Rozdział 11.

251 6 0
                                    

- I na co ci to było? Wiesz, że jestem silniejszy.

- Pier-dol się...Li-am. - wydusiłam.

  Rzucił mną o ziemię i podszedł do mojego brata. Zaraz...mojego brata?!

- Po co tu przylazłeś, debilu?! - wykrzyczał mu prosto w twarz.

- Nie skrzywdzisz jej. - odpowiedział.

- Naprawdę? To patrz.

   Wyciągnął pistolet i z powrotem do mnie podszedł. Odbezpieczył go i strzelił. Dostałam w serce... Leżałam w plamie krwi powoli tracąc świadomość. Ostatnie, co udało mi się wyłapać to mój brat. Leżał on na ziemi z...nożem w gardle. Nie żył. Nie oddychał. Zginął... Przeze mnie. Mogłam...mogłam tego nie robić. Mogłam tu nie przychodzić. On by nadal żył. Ale...ja to...ja. Wszystko spierdolę - nawet najprostszą sprawę. 

Ale przynajmniej...zginęłam razem z nim.

Tak, jak sobie obiecaliśmy.

- Razem do końca?

- Do końca...

Nagle podskoczyłam. Obudziłam się. 

  Zaczęłam szybciej oddychać i czułam, że moje serce nie bije równo. Miałam atak paniki. Pierwszy raz od kilku dobrych lat go nie miałam. Wzięłam nogi pod brodę i zaczęłam się niespokojnie kołysać na łóżku. 

~ T-to nieprawda...t-to nieprawda...t-to nie j-jest prawda... ~ mówiłam sobie. ~ O-on żyje...musi żyć...musi...

  Kołysałam się tak dobre kilka minut. Przez obawę odnośnie tego koszmaru zupełnie zapomniałam o bolących ranach. Jednak te dały o sobie znać zaraz po uspokojeniu. To nie mogła być prawda... On żyje... Musi żyć... Obiecał. Prawda? Obiecał, a obietnic się nie łamie. Nie łamie...nigdy. Obiecał mi to...razem do końca. Razem...nie osobno. To był tylko koszmar. Nic nie znaczący koszmar. Koszmar, który miejmy nadzieję nie był zarazem wizją... A co, jeśli właśnie nią był? Co, jeśli, gdy do niego pójdę...by go zabić...to się spełni? Jedno jest pewne - przygotuję się tak, że to się nie spełni. Nie pozwolę na to. Nie pozwolę...

   W końcu wstałam. Szkołę jednak dzisiaj sobie odpuszczę. Nie zamierzam podpierać żadnymi kulami. Pogłaskałam moje pieski i pokuśtykałam do garderoby. Może tam znajdę jakiś ochroniarz na nogę? Po kilku minutach szukania - znalazłam go! Rzuciłam go na łóżko i Z powrotem odwróciłam się przodem do ubrań. Wybrałam to, ponieważ pogoda znowu była zła. Nawet gorsza, niż wczoraj.

 Nawet gorsza, niż wczoraj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bez naszyjnika

  Wybrane ubranie również rzuciłam na łóżko i pokuśtykałam do łazienki. (Pod drodze oczywiście jeszcze zgarnęłam z łóżka ochroniarz na nogę). Obmyłam sobie twarz wodą, a później zrobiłam taki makijaż oczu,

~~ Bad Girl ~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz