Perspektywa Klaudii
Kłamstwem byłoby gdybym powiedziała, że się nie boje. Bałam się, bardzo się bałam. Miałam świadomość, że połknięcie wygłuszacza, oznaczało, tyle że jeśli wpadnę na coś, wygłuszacz się nieodwołalnie włączy na co najmniej godzinę. Jeśli Kazuki zbyt słabo mną potrząśnie, nie włączy się. Jeśli ktoś się domyśli, zabiją nas. Jeśli zdecydują się, że rozwiążą mój problem szybko, zginę. W dodatku szłam całkowicie zależna od Kazukiego. Dla realizmu musiałam mieć zasłonięte oczy i skute z tyłu dłonie. Gdyby Kazuki w pewnym momencie nie szepnął do mojego ucha, że wchodzimy do tego budynku, pewnie jeszcze moment byłabym w niewiedzy. Nie miałam przy sobie broni, Kazuki też nie mógł mieć. Byliśmy zdani na to czy rebelianci z Sakury i jak dobrze rozumiałam nurkowie od nas, dadzą radę włamać się do budynku. Wszystko zależało od czegoś innego, nic nie było pewne. Nie miałam, żadnej gwarancji ze się uda.
Nasze kroki stąpały po korytarzu, w rytm zadziwień ludzi dokoła nas. Słyszałam, jak mówili coś o „Kizu no aru shōjo", czyli o dziewczynie z raną. Domyśliłam się, że chodziło o mnie. Tak mnie nazwali. W zasadzie nikt nie pytał się mnie o to czy mogą użyć tamtego nagrania. Chociaż najpewniej sama bym się zgodziła. Miało to na celu zwalczanie Sakury, nie obchodziło mnie, przecież kto to zrobi, byłe upadła. Byle tata, Sylwia i Teodor zostali pomszczeni. Tylko to się liczyło. W zasadzie pragnęłam tylko zemsty, z dodatkiem świadomości, że w imieniu tej idei nikt już nie zginie. Nigdy więcej. Zabicie twórcy idei, da drogę do realizowania jej.
Ostatnie kroki, gdy usłyszałam głos Kazukiego.
– Przynoszę tę o to rebeliantkę, by uzyskać przebaczenie za grzechy, do których zmusił mnie ruch oporu – szarpnął mnie i pchnął na ziemię, z taką siłą, że jedna z mniejszych blizn otworzyła się. Nie krwawiła mocno, była jednak dowodem na niepełne działanie środka – ona jest dowodem, ma moją niepodważalną wierność Sakurze.
Tamto szarpnięcie musiało wybudzić wygłuszacz. Na pewno, jednak nie miałam jak dostać żadnego sygnału o tym.
– Hm... – sapnął jakiś mężczyzna i podniósł moją brodę do góry – to zdecydowanie oryginał... jednak testy krwi by się przydały. – Oznajmił i poczułam uderzenie w brzuch. Ból był okropny i spotęgowany niedawną raną. Na szczęście nie poczułam wilgoci, więc raczej nie otworzył mi blizny. W końcu nawet jeśli nazywałam ją w ten sposób, wciąż była ledwie zlepiona eksperymentalnym medykamentem.
– Przebaczycie mi teraz? – Spytał Kazuki.
– Och Tasaka-dono... To oczywiste, że – gdy mówił, usłyszałam alarm. Wiedziałam, co to oznaczało. Wygłuszacz zadziałał. Domino się rozpoczęło.
– Alarm! – Krzyknął ktoś o robotycznym głosie, wbiegając do pokoju – alarm! Jeeeea sa hamsnwosl beeeeeeeeeeeee – zawiesił się i usłyszałam dwa wystrzały.
Następnie zobaczyłam, jak Kazuki zdjął ze mnie opaskę.
– Było tak strasznie jak zapowiadali? – spytał. Zobaczyłam wtedy, że byłam w niewielkiej Sali, gdzie leżały dwa trupy Sakurajskich urzędników ubranych w kimona. Obok nich stał humanoidalny robot, o niedziałających oczach. Zamiast ręki miał karabin. Wyglądało na to, że strzelił do mężczyzn.
– Niezbyt – szepnęłam. Kazuki pocałował mnie.
– To teraz – sięgnął do trupów. Z każdego wyjął po małym pistolecie – czułem, że będą, je mieli – rzucił jeden do mnie. To był ten sam model, jaki dostałam w szkole zamkniętej – Na pewno nie byliby tu sam na sam ze mną, bez broni. To teraz musimy znaleźć resztę rebelii...
CZYTASZ
Sakura: Dominacja [sᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ]
Ciencia FicciónBył rok 2111, gdy Japonia oficjalnie zmieniła się w Imperium Sakury i zaczęła podbijać obce państwa. Był rok 2112, gdy Imperium Sakury podbiło Polskę, zmieniając ją w Kolonię Jabłka. Był rok 2113, gdy uświadomiłam sobie że Sakura nie będzie tymczaso...