Epilog

217 2 0
                                    

   Złożyłam trzymaną czarną parasolkę i uklęknęłam przed grobem. Wyszeptałam krótką modlitwę i westchnęłam tęskno. 

   Ludzi na pogrzebie było bardzo mało. Jacyś przypadkowi znajomi. Nie obchodziło mnie to. Łzy spływały na moją czarną tunikę. Jedyna ważna dla mnie osoba odeszła. Teraz już nie mam nikogo. Jednak obiecałam im. "Nawet, jeśli odejdziecie i zostanę sama, nigdy nie popełnię samobójstwa", powiedziałam kilka tygodni temu. I dotrzymam obietnicy. Nie pozwolę, by się na mnie zawiedli.

- Ash, Roy, Axel - zapytałam cicho - słyszycie mnie?

   Nikt nie odpowiedział, a ja zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Potrzebowałam ich. Mojego chłopaka i dwóch przyjaciół. A oni odeszli. Już ich tu nie ma. A ja za nimi tęsknię. Bardzo za nimi tęsknię. Chciałabym wziąć linę i powiesić się na drzewie obok jego grobu... jednak nie mogę. Obiecałam im, że pomimo wszelkich strat będę szczęśliwa. Tylko jak jak mam być szczęśliwa, kiedy cierpię patrząc na ich groby? Jak mam być szczęśliwa, gdy pomyślę, że są kilka metrów pod ziemią?

- Tęsknię za wami - szepnęłam i podniosłam się z ziemi.

   Rzuciłam jeszcze raz spojrzenie w stronę ich grobów, po czym przeszłam kilkanaście metrów dalej. Kilka metrów pod ziemią leżał najokrutniejszy człowiek na świecie. Mój brat. Najgorsza istota, która kiedykolwiek stąpała po ziemi. Nienawidzę go od kiedy mi ich odebrał. Wszystkich przyjaciół po kolei. Emily, Harry'ego, Asha, Axela i Roya. I pomyśleć, że kiedyś mianowałam go imieniem "najukochańszy brat na świecie". Teraz wiem, że to był błąd.

- Wal się, skurwysynie - syknęłam i odeszłam.

   Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Po kilku minutach dotarłam do najlepszego baru w Meksyku. Usiadłam przy barze i zamówiłam siedem shotów. Nie obchodziło mnie, że ktoś może mnie tutaj zabić. Chciałam tego, a przynajmniej jeśli ktoś mnie zabije, to nie złamię obietnicy, bo przecież "nie chciałam tego".

~ Kilka dni później ~ 

   Pomyślałam, że się odświeżę. Zaczęłam chodzić na siłownię. Zapisałam się na sztuki walki. I będę jakoś żyła. Każdego dnia zamierzam chodzić na grób i nie myśleć o tym, żeby powiesić się na tym drzewie. Jak zwykle wieczorem pójdę do baru i zacznę zapijać smutki. Nadal za nimi tęsknię, jednak życie toczy się dalej.

I muszę jakoś przeżyć.



~ 350 słów ~ 

Tak, wiem, że krótkie i że za cholerę mi nie wyszedł ten epilog. Jednak chciałam już zakończyć tą książkę przed kolejnym zagraconym sprawdzianami tygodniem. Za jakiś miesiąc planuję pisać kolejną książkę i szczerze mówiąc, to się dwa razu zastanowię zanim ją napiszę. Bo tą książkę najpierw z chęcią pisałam, jednak teraz się do niej zraziłam. Nieważne.

Papa❤

~ 4 października 2020 roku ~ 

~~ Bad Girl ~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz