Cz. 55 Panieński

305 14 0
                                    

W końcu nastał ten dzień panieński Michaliny. Panowie swoja imprezę przełożyli na kolejny tydzień Staszek musiał iść do pracy, czy coś takiego. Ja już od rana byłam w Czarcim i pomagałam Michaśce w przygotowaniach, Góral niestety nie mógł przyjechać ze mną musiał zostać w pracy. Impreza nie miała być jakaś duża, my z Michaśką i jakieś parę osób jakieś jej znajome. Oczywiście młoda nie mogła pić, więc zaopatrzyliśmy się w alkohol i jakieś drinki bezalkoholowe, Miłosz miał mnie odebrać jutro popołudniu. 
- A wy cioteczka, kiedy się z wujem hajtacie ? - Zaczęła Michaśka jakoś po północy, alkohol powoli nam się kończył. 
- Po waszym ślubie chcemy wyznaczyć termin - Uśmiechnęłam się kończąc drinka - Nie chcemy się też spieszyć. Dobrze nam jest tak jak jest. Najważniejsze jest to, że mamy siebie.
- Boże słodko, aż za słodko - Zaśmiała się Kaśka jedna z koleżanek Michaliny - A alkohol się kończy - Wskazała na butelkę w której dużo już nie zostało
- Pójdę - Zaproponowałam wstając z kanapy, zanim jednak wyszłam wypiłam kieliszka.
- Może pójdę z Tobą - Zaproponowała Michaśka.
- Dam radę - Zaśmiałam się - Zaraz wracam, a wy tu myślcie co będziemy robić - Powiedziałam, nawet nie wzięłam ze sobą kurtki. Co prawda była dopiero wiosna, a ja miałam na sobie tylko czerwoną cienką sukienkę, ale alkohol rozgrzewał mnie od środka. Droga do sklepu zajęła mi dłuższą chwilę, nie byłam przyzwyczajona do chodzenia w szpilkach. Wyszłam już ze sklepu, kiedy zaczepił mnie jakiś facet. Mówił, coś że jestem ładna, że mu się podobam, że raczej mnie tu wcześniej nie widział bo by na pewno zapamiętał i takie tam. Miałam go dość, próbowałam go jakoś zbyć, kiedy on złapał moją dłoń chciał mnie do siebie przyciągnąć, a ja odruchowo wymierzyłam mu plaskacza. Zanim się zorientowałam facet mnie skuł. Trafiłam na policjanta po służbie. Na nic moje tłumaczenia, że jestem policjantką z Wrocławia, że jestem narzeczoną Bachledy, doskonale wiedziałam, że to w głównej mierze chodziło o jego męską dumę. W końcu facet mało się nie przewrócił, sama się sobie dziwię, że mimo alkoholu który miałam we krwi miałam w sobie tyle siły. Pojechaliśmy na komisariat, próbowałam wszystko jakoś wyjaśnić. Tłumaczyła, przepraszałam, wyjaśniałam, ale wszystko na nic. Zapewne mój strój, jak i ilość alkoholu który wypiłam nie przemawiał na moją korzyść, do tego brak telefonu i dokumentów. Facet był uparty jak cholera, nie chciał pojechać, ze mną do Michaliny, czy rodziców. Stwierdził, że za późno i on nie będzie budził porządnych ludzi. Byłam cholernie wściekła, a Miłosz nie odbierał. Co wyraźnie go bawiło.
- No to masz pecha - Zaśmiał się, kiedy Miłosz nie odebrał kolejny raz - Mówisz, że Twój narzeczony to Bachleda?
- No tak, powtarzam to Panu już po raz kolejny - Starałam się być opanowana, ale miałam już tego dość. Chciało mi się pić, jak cholera.
- Bo wiesz - Spojrzał na mnie - Nasz Bachleda to po sprawie z taką jedną to on zarzekał się, że on to się nie ożeni. Pecha miał chłopak i przestał wierzyć w miłość. 
- A po patrz Pan spotkał mnie i zaczął - Palnęłam bez zastanowienia. 
****
Obudziło mnie to przeklęte urządzenie zwane telefonem. Niechętnie podniosłem się i odebrałem, kontem oka spojrzałem na zegarek było parę minut koło po trzeciej.
- Tak ? - Odebrałem zaspany, lekko przytomny.
- Wuja! - Jej głos momentalnie mnie obudził - Bo cioteczki nie ma, wyszła i jej nie ma.
- Stój Michaśka - Podniosłem się - Jak nie ma? Gdzie jest ?
- No wuja nie wiem, poszła po alkohol do sklepu i jej nie ma. Nie wzięła,  torebki więc telefon jest u mnie.
- Michalina, a kiedy ona wyszła ?- Zerwałem się z łózka, na równe nogi.
- Nie wiem wuja dwie godziny minęły na pewno, może trzy.
- Może trzy ! Michaśka, a Ty dopiero teraz dzwonisz. Siedź w domu nie rusza się. Ja zaraz będę
Najszybciej jak tylko umiałem, zebrałem się i wybiegłem z domu. Pod dom Michaliny zajechałem z piskiem opon. Natychmiast wbiegłem do domu, Michaśka siedziała na kanapie w salonie. Natychmiast do niej doskoczyłem i zacząłem zadawać masę pytań, sam się bałem aby nic jej nie zrobił z tych nerwów.
-Michalina, co tu się stało? Jak to ona wyszła? Gdzie? jak? - Wpadłem do domu z prędkością światła, z daleka było widać, że większość z nich ledwo kontaktuje.
-Wuja, do sklepu po alko. Chciałam iść z nią , ale mi nie pozwoliła - Stanęła przede mną tłumacząc się lekko spanikowana.
-I wy na to pozwoliłyście? - Rozejrzałem się po towarzystwie - Bardzo była wstawiona?
- Trochę, ale nie aż tak bardzo, dała radę iść - Położyła mi dłoń na ramieniu, a druga na swoim brzuchu - Wuja ja przepraszam.
-Michalina spokojnie, nie możesz się denerwować, nie w tym stanie - Gestem kazałem jej usiąść, koło najmniej wstawionej dziewczyny - Ja ją znajdę spokojnie Michaśka. Jadę do sklepu.
Podjechałem pod sklep, liczyłem, że ktoś Natalie widział, wie czy tu była? gdzie poszła? Nagle mój telefon zadzwonił, w pierwszej chwili mocno się przestraszyłem, to był Tomek kolega z dawnej jednostki. Bałem się, że Natalii coś się stało, bo on rzadko kiedy do mnie dzwonił. Odebrałem i usłyszałem jego rozbawiony głos.
-O stary nareszcie raczyłeś odebrać - Zaczął jak tylko odebrałem, a ja pod skórnie czułem, że coś jest na rzeczy.
-Stało się coś?  - Spytałem lekko przerażony - Dlaczego dzwonisz?
-A bo tu jest taka jedna delikwentka, mówi, że Twoja narzeczona - Zaśmiał się - A Ty przecież we Wrocku. Od czasów z Klaudia  nie chciałeś się nigdy żenić przecież?
-Jak to jest, na komendzie?
-Tak i gada, że jest policjantką uwaga z Wrocławia. Zabawne policjantka, a blachy nie ma. Podobno aspirant Natalia Mróz. A ubrana kusa sukienka, szpilki. Cały czas gada aby do Ciebie dzwonić, to dzwonie.
-Zaraz będę na komendzie. Wszystko się wyjaśni.
-Łoo i Ciebie się widzę żarty trzymają - Nie słuchając go dalej rzuciłem telefon na tylnie siedzenie i ruszyłem z piskiem opon w kierunku komendy. Dojechałem na komendę najszybciej jak tylko mogłem Tomek po chwili przyprowadził Miskę, miał rację jej wygląd mógł ich zmylić, kusa czerwona sukienka w zasadzie moja ulubiona, do tego czarne szpilki. Cieszyłem się, że nic jej nie jest, ale byłem na nią zły. To było kompletnie nie odpowiedzialne z jej strony, chodzenie w takim stroju, w środku nocy po alkoholu w dodatku miejscu, którego się nie zna. Od razu dałem jej swoją kurtkę już z daleka widziałem, że było jej zimno, w zasadzie to pewnie puszczał ją wypity alkohol. Ona okryła się nią wtulając w mój bok, instynktownie ja przytuliłem Ona prychnęła tylko coś ze mogli sprawdzić jej blachy w sumie miała rację, ale z tego co mówił mi Tomek to strzeliła Marcinowi, a on i jego męskie ego. No cóż porozmawiałem jeszcze chwilę z Tomkiem przedstawiłem Natalie, jednak z daleka widziałem jak się czuje, że ma ogromnego kaca. Wystarczyło jedno słowo w kierunku do Tomka, a już wiedziałem wszystko.
-Kochanie dziękuję Ci, wreszcie wyszliśmy. - Zaczęła jak tylko wyszliśmy, nie odpowiedziałem byłem zły -  Miłosz co się dzieje?
-A co ma się dziać?  - Spojrzałem na nią - Możesz mi do ...  - Chciałem już coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem - Możesz wytłumaczyć co to wszystko ma znaczyć? Spacer do sklepu pod wpływem, aresztowanie?
-Kotek to nie tak... - Spojrzała na mnie smutna, nie wiem może przestraszona. 
-Wiesz jak się bałem o Ciebie, jak Michalina zadzwoniła? A Tobie po alkohol się zachciało chodzić, jak małolata. A jak by Ci się coś stało? - Przyznałem się do swoich obaw powinna wiedzieć. 
-Przepraszam - Wyszeptała - Gdzie dzwonisz?  Spojrzała na mnie, kiedy wyciągnąłem telefon.
-Do Michaliny, że zalazła się zguba - Odparłem podając jej kluczyki - Wejdź do auta...masz kluczyki otwórz sobie.
-Ale Miłosz... - Zaczęła, a ja odszedłem bez słowa, byłem na nią zły ale tylko dlatego, że znaczy dla mnie zbyt wiele i cholernie się o nią martwiłem.
****
Do domu wracaliśmy w milczeniu, próbowałam zagadać do Miłosza, ale on uparcie milczał. Był zły, ale i już znam go na tyle aby poznać, że był zmartwiony. Jego mama przywitała nas przed domem, przy niej Miłosz starał udawać, że wszystko jest w porządku. Tak samo było przy Jagnie i jego tacie, nie powiedzieliśmy im o całym tym incydencie. W pokoju Góral znów nie odezwał się ani słowem, postanowiłam przeczekać. Wieczorem po kolacji, on szybko uciekł do pokoju, a ja zostałam pomóc mamie. Pani Ania jednak kazała mi iść odpocząć do pokoju, nie protestowałam. Głowa bolała mnie, po tej całej imprezie. Weszłam powoli do pokoju Miłosza, on sam leżał na łóżku zamyślony. Podeszłam do niego i zagadałam.
- Misiu gniewasz się jeszcze? - Usiadłam na brzegu łóżka, dotykają delikatnie jego policzka.
- Miśka...  - Popatrzył w moją stronę.
- A jak Cię przeproszę?- Nachyliłam się nad nim podgryzając lekko dolną wargę.
- Zastanowię się -  Poparzył na mnie jak by nie wzruszony -  Musisz się postarać - Teraz jego spojrzenie przybrało całkowicie inną barw.
- I jak, gniewasz się? - Zapytałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- No jeszcze tak - Spojrzał na mnie z tym swoim uśmieszkiem, a ja wiedziałam o co chodzi. Momentalnie usiadła na nim okrakiem, on dalej leżał.
-To może hmmm - Nachyliłam się nad nim, tak że moje włosy były po bokach jego twarzy, on opuszkiem palców zaczął zsuwać jedno z ramiączek mojej bluzki, zaśmiałam się cicho- Mocniej przeproszę, kochanie - Wyszeptałam czule go całując. Z drobnych pocałunków przeszliśmy do bardziej pikantnych rzeczy. Całe szczęście, że to nasze godzenie udało się. Po nim zasnęliśmy zmęczeni, szczęśliwi i pogodzeni. Nawet nie wiedzieliśmy, że akurat do pokoju weszła mama, gdy spaliśmy wtuleni w siebie.

Mimo wszystko jestem obok CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz