Allison razem z Diegiem i Pogo stali na środku salonu. Obok nich na kanapie leżał wypity Klaus. Prawdopodobnie spał. W pomieszczeniu przez około 10 sekund trwała cisza, a kobieta razem z mężczyzną patrzyli z szokiem na małpę. Po długich 15 sekundach ciszy Diego wreszcie zabrał głos:
-Skąd ty ją znasz? - warknął zły. - Pewnie ty ją tu ściągnąłeś- odparł.
-Czy to prawda?-zapytała Allison.
-Muszę wam coś powiedzieć- Pogo zrobił zmartwioną minę. - Zawołajcie resztę swojego rodzeństwa-polecił przechadzając się po pokoju.
Tak zakończyła się ich rozmowa. Małpa miała im powiedzieć coś ważnego, a przynajmniej tak im się zdawało. Chcieli usłyszeć ,,tajemnicę'' Pogo i prawdopodobnie ich ojca, więc postanowili zwołać zebranie rodzinne. Allison zdecydowała, że obudzi Klausa.
-Klaus- podeszła do niego i zaczęła szturchać ręką. - Wstawaj.
- Nie tato nie brałem dzisiaj dragów- wymruczał przez sen, obracając się na drugi bok.
-Klaus!- krzyknęła kobieta tym samym budząc lokatego ze snu. Najwidoczniej nie był z tego powodu zadowolony. Rozciągnął się ziewając i spojrzał zdezorientowany na Allison.
- Wiesz że robię się głodny po śnie- westchnął. Rozwalił się na kanapie i rozejrzał się po pokoju.
-Pogo - powiedział gdy tylko zobaczył starą małpę.
-Witaj Klausie- przywitał się.
- Co ty tu robisz?- odparł ze zmęczeniem w głosie.
-Zebranie rodzinne -oznajmiła kobieta.
-Znowu??- niezadowolony Klaus wstał z łóżka. Powolnym krokiem zaczął kierować się w stronę kuchni.
-Idę zrobić sobie coś do jedzenia, chcecie? - zapytał jednak nie czekając na odpowiedź opuścił salon.
Diego w tym czasie poszedł po Luthera który od znalezienia paczek które przysyłał tacie z księżyca zamknął się w swoim pokoju i nie wychodził. Diego niechętnie wchodził po schodach, aby chwilę potem znaleźć się przed drzwiami brata. Nie chciał tego robić. Nie chciał tam wchodzić i z nim gadać, tym bardziej że wiedział że ciężko mu będzie ściągnąć go na dół. Stał przed drzwiami przez parę sekund po czym nieśmiało zapukał.
-Hej- powiedział.
Nie usłyszał odpowiedzi.
-Otworzysz?-spytał.
Znów poczekał parę sekund zanim usłyszał otwieranie drzwi kluczem. Gdy były już otwarte, złapał za klamkę i powoli uchylił drzwi.
-Mamy zebranie rodzinne- wytłumaczył.
Gdy wszedł do środka ujrzał wielkiego mężczyznę siedzącego na łóżku. Tym mężczyzną był oczywiście Luther. Diegowi wydawało się że przeszło mu już po ostatnim incydencie. A przynajmniej miał taką nadzieję.
-W jakiej sprawie?- odezwał się Luther.
-Pogo wrócił-powiedział.
Po wypowiedzeniu tego zdania mężczyzna na przeciwko spojrzał na niego jakby z nadzieją. Od razu wstał i wyszedł z pokoju. Szybko wyminął Diega i zaczął iść w stronę schodów.
-Łatwo poszło- szepnął pod nosem.
Chwilę potem oboje byli już w salonie.
-Paniczu Lut...- chciała powiedzieć małpa, ale wkurzony Luther przerwał mu.
CZYTASZ
This is not the end | The Umbrella Academy
Fanfiction,,-Dobrze wiesz, że nie mam zamiaru z Tobą współpracować -odezwał się głos za nią. - Jesteśmy partnerami od godziny, tak szybko się poddałeś ? - odpowiedziała dziewczyna, niespodziewanie pojawiając się za tajemniczym i niezmiernie irytującym właśc...