☆ROZDZIAŁ PIĘTNASTY☆

25 0 0
                                    

Obudziłam się w szpitalu na oddziale, w białej i prawie pustej sali. Ugh widocznie przez kolejny stres straciłam przytomność. Czekaj, co tam był-

-MÓJ BOŻE LILY, CO Z LILY!-zerwałam się z łóżka wyrywając jakieś kabelki, trochę zabolało ,więc nie obyło się bez syknięcia z bólu, po tym pobiegłam do drzwi, chcąc wybiec, jednak lekarz, który na nieszczęście zdążył przybiec do mojej sali, zablokował mi wyjście.- CO Z LILY!?-krzyknęłam do doktora.
-Niech Pani wejdzie do sali, usiądzie na łóżku i się uspokoi, a wszystko wyjaśnimy- powiedział w większości spokojnie i opanowanie, lecz na końcu zdania lekko się zestresował, minimalnie posmutniał.

Wzięłam wdech i wydech, bez odpowiedzi weszłam ponownie do sali i usiadłam na łóżku. Doktor jeszcze raz podpiął mi kabelki oraz usiadł na krześle naprzeciw mnie, spojrzałam na niego pytająco.
-A więc, mimo małej wysokości jaką był dach domu, Pani córka spadła na głowę, uszkadzając część karku, nie miała szans aby przeżyć w takim przypadku.. Pani raczej wie,  dlaczego ponownie się tu znalazła, prawda?-powiedział powoli.

Chwilę nie dopuszczałam tej myśli, ona nie.. Rozpłakałam się.

-Wybaczy mi Pani, ale muszę wiedzieć co się stało, wie Pani, że mogą grozić za to konsekwencje- za nie upilnowanie dziecka..

-N-niech doktor da mi chwilkę- odpowiedziałam szlochając. Po około 5 minutach uspokoiłam się dostatecznie, by opowiedzieć o całej sytuacji. Przełknęłam ślinę i zaczęłam opowiadać, kiedy skończyłam odetchnęłam z ulgą, że to już koniec przypominania sobie tej okropnej sytuacji. Mimo iż nie płakałam, nie trzęsłam się, dalej byłam bardzo smutna.. Chwileczkę, gdzie Tom? Dopiero teraz zauważyłam, że go nie ma..
-Panie doktorze..?-zaczęłam
-Tak?
-Wie Pan może, gdzie jest mój mąż, Tom?-zapytałam nieco bardziej zmartwiona
-załatwia sprawę związaną ze śmiercią waszej córki, postanowił sam wykonać żmudny proces by Panią bardziej nie denerwować, stresować, kazał Pani przekazać-uśmiechnął się lekko
-Dziękuję..- odpowiedziałam już bardziej spokojna o męża

Położyłam się na łóżku. Uniosłam ręce do góry i przez chwilę skupiłam na nich wzrok. Biały sufit i moje blade ręce, tylko one i moje myśli, które muszę uporządkować.

Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Ponownie śniła mi się masakryczna scena, którą była śmierć Lily.

~

Tom: [T.I], jesteś tam? - szturchnął moje ramię przez co obudziłam się z długiego snu

Ty:  Jestem..- mruknęłam od niechcenia o otworzyłam szerzej oczy- coś się stało?

Tom: Nie, nie, załatwiłem co trzeba. - pogłaskał mnie czule po dłoni

Ty: Czy doktor mówił coś ważnego?- na moje pytanie Tom starał się być pogodny, ale po jego minie nie świadczyło to nic dobrego- Tom?- wróciłam go na ziemię, wiedząc że coś jest nie tak- Tom, możesz mi powiedzieć, prędzej czy później i tak się dowiem

Tom: Doktor powiedział że..- przerwał przełykając ślinę i wziął głęboki wdech- Masz raka mózgu, nie zostało Ci wiele czasu- odwrócił głowę by nie pokazać załzawionych czarnych oczu

Ty: Ale.. jak to, żartujesz.. prawda..?- zapytałam nie dowierzając. On jednak pokręcił głową. Szczęka opadła mi na ziemię, nie chciałam w to wierzyć.- Ile dni dokładnie?- dopytałam

Tom: osiem..- wydukał po czym nie mogąc powstrzymać łez spojrzał na mnie wtulając się w mój biust. Pogłaskałam go po głowie- poradzimy sobie..- pocieszyłam go powoli znowu zapadając w sen.

~

Minęło osiem dni. Moja głowa ołysiała tak bardzo, że wyglądam jak ziemniak. 

Kończąc żarty.. jest to mój ostatni dzień, jednak dołączę do swojej córeczki! Ale Tom.. zostanie sam..

Tom wbiegł do mojej sali. Byłam taka słaba i wysuszona, że ledwo mogła wypowiedzieć jakiekolwiek słowo

Tom: Kochanie!- rzucił się na kolana przy łóżku szpitalnym biorąc moją dłoń i obcałowując ją- Zajmij się naszą córeczką. Uśmiechnął się przez łzy

Ty: Obiecuję, będę na Ciebie cierpliwie czekać. Obiecaj mi jedno: Nie wejdź w nałóg alkoholizmu.- uroniłam cichą łzę

Tom: Obiecuję..- wyprostował się nagle- Czekaj! Nie! Nie odchodź jeszcze!- krzyczał spanikowany pełen bólu

Ty: Kocham Cię, do zobaczenia- przymknęłam oczy wyciskając ostatnią łzę, wypowiadając słowa szeptem. 

Tom: Nie! Proszę! Kocham Cię tak szczerze, czemu, o śmierci straszna, zabrałaś mi ukochaną!- usłyszałam ostatnie słowa jego rozpaczy i wydałam ostatnie tchnienie

Moja pierwsza miłość Tom x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz