Rozdział 24 - Górskie powietrze

21 3 2
                                    


Perspektywa Klaudii

Pierwszym co zobaczyłam po gwałtownym opuszczeniu Sieci, była dwójka rebeliantów. Jeden z nich był tym który wyciągnął z sieci mnie a drugi Sylwię.

– Teraz nasza kolej – oznajmił.

– Och. Sorki – Oznajmiłam i szybko zdjęłam z siebie przechwytywacze ruchów. Kontem oka zauważyłam, że Sylwia po wybudzeniu jej z sieci, ponownie się do niej zanurza. Uznałam, więc że najlepsze będzie wyjście z pokoju. To był też moment, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo faktu, iż byłam w górach, ani razu nie wyszłam na dwór. Musiałam to naprawić, zwłaszcza że dosłownie nigdy w nich nie byłam. Ponoć kiedyś góry były najbardziej popularnym miejscem wypoczynkowym, teraz służyły głównie jako tereny regeneracji atmosfery. Tylko ich niewielki obszar był wciąż przeznaczony jako teren turystyczny. Stąd ten typ wakacji stał się bardzo drogi. Sama się sobie dziwiłam, że jeszcze nie opuściłam tego budynku.

Zaczęłam iść korytarzami w stronę drzwi. W zasadzie powinnam wrócić, trenować jednak chwilka na dworze mnie nie zbawi. Gdy tylko wyszłam, moją na moją twarz od razu padło ciepło prawie letniego słońca. Gdy szłam tędy tamtą nocą, nie mogłam dostrzec górskiego piękna. Te zielone drzewa, ta mięciutka trawa, to czyste powietrze, ta krystaliczna woda. Z jednej strony widok tak mdły i jednocześnie tak piękny. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść przed siebie, rozglądając się dookoła. Stawiając krok za krokiem, zapominałam o tym, że jestem w rebelii, że jestem słaba i że istnieje nade mną widmo śmierci. Po prostu relaksowałam się, zapominając o okropności moich czasów. Mój umysł zapomniał, o których śmierciach światkiem byłam, liczyło się tylko to, co dobre i radosne, wspomnienia wypadów do salonów gier z Maćkiem, wspomnienia oglądania kiepskich horrorów z Adą, wspomnienia wirtualnej ninja-walki z pandami. Tylko to się liczyło, tylko to istniało. Zero smutku, prawdą było tylko piękne otoczenie i wspaniałe wspomnienia.

Jednak tamten spokój nie mógł trwać wiecznie. Został przerwany, gdy wpadłam na kogoś. Pomyślałam najpierw, że jako iż ta osoba była mojego wzrostu, to z pewnością jest to dziewczyna. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam zamiast tego Kazukiego. Mężczyzna spojrzał się na mnie swoimi delikatnie skośnymi oczami.

– Sorki! – przeprosiłam za wpadnięcie na niego.

– Możesz mi pomóc z jedną rzeczą?

– O co chodzi?

– Neko* – odparł.

– Kot? – spytałam, odpowiedział kiwnięciem głowy – gdzie kot?

– Tam Neko – odparł i wskazał na kota, znajdującego się na gałęzi drzewa, wysokiego na, tyle że osoby w naszym wzroście nie dałyby rady go dosięgnąć.

– Chcesz go zdjąć – ponownie kiwnął głową – mogę ci pomóc.

– Podniosę cię. Dobrze?

– Okej – kiwnęłam głową i zaczęłam z nim podchodzić do drzewa. Gdy byliśmy przy drzewie, Kazuki złapał mnie pod pachami i z zaskakująco mocno podniósł do góry. Był taki silny.

Spojrzałam się na kota, on spojrzał się na mnie. Jego białe futro i czerwone oczy wskazywały na to, że jest albinosem. Uśmiechnęłam się do kota, trzymanie Kazukiego wydawało się tak pewne, że nie stresowałam się tym, że mogę spaść. Uśmiechnęłam się, patrząc na jasną istotkę na drzewie. Była widocznie przestraszona tego, że nie może zejść. Wyciągnęłam do kota dłoń, on powąchał ją. Złapałam go w ten sam sposób, w jaki byłam trzymana. Kazuki opuścił mnie delikatnie na ziemie, a ja opuściłam kota.

Sakura:  Dominacja [sᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz