Perspektywa Klaudii
Gdy wróciłam do pokoju, zastawałam Sylwię siedzącą z podkulonymi nogami na swoim łóżku. Jej schylona głowa i długie czarne włosy, sprawiały, że wyglądała jak istota z horrorów. Jej uniesione ramiona sprawiały, że wyglądała na przestraszoną.
– Sylwia? – zaczepiłam ją.
– Huh? – sapnęła, podnosząc wzrok na mnie.
– Kim był tamten chłopak? – spytałam, siadając obok niej.
– Który chłopak? – spojrzała się w stronę inną niż moja twarz.
– To był pierwszy raz, kiedy tak ci groził? – spytałam.
– Czy to jest teraz ważne? – powiedziała z lekką irytacją w głosie – ważne, że wszystko się dobrze skończyło.
– Gdyby nie przybycie tamtego Ignacego Bogdan jeden wie, co by się stało! – odparłam widocznie zdenerwowana. Klaudia uspokój się. Emocje są naganne.
– Eh – westchnęła – tutaj to jest normalne. Trzeba się pogodzić z systemem kast i liczyć na to, że jakiś czerwony lub nauczyciel pokaże serce. Następnym razem nie broń mnie, bo też skończysz jako ciemna! – krzyknęła, zapominając o kontroli emocji – uhg... przepraszam – schyliła głowę – krzyczenie jest naganne. – Spędziłyśmy chwilę na niezręcznym milczeniu.
– Tak właściwie – przerwałam ciszę– ile czasu już tu jesteś?
– Półtora roku – odparła, wracając do patrzenia na mnie – pierwsze cztery miesiące byłam szara... ale potem zrobiłam bardzo głupią rzecz... i tak skończyłam w kolorze, w którym jestem teraz.
– Co było tą rzeczą? – spytałam.
– Ucieczka – zaśmiała się, prawdopodobnie przez zdziwienie na mojej twarzy – a raczej jej próba. To skomplikowana historia... – spojrzała się na swoje kolana – ale jak widać bez szczęśliwego zakończenia.
– ... jak? Przecież trucizna...
– jak już mówiłam... to długa historia. Przewodził nami pewien genialny chłopak, w Sali od chemii, udało mi się odkryć substację blokującą trwałość leku... W zasadzie stworzył coś w stylu szczepionek. Nadal nie wiem, jak to zrobił... ale teraz jest martwy – powiedziała, jakby to było coś zwyczajnego.
– Moje kondolencje? – nie wiedziałam co powiedzieć.
– Pogodziłam się już z tym, to rok temu. – Przerwała na chwilę – po prostu bądź grzeczną dziewczynką, taką, która nie robi niczego nagannego i spokojnie słucha się wszystkich zasad.
– To jest chore.
– Taka jest rzeczywistość... nawet nie wiesz jak ciężko wyjść z bycia ciemną... Zwłaszcza za próbę ucieczki.
– Eh – sapnęłam i wstałam – idę do łazienki – oznajmiłam i poszłam we wspomniane miejsce.
W łazience zdziwił mnie jedna rzecz– prysznic, a w zasadzie jego brak. Była za to tak zwana komora czyszcząca, pozornie wyglądała jak zwykły prysznic ze szklanymi osłonami, w praktyce jednak działała zdecydowanie inaczej. Podczas kiedy prysznic po prostu polewał myjącego się człowieka wodą, tak komora czyszcząca wydzielała coś w stylu mgiełki, która służyła do czyszczenia ciała. Nie było to, dokładnie to co osiągało się prysznicem, ale było zdecydowanie bardziej ekologiczne. Obecność komory wyjaśniała istnienie łaźni w tej szkole.
***
Reszta dnia minęła nudno. Po prostu siedziałam z Sylwią w pokoju, prawie nie rozmawiałyśmy. Większość tego dnia spędziłam na robieniu żabek origami. Wieczorem odkryłam, że komodzie mamy odłożoną piżamę, składającą się z szarej koszulki na długi rękaw i czarnych szortów, oraz tygodniowy zapas bielizny. Według Sylwii całość będzie wymieniana wraz z mundurkiem, z tym że sama piżama może być oddawana jeden dzień później. Tego dnia udało mi się szybko zasnąć, nie był to jednak sen, który chciałabym mieć...
CZYTASZ
Sakura: Dominacja [sᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ]
Science FictionBył rok 2111, gdy Japonia oficjalnie zmieniła się w Imperium Sakury i zaczęła podbijać obce państwa. Był rok 2112, gdy Imperium Sakury podbiło Polskę, zmieniając ją w Kolonię Jabłka. Był rok 2113, gdy uświadomiłam sobie że Sakura nie będzie tymczaso...