ze mną dogadać, a ja co ? Nawet nie potrafię z nim normalnie porozmawiać - Sama nie wiem ile tak siedziała. Jesienią popołudnie zlewało się z wieczorem, a czasami i dniem. Spojrzałam na zegarek było parę minut po jedenastej. Czyli siedziałam tu jakieś dwie godziny. Ruszyłam w stronę samochodu, kompletnie zapomniałam powiedzieć Łukaszowi, że wrócę wcześniej. "I tak go pewnie nie ma"
Pomyślałam, w domu byłam po jakiś trzydziestu minutach, ku mojemu zaskoczeniu drzwi były otwarte. Powoli weszłam, drzwi zostawiłam uchylone. To co tam zobaczyłam kompletnie przeszło moje oczekiwania. 

^^^^
Co zobaczyła Natalia jak weszła do domu ??
Czy jest szansa, że ich stosunki się poprawia i w końcu jakoś dogadają ??

Mimo wszystko jestem obok CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz