Perspektywa Klaudii
Ciężko powiedzieć co czułam, gdy dotarło do mnie, co się działo. Pomimo że nie uważałam Teodora za bliską mi osobę, po jego śmierci czułam pustkę. Nie chciało mi się wtedy płakać, po prostu nie czułam nic. Ignacy mnie głaskał, gdy patrzyłam się w ścianę pojazdu. Do mojej świadomości, zaczął pomału docierać fakt, że zabiłam człowieka. Nie byłam pewna, co mnie bardziej przerażało, to że to zrobiłam, to, że pewnie nie jest to ostatni raz... Czy mój brak wyrzutów sumienia? Uśmiercenie tamtego strażnika nie wywołało u mnie dosłownie żadnego uczucia. Zero satysfakcji, zero lęku, zero obrzydzenia. Nic.
Usłyszałam, jak siedzący obok mnie Ignacy odszedł. Najpewniej miał innych do pocieszania. Nie byłam w końcu jedyną, która właśnie widziała śmierć Teodora. Nie chciałam, nawet wiedzieć co czuł Julek, był jego bratem. Pewnie czuł się tak winny, jak ja. Jeśli nie bardziej. Jednak dla mnie, najgorsze w tym wszystkim było to, że umarł myśląc, że go zdradziliśmy. Myśląc, że naprawdę chcieliśmy zrobić z niego zwykłego zakładnika. Nie zauważyłam tego, gdy zaczęłam przesuwać dłoń w stronę mojej kieszeni, tej, w której miałam broń. Wyciągnęłam ją i zaczęłam się jej dokładnie przyglądać. Kiedy byłam młodsza, nawet interesowałam się militariami, jednak w tym rozwijającym się świecie moja wiedza była nieaktualna. Nie mówiąc już o tym, że Sakurańska broń, nawet wtedy była dużo bardziej zaawansowana od polskiej. Nie mogłam stwierdzić o broni nic, poza tym, że miała wbudowany magazynek na cztery naboje i że broń nie miała dźwigni zwalniającej magazynek. Patrząc na to, że strzelałam z niej, musiało to znaczyć, tyle że była cały czas odbezpieczona. Przez moment poczułam wystraszenie, jednak uspokoiłam się tym, że jeśli nie nacisnę spustu, nie wystrzeli. Przyglądając się jeszcze dokładniej, dostrzegłam, że jej lufa jest bardzo cienka, czyli pociski musiały być naprawdę malutkie. Co ciekawe na broni nie było śladu po tamtym strzale. Wyglądała jakby była nigdy nieużywana. Zamknęłam oczy i przytuliłam broń, wiedziałam, że to głupie, ale miałam to gdzieś. Zasnęłam dość szybko, jednak nie był to spokojny sen.
Stałam w ogromnej dolinie, byłam ubrana w szkarłatny żołnierski uniform i trzymałam broń, wyglądającą jak powiększona wersja mojego pistoletu. Czerwone słońce świeciło pomarańczowym światłem. Chociaż wiał silny wiatr, wokół panowała absolutna cisza. Wokół mnie byli ludzie, chociaż bardziej czarne sylwetki ludzi. Każdy walczył, nie było frontu ani celu, była rzeź. Toksyczna krew zabitych wchłaniała się w ziemię, wypalając resztki pożółkłej trawy. Gdy spojrzałam się w dół, pewna osoba zaczęła wygrzebywać się z podziemia. Towarzyszył temu dźwięk przypominający gruchotanie drewna. Była to Sylwia, jednak poza jej twarzą, całe jej ciało było całkowicie czarne. Identyczność barwy jej sylwetki i włosów sprawiały, że wyglądała jednocześnie pięknie i przerażająco. W jej dłoni z cichym świergotem pojawiło się długie ostrze. Swoimi toksycznie czerwonymi oczyma, spojrzała się na moją twarz i podeszła bliżej. Milcząc, uniosła ostrze i wbiła je w mój brzuch, wydając odgłos gwałtownie studzonego żelaza. Uniosłam na nią moje spojrzenie, jej twarz wskazywała na całkowitą obojętność tego, co się ze mną działo. Spojrzałam się na zadaną ranę, gdy Sylwia wyjęła ze mnie swoje ostrze. Poczułam żar w całym moim ciele i zaczęłam słyszeć odgłosy ogniska. Moja skóra i ubrania wokół rany zaczęły się spalać. Czułam tak cholernie realny ból i jednocześnie nie mogłam krzyczeć. Miałam wrażenie, jakby moje usta były sklejone. Gdy cała moja skóra już się spaliła, moje mięśnie i kości zaczęły się rozpadać. Już wtedy nic nie czułam, przynajmniej nie czułam nic, dopóki nie zaczęłam zapadać się pod ziemię. Wtedy zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w formie pewnego mężczyzny. Sakurajczyka. Tego jednego Sakurajczyka, którego wygląd każdy znał z telewizji. Byłam Daisuke Shimanuki. Mężczyzną, który stworzył Imperium Sakury. Gdy w pewny momencie wyleciałam z ziemi do podziemnej jaskini pełnej wody i święcących się mlecznym, niebieskim światłem kamieni. Wśród dźwięków kapiących stalaktytów zobaczyłam moje obicie. Czterdziestosześcioletnią twarz Azjaty, o groźnym spojrzeniu jego niebieskich oczu z perfekcyjnie zaczesanymi czarnymi włosami bez żadnych oznak siwienia i całkowicie niejapońską kozią bródką. Byłam ubrana w tradycyjne męskie, bordowe kimono. Nagle usłyszałam dźwięk kroków za mną, obróciłam się i dostrzegłam stojącego nade mną Ignacego, ubranego w biało-czerwony kombinezon i celującego do mnie z pistoletu. Chciałam coś powiedzieć, jednak moje usta mimowolnie powiedziały „strzelaj". Ignacy wraz z głośnym hukiem wykonał polecenie i jego pocisk przebił moją pierś. Nie czułam nic. Gdy umarłam, obudziłam się.
CZYTASZ
Sakura: Dominacja [sᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ]
Science FictionBył rok 2111, gdy Japonia oficjalnie zmieniła się w Imperium Sakury i zaczęła podbijać obce państwa. Był rok 2112, gdy Imperium Sakury podbiło Polskę, zmieniając ją w Kolonię Jabłka. Był rok 2113, gdy uświadomiłam sobie że Sakura nie będzie tymczaso...