27. Złe złego początki

130 9 111
                                    

Zimowe popołudnie było niezwykle mroźne. Tosia zadrżała, gdy wysiadała z ciepłego wnętrza swojego samochodu. Kolejny dzień służby rozpoczynał się dla niej o szesnastej i jeżeli wszystko poszłoby dobrze, miał dobiec końca chwilę po północy. Z cichą nadzieją, że tak właśnie będzie, kryminalna wchodziła do budynku komendy powiatowej. W sali odpraw pojawiła się punktualnie, zastając tam już Sebastiana. Tak jak wiele razy podczas tego śledztwa, tak i dzisiaj zaczynali służbę dokładnie o tej samej porze. Nie było w tym nic dziwnego — brakiem logiki ze strony przełożonych byłoby układanie grafiku tak, żeby służbowi partnerzy, w dodatku pracujący nad jedną sprawą, rozmijali się godzinowo. Tosia zdawała sobie sprawę, że w tej kwestii ani ona, ani Brodzki nie mają nic do gadania. Służba była służbą.

— Cześć, żółtodziobie. — Jej partner przywitał się jako pierwszy.

Na twarzy Tosi zagościł delikatny uśmiech, kiedy przysiadała na wolnym miejscu tuż obok niego.

— Cześć, aspirancie — odparła. — Który to już dzień w robocie bez wolnego? — zagadnęła, złośliwie patrząc mu prosto w oczy.

Prychnął lekceważąco i również posłał jej odważne spojrzenie.

— Tak się składa, że trzeci — rzucił niezwykle zadowolony z siebie.

Węcińska zmarszczyła zaskoczona brwi, co rozbawiło Sebastiana.

— Jak to trzeci?

— Ojoj, chyba ktoś sobie ubzdurał, że przychodził razem ze mną na służbę przez więcej niż trzy dni z rzędu... Aż tak lubisz moje towarzystwo, że tracisz rachubę czasu, Tosia? — zapytał pozornie zatroskanym głosem, który aż ociekał kpiną.

Gdyby wzrok mógł zabijać, kryminalna niewątpliwie popełniłaby już zbrodnię na swoim służbowym partnerze. Na jego szczęście nie miała takiej możliwości, dzięki czemu mógł nadal żywy obserwować wściekłość malującą się w jej oczach. Uśmiechnął się popisowo, ale to wcale nie załagodziło złości siedzącej obok niego policjantki.

— Każdy dzień w twoim towarzystwie jest jak najgorsza kara — sarknęła na pozór tylko rozeźlona.

— Pierdolenie — skwitował rozbawiony.

— Wolałabym mieć Gabi za służbową partnerkę — odparowała.

Na jego twarzy ponownie zagościł zaczepny uśmiech.

— Słaby z ciebie kłamca w takich sprawach...

— Seba, naprawdę radzę ci stulić pysk, zanim powiesz za dużo — rzuciła wyniośle, ale gołym okiem dało się zobaczyć, że również nieco bawiła ją ta słowna przepychanka.

— Rozkaz, pani komisarz. Zapomniałem, że nie ja tu tym razem dowodzę — odparł z udawaną skruchą, która skłoniła Tosię do poszerzenia naprawdę nieznacznego uśmiechu.

Nie zdążyła już nic odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł oficer kontrolny w towarzystwie jeszcze dwóch policjantów wydziału kryminalnego. Karol i Adam przywitali się krótko z kolegą oraz koleżanką po fachu, a potem cała czwórka po kolei została poddana standardowemu badaniu alkomatem. Dalsza część odprawy przebiegła w zastraszająco szybkim tempie. Oficer kontrolny chyba gdzieś się śpieszył, bo wysłał ich do służby po znacznie krótszym czasie niż zazwyczaj. Policjanci nie narzekali na taki stan rzeczy. Po wyjściu z sali rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę. Tosia dostała informację, że wzywa ją naczelnik, natomiast Sebastian razem z dwójką pozostałych kryminalnych udał się bezpośrednio do pokoju. Gdy on spokojnie wchodził do miejsca swojej pracy, Węcińska z duszą na ramieniu pukała do drzwi gabinetu Wolskiego.

Czerwona różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz