21. Rytm utraconych miłości

123 10 112
                                    

W mediach „Lonely Day" — System Of A Down.

Najsamotniejsze dni nadchodzą zawsze cicho i niepostrzeżenie, wbijając się milionami kłujących igieł w samo serce. Ich nadejście wiąże się nieodzownie z wszechogarniającym uczuciem pustki i beznadziei. Dotknięci nimi ludzie staczają się na granicę własnej wytrzymałości. Nierzadko też ją pokonują. Za granicą natomiast czai się ta najczarniejsza otchłań — rozpacz. To tam, nękani bezdenną pustką i osamotnieniem, zaczynają raz po raz wypominać sobie to, czego nie zrobili, a co być może uchroniłoby ich od tragicznych wydarzeń... W samym sercu rozpaczy rodzi się pozbawiony łez płacz. Za nim powstaje nowy człowiek, zupełnie inny od tego, który żył dotychczas. Ten człowiek już do końca życia pozostanie dogłębnie zraniony.

Zaskakujące, co potrafi z naszym światem zrobić śmierć...

***

— Kurwa mać — Krzychu zaklął szpetnie, gdy odczytał dane znajdujące się na dwóch dowodach osobistych, które znaleźli przy ofiarach wypadku.

Rozmawiający ze strażakami Darek zerknął na niego kontrolnie, a kiedy patrolowy partner odwrócił w jego kierunku wzrok, policjant już wiedział, że musiało stać się coś naprawdę złego.

— Co jest? — Uniósł podejrzliwie brwi.

Krzysiek pokręcił głową, podchodząc bliżej, by pokazać mu dowody. Darek szybko przeczytał znajdujące się dam dane, a potem sam rzucił na wiatr wiązankę przekleństw.

— Dzwoń do dyżurnego i pytaj, kogo nam wysłał do pomocy.

Żergowskiemu dwa razy nie trzeba było powtarzać. Natychmiast wyciągnął z kieszeni kamizelki telefon, wybrał odpowiedni numer i oddalił się szybkim krokiem w stronę leżących na asfalcie dwóch owiniętych w czarne worki ciał. Gdy rzucił okiem na zastygłe w bezruchu, pokaleczone, zakrwawione, niemal białe już twarze, skrzywił się, z odrzuceniem kierując wzrok na otwierające się przed nim pole. Sygnały w słuchawce przedłużały się w nieskończoność, co skłoniło go do przeciśnięcia przez zęby kolejnego szpetnego słowa. Czuł, jak zaczyna drżeć na całym ciele. Jeżeli dyżurny wysłał na zdarzenie kogoś z kryminalnego, a tym kimś była Tośka, to znajdowali się w beznadziejnym położeniu.

— Halo?

— Kogo wysłałeś z komendy do wypadku w Cieszanowie? — odparł niemal od razu po usłyszeniu głosu dyżurnego w słuchawce.

— Tośkę, a o co chodzi?

Krzysiek na moment zaniemówił. Wbił przerażony wzrok w leżące pod jego nogami trupy, po czym niemal natychmiast odwrócił go z powrotem na czerniejące pole.

— Jesteś tam? — W głosie dyżurnego pobrzmiewało wyraźne zaniepokojenie.

— Te dwie ofiary śmiertelne to jej rodzice. Sprawdzaliśmy dowody osobiste, prawa jazdy i szukaliśmy właściciela samochodu po blachach — wydusił wreszcie z ledwością. — Może da się ją jeszcze jakoś zaw... — urwał, gdy do jego uszu dobiegł ryk policyjnych syren. — Kurwa mać, zaraz tu będzie — rzucił spanikowany.

— Dobra, Krzysiek, spokojnie — powiedział dyżurny, choć i jemu niemiłosiernie trząsł się głos. — To na pewno jej rodzice? Może jakaś zbieżność nazwisk...

— Krystian, bez przesady, wykluczyliśmy zbieżność nazwisk już chwilę temu. To jej rodzice, jestem ich dzielnicowym — odparł Żergowski.

— Nie pozwólcie jej od razu podejść do tych ciał. Najpierw wyjaśnijcie, co się stało. Tylko delikatnie, błagam was. Zaraz wyślę jeszcze jeden radiowóz, na komendzie będzie na nią czekał psycholog. Dasz sobie radę?

Czerwona różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz