Rozdział 23

351 34 0
                                    

Tej nocy nikt w obozie nie mógł zasnąć. Wszyscy byli zestresowani, gotowi do ataku, choć tak naprawdę wcale tego nie chcieli. To miała być ostateczność.

Clarke siedziała na suchej ziemi, bawiąc się małym źdźbłem trawy, która zdążyła nieco odrosnąć, podczas kilku dni zawieszenia broni. Opierała się o jeden z drewnianych pali, służących jako brama obozowa.

Spoglądała na małe, jasne kropki w oddali, które tak naprawdę były ogniskami w obozie Azgedy. Miała teraz tylko jedno zadanie.

Czekać.

Niestety przez jej głowę przelatywały różne myśli. Obwiniała się za zdradę Millera, a właściwie o to, że go nie przejrzała. Przecież jako przywódczyni Skaikru powinna dobrze znać swoich ludzi. Mieć ich w garści. Tak bardzo pragnęła końca wojny, skupiała się jedynie na pokonaniu przeciwników. Nawet nie pomyślała, że jej przyjaciel może być także wrogiem.

- Zdrada, to jeden z najbardziej niehonorowych i bolesnych czynów. – Nawet nie zauważyła, że Lexa pojawiła się w bramie. – Sama dobrze o tym wiem – wspomniała sytuację spod Mount Weather. – Jesteś przywódcą, nie możesz obwiniać się za coś, co zrobił ktoś inny.

- Bolesnych? – Starała się nie zabrzmieć ironicznie. – Myślałam, że Hedzie nie wolno mieć słabości, ani odczuwać bólu.

Clarke wiedziała, że powinna wstać, albo chociaż spojrzeć na Komandor, by okazać jej należyty szacunek, ale nie miała na to siły.

- W takiej wierze mnie wychowywano – odparła, podchodząc do drugiego pala, o który oparła się ramieniem. – Dopiero niedawno zrozumiałam, że to chyba jednak niemożliwe. Gdybyśmy nie mieli żadnej, nawet najmniejszej słabości, bylibyśmy nie do pokonania, a nie ma ludzi nieśmiertelnych. – Utkwiła wzrok w jakimś dalekim punkcie. – Sęk nie w tym, by nie mieć słabości, ale w tym, żeby inni nie wiedzieli, że je posiadasz.

- Czyli co, jednak masz jakąś słabość? – spytała, spoglądając na Komandor.

- Ja? Skądże. Każdy jakąś ma, prócz mnie, oczywiście. – Uśmiechnęła się delikatnie, na co Clarke parsknęła śmiechem. – Nie zapominaj, że jestem Hedą. Lepiej waż słowa.

Potrzebowała małej odskoczni od tego całego chaosu.

- Myślisz, że to zadziała? – Griffin wciąż wpatrywała się w przywódczynię.

- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Byłam zdziwiona, że Octavia nie zamordowała Millera, nim ten wybiegł z namiotu. Zwlekałam z werdyktem, bo należał do Skaikru, a wiem, że nie popieracie naszych metod. Chciałam, żebyście to wy go osądzili. – Delikatnie uniosła kącik ust.

- Trzeba przyznać, że wpadła na świetny pomysł. – Clarke znów zaczęła wypatrywać ognisk w obozie Azgedy. – Pokiereszować Millera i odesłać go w takim stanie do królowej jako ostrzeżenie, że jeśli nie oddadzą pojmanych do wschodu słońca, to zaatakujemy ich obozowisko. Dodatkowo Echo, jako jej szpieg potwierdzi, że słyszała, jak z nim rozmawiamy. Sama bym tego lepiej nie wymyśliła.

- Z jednej strony chciałabym, żeby nie posłuchali ostrzeżenia. Pomyśl Clarke. – Spojrzała na dziewczynę. – Nia ma świetnie wyszkolonych wojowników, ale jest ich zbyt mało, by obronić obóz. Moglibyśmy w ten sposób zakończyć całą wojnę, ale...

- Ale byłaby to bardzo niehonorowa walka, na którą jako Heda nie możesz sobie pozwolić.

- Dokładnie – westchnęła i skinęła głową.

Przez pewien czas pozostały w ciszy. Musiały zaczekać jeszcze zaledwie kilka godziny, by dowiedzieć się, czy to już koniec, a o niczym tak nie marzyły, jak o zakończeniu wojny.

- Spójrz. – Clarke szybko podniosła się i otrzepała spodnie z ziemi. – To pochodnie. – Wskazała ręką gdzieś w stronę polany.

- Nia postąpiła mądrze – przyznała Lexa.

Po chwili do dwóch przywódczyń podbiegła Octavia. Cała umazana w cudzej krwi, dzierżyła dwa miecze w dłoniach. Jej mroczny uśmiech był w stanie przyprawić innych o dreszcze.

- Mam tylko nadzieję, że prócz pojmanych, odesłała także Millera. – Zacisnęła palce na rękojeściach. – Jak to się mówiło? Wamplei kom fitin kodon? – Spojrzała przelotnie na Lexę. – Śmierć przez piętnaście cięć to stanowczo za mało, więc gdybyście słyszały gdzieś agonalne wrzaski, nie przejmujcie się – powiedziała, licząc ilość zbliżających się pochodni. – Tym razem nie dam mu czasu na ucieczkę.

Caedes || Clexa & OctavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz