32. „To nie tak miało wyglądać"

153 9 90
                                    

Poczuł, jak ktoś brutalnie zwalił z jego ciała ciężar napastnika. Momentalnie skierował uwolnione z potrzasku ręce w miejsce, gdzie wciąż znajdował się wbity nóż. Czuł silne pulsowanie i niemal tryskającą krew. Domyślił się resztkami świadomości, że miał przebitą tętnicę udową. Z całej siły ucisnął nogę przed raną, próbując jakkolwiek zatamować dopływ świeżej krwi. Oddychało mu się coraz gorzej, w głowie wciąż szumiało. Podświadomie przygotowywał się na kolejny cios, co poskutkowało spięciem mięśni i kolejną przeszywającą falą bólu. Stęknął rozpaczliwie, poluźniając uścisk na nodze.

Do jego przyćmionej cierpieniem świadomości dotarł brzdęk kajdanek oraz jęki jego oprawcy. Potem poczuł już nieco wyraźniej ciepło bijące od czyjegoś ciała, więc delikatnie uchylił powieki, by zidentyfikować sylwetkę, która się nad nim pochylała. Każda próba, jaką podjął, kończyła się jednak fiaskiem.

- Krzychu, wołaj ZRM na miejsce, tu jest chyba tętnica przebita. Maks, podaj mi bandaże i uciśnij mu udo. - Dopiero zdecydowany głos uświadomił mu, kto klęczał tuż obok.

- Kurwa... - jęknął boleśnie, kiedy spróbował delikatnie poruszyć nogą.

Ból promieniował w jedną stronę do stopy, w drugą natomiast - do połowy brzucha. To uczucie stawało się nie do zniesienia przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.

Przymknął oczy, zaciskając z całej siły zęby.

- Nie ruszaj się, Sebastian. Tylko spokojnie.

Tosia miała tej nocy głos cieplejszy niż kiedykolwiek. Brodzki otworzył oczy, wbijając w nią zamglone spojrzenie. Mimo że dotarła do niego zaledwie po kilkunastu sekundach od całego zdarzenia, odebrał to jako całą wieczność. Jakby czas w tamtym momencie celowo zwolnił, by wydłużyć jego cierpienie.

- Nie zamykaj oczu i nie śpij. Musimy cały czas mieć kontakt, okej? - Spojrzała mu w oczy, kiedy skrzywił się w grymasie bólu.

- Tośka, ja nawet, kurwa, nie myślę o spaniu. Boli - warknął, gdy przykładała do rany dwa zrolowane bandaże.

- Wiem. Zaraz się tym zajmę, ale musisz być spokojny. Normuj oddech - poleciła. - Podłóż mu pod nogę tą deskę i zaraz wszystko zawiniesz - zwróciła się do kogoś innego, kto, jak się po chwili okazało, był Krzychem.

Do spółki z Węcińską i Maksem zabrał się za tamowanie krwotoku. Sebastian słyszał jeszcze, jak ktoś inny stale podawał komunikaty na stację, a z oddali dobiegało do niego ciche wycie syren. Dałby sobie rękę uciąć, że jeszcze przed sekundą był tu tylko on i zabójca. Nagle liczba osób magicznie się potroiła...

Tosia drżącymi dłońmi przycisnęła dwa zrolowane bandaże do obu stron noża, wyrywając z gardła służbowego partnera kolejne bolesne jęknięcie. Zacisnęła zęby, by się nie rozpłakać. Patrzenie na jego cierpienie rozrywało jej serce na kawałki. Poczekała jeszcze chwilę i w odpowiednim momencie odsunęła ręce, by dać Krzyśkowi dokończyć zawijanie całości trzecim bandażem. Do tego dołożyli jeszcze dwa kolejne. Każde mocniejsze dotknięcie nogi spotykało się z wiązanką przekleństw rzucaną przez Sebastiana pod nosem. W końcu jednak jakoś się udało, tymczasowy opatrunek był gotowy, a im nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na przyjazd karetki.

Dzielnicowy z Krzesikowa podniósł się z ziemi, biorąc głębszy wdech.

- Idę pomóc Darkowi zapakować skurwysyna do radiowozu. Pomożesz mi? - zwrócił się do Maksa, który spojrzał niepewnie na klęczącą przy partnerze Tosię.

- Dasz sobie z nim radę? - Wskazał głową leżącego przyjaciela.

- Dam - potwierdziła krótko.

- Trzymaj się, zaraz wracam - powiedział jeszcze, a potem razem z Żergowskim odbiegli w kierunku radiowozu.

Czerwona różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz