You are like your mother

480 29 2
                                    


Sekunda

Zaledwie jedną sekundę, zajęło im pojawienie się w teraźniejszości.

Wrócili.

Był to jeden z najszczęśliwszych momentów życia Lizz. Oprócz tego, najszczęśliwsze były jeszcze jej 7 urodziny, kiedy to dostała psa oraz jej szansa wydostania się z apokalipsy. Chociaż to drugie wcale nie było zbyt szczęśliwe, bo jakim kosztem to się stało? Musiała przez to zabijać niewinnych ludzi. Po długim czasie przyzwyczaiła się do tego, jednak wtedy nadal dręczyła ją myśl o końcu świata. Nie chciała pozwolić aby świat się tak po prostu zakończył...

Five i Lizz stali dokładnie tam gdzie ostatnim razem zniknęli. Nie było jej tylko 2 dni, a już zaczęła tęsknić za tym miejscem.

Jakim cudem?

Owszem była samotnikiem, ale to może dlatego że nigdy nie poznała wartościowych ludzi. Ludzi który by dla niej coś znaczyli. Za którymi by tęskniła.

Oni byli inni.

Inni czyli tacy jak ona.

Tylko Five i Diego stanowili dla niej kłopot.

Five jest za bardzo podobny do niej. Nie powinno tak być. A Diego? Diego ma problem do wszystkich. Nie za bardzo dogaduje się z rodzeństwem. Z nią również...

- Udało się - powiedział chłopak, patrząc na duży budynek przed sobą.

Lizz za to nie powiedziała nic, ale czuła wielką radość. Radość że może znowu tu być. Jedną rzecz zawdzięczała aroganckiemu koledze obok. Fakt że się tu pojawiła. Gdyby go nie poznała, nie poznała by reszty rodziny Hargreeves, którzy byli dla niej prawie jak rodzina.

Five po kilku sekundach przyglądania się budynkowi, podszedł do drzwi i powoli je otworzył. Lizz ruszyła za nim.

W domu jak zwykle panowała cisza.

Chłopak zaczął kierować się w stronę kuchni. Dziewczyna zdziwiła się że pierwsze co zrobił to pójście do kuchni. Stała chwilę przy wejściu nasłuchując co robi. Po kilku sekundach usłyszała dźwięk nalewania wody do kubka.

- Kawa - pomyślała.

Lizz szła powoli do salonu czyli serca domu. To tutaj wyszyscy się zbierali. To tutaj zawsze odbywały się zebrania rodzinne. To tutaj ( przeważnie ) odbywały się wszystkie kłótnie.

W salonie zobaczyła małpę. Zwolniła kroku gdy tylko ujrzała zwierzę.

- Co to, ich jakieś zwierzątko domowe? - powiedziała w swoich myślach.
- Nie zdziwiła bym się - odpowiedziała sobie samej, nagle ogarniając że powiedziała to na głos.

Słysząc te słowa małpa, odwróciła się w jej stronę.

Przerażona Lizz, na chwilę zastygła w miejscu.

- Witaj Lizz - zwróciła się do niej.

Dziewczyna jeszcze bardziej się zestresowała. Skąd ona znała jej imię? I czemu gada?!

W pokoju panowała niezręczna cisza.

- Pogo - rozległ się głos. Do salonu wszedł Five trzymający kubek z kawą w ręce.
- Gdzie byłeś? - zapytał.

Zwierzę odwróciło wzrok od dziewczyny i spojrzało na Fiva.

- Miałem pewne sprawy do załatwienia - wyjaśnił spokojnie.
- A gdzie ty byłeś? - zadał mu pytanie.

- Długa historia - Five przewrócił oczami, po czym wziął łyk kawy.

Spojrzał przez chwilę na Lizz.   Patrzył na nią jakby mógł zobaczyć każdy jej sekret. Wzrok ten bardzo przeszkadzał Lizz. Nie czuła się zbyt komfortowo gdy do wzroku chłopaka dołączył się jeszcze wzrok małpy.

This is not the end | The Umbrella AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz