10. Ból, który przynosiły wspomnienia

104 11 168
                                    

Tosia odwróciła się od okna w kierunku służbowego partnera, który siedział za biurkiem i również wbijał w nią przenikliwe spojrzenie.

— Czyli zniknęła nagle, bo gdzieś pod wieczór wyszła na miasto z koleżankami, a potem ślad po niej zaginął? — zapytała, by upewnić się, że wszystko dobrze zrozumiała.

Sebastian pokiwał głową, wzdychając ciężko.

— Z zeznań koleżanek wynika, że rozstały się w parku przy Rycerskiej. Dwie kobiety odeszły w kierunku ronda i ulicy Lubelskiej, Szawara przez park miała dostać się na Jasną, gdzie mieszkała z mężem i dwójką dzieci. Nie wiadomo, kiedy i w którym miejscu zniknęła. Kamery monitoringu też nic nie pokazały — doprecyzował.

— Ten park to dość uczęszczane miejsce. Powiedziałabym nawet, że centrum miasta — mruknęła z namysłem Tosia. — Nie mam pojęcia, jakim cudem udało się tam porwać dorosłą kobietę. Na pewno byli jacyś świadkowie. Nie wierzę, że nikt się tam wtedy nie znajdował — dodała, na co Sebastian uśmiechnął się delikatnie.

— Nie musiał porywać jej w parku. Po prostu tam ostatni raz ktoś ją widział. Co było dalej i którędy szła, nie wiemy — skwitował, podnosząc się z miejsca. Stanął przed szafą pancerną, pochylił się, po czym zaczął przeszukiwać ją w poszukiwaniu potrzebnych dokumentów. Znalazł je szybciej niż zakładał, dlatego już po chwili mógł się wyprostować i ponownie zerknąć na partnerkę. Tosia zdążyła obrócić się twarzą w kierunku okna. — Chodź, zaraz mamy przesłuchanie — bąknął.

— Właśnie widzę, że klient zajechał — odparła, śledząc bacznym wzrokiem czarną toyotę zajmującą jedno z miejsc parkingowych dla interesantów komendy. Kiedy z samochodu wysiadł wysoki mężczyzna, policjantka odbiła się od parapetu i podeszła nieco bliżej Brodzkiego. — Piszesz czy słuchasz? — zapytała, choć odpowiedź od samego początku wydawała jej się oczywista.

Kiedy zostawiano mu decyzję, zawsze wybierał pisanie. Poniekąd się mu nie dziwiła.

— Oczywiście, że piszę — prychnął.

Tosia uśmiechnęła się nieznacznie.

— Wiedziałam. Zawsze byłeś taki leniwy? — rzuciła ironicznie, kiedy przepuszczał ją w drzwiach.

— Zawsze — odparł podobnym tonem, co skłoniło ją do poszerzenia uśmiechu.

Resztę drogi do pokoju przesłuchań przemierzali w ciszy. Mniej więcej w połowie natknęli się na Ewę. Sekretarka uśmiechnęła się promiennie w ich stronę, wzrokiem wiodąc jednak tylko za Sebastianem. On chyba jeszcze tego nie zauważył, ale Tosia doskonale dostrzegła w oczach kobiety błysk, który mógł świadczyć tylko o jednym. Miała szczerą ochotę przestrzec sekretarkę przed Brodzkim, ale jeszcze bardziej wolała nie wtrącać się w żadne sprawy związane z jego osobą. Właśnie dlatego nijak nie skomentowała zachowania Ewy, gdy ta przesłodzonym głosem najpierw przywitała się z aspirantem, a potem zaczęła iść w tym samym kierunku, co oni. Rozmowa, którą podjęła sekretarka, niezbyt chciała się kleić, ale Tosi kompletnie to nie obchodziło. Oprócz stresu związanego z nadchodzącym przesłuchaniem, czuła też coraz większe wyrzuty sumienia. Może to ona była winna temu, co się między nimi stało te kilka miesięcy temu? Może to ona gdzieś popełniła błąd? Może źle odczytała jego sygnały, może za dużo sama sobie dopisała? Może nie chciała zauważyć, że on tak naprawdę od samego początku tego nie chciał?

Odetchnęła głębiej sfrustrowana. Nie mogła się teraz zajmować takimi głupotami jak jej życie prywatne. Teraz najważniejsze było dobro śledztwa, musiała wreszcie nauczyć się rozdzielać służbę i to, co działo się poza nią. Inaczej skończy źle.

Czerwona różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz