Rozdział 18.

158 4 0
                                    

- Jak się czujesz? - Zapytałem.

   Nie mogłem uwierzyć, że siedzę tutaj w salce i rozmawiam z Rosaline. Moja malutka Rosaline wróciła. Tym razem jako moja dziewczyna! Gdy wypowiedziała te cztery krótkie słowa od razu zawołałem lekarza. Ten przyszedł, wyprosił mnie i zrobił brunetce badania. To nie był sen. Mogłem w końcu z nią porozmawiać. W końcu powiedzieć jej jak mi brakowało jej towarzystwa.

- Znośnie - odpowiedziała, bawiąc się palcami. - Misiu...

   W tej chwili myślałem, że się przesłyszałem. Misiu... Ładnie brzmi. Chociaż nie sądziłem, że mówi to na poważnie. To prawda - tymi czterema słowami zgodziła się na związek ze mną, ale żeby powiedzieć od razu, po kilkunastu minutach Misiu? Oczywiście nie mam jej tego za złe. Sam zwykle nazywam bardzo ważne dla mnie osoby jakimś uroczymi przezwiskami. Akurat na Rosaline przypadła...

- To dobrze - zacząłem. Złapałem ją za rękę. - Gwiazdko.

...właśnie Gwiazdka.

Uśmiechnęła się promiennie ukazując dwa rzędy białych zębów.

- Kocham cię - szepnęła i mnie pocałowała.

   Odwzajemniłem pocałunek. Chociaż był lekki i krótki, to i tak wiedziałem, że moja Gwiazdka włożyła w niego wszystkie uczucia, którymi mnie darzy. A jest ich naprawdę wiele. Wręcz nieskończenie wiele.

  Miałem na sobie bluzę. Chyba już piąty raz pod rząd. I każdą z bluz zakładam, bo wiem, że Rosaline będzie się martwić. A ja będę musiał jej powtarzać to samo kłamstwo, co każdemu. Skończyłem już z tym. Nie martw się - nie wrócę do tego. Obiecuję. Chociaż myślę, że faktycznie z tym skończę, a ona będzie pierwszą osobą, której powiem to jako prawdę. Teraz będzie tylko lepiej. Dopilnuję, by tak było. 

  Rosaline przyjrzała się mojej czarnej bluzie. Wyciągnęła rękę w kierunku materiału i podwinęła go, ukazując całkiem niedawno zmieniony bandaż, przez który leciutko przesiąkała krew. Podwinęła w ciszy drugi rękaw. Ujrzała dokładnie to samo. 

   Zaniemówiła. Przytuliła mnie tylko i siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka minut. Gdy już się ode mnie odkleiła - zdjęła kaptur, który miałem na głowie. Przyjrzała się moim czerwonym oczom i fioletowym plamkom pod nimi. Popatrzyła się na mnie przestraszonym wzrokiem. 

Westchnąłem. Wiedziałem, że ją zawiodłem.

- Dlaczego to robisz? - Szepnęła, ponownie odginając materiał rękawów mojej bluzy, z powrotem ukazując liczne lekkie przesiąknięcia. - Odpowiesz?

  Popatrzyłem się na nią. W jej oczach zobaczyłem, że naprawdę się o mnie martwi. 

- Skończyłem już z tym. Nie martw się - nie wrócę do tego. - Odpowiedziałem cicho.

  Na moje słowa tylko prychnęła i oparła się ponownie plecami o poduszkę.

- Każdy tak mówi - stwierdziła cicho. - A później znowu do tego wraca. Dlaczego mam ci wierzyć?

  Dlaczego ma mi wierzyć? Sam tego nie wiem. Ja sam sobie nawet w pełni nie wierzę, czy to, co jej powiedziałem jest prawdą. Jest tyle argumentów, dlaczego ma mi w to uwierzyć. Jednak tylko jeden z nich jest słuszny i prawdziwy.

- Ponieważ nie mam na imię Każdy. - Odpowiedziałem.

Zdziwiła się na moje słowa.

- Gdzie jest mój brat? - Zapytała.

Wstałem ze stołka.

- W sali z numerem 12. Jeszcze się nie obudził, ale to może się za chwilę zmienić - nacisnąłem za klamkę. - Pójdę do niego zobaczyć. Leż, Gwiazdko, bo zaraz przyjdzie pewnie lekarz.

~~ Bad Girl ~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz