§ 26.

298 21 3
                                    

Parys oczywiście bez wahania przystał na spotkanie w naszym standardowym miejscu, czyli na parkowej ławce. Nalegał, aby odbyło się to z samego rana, więc następnego dnia nie pojechałam do kancelarii, tylko właśnie do parku. A w torebce, niczym skarb, chowałam pendrive, który był głównym powodem tego spotkania.

W drodze na umówione miejsce zamiast zastanawiać się, jak odpowiednio rozegrać rozmowę z Dawidem, wróciłam myślami do poprzedniego wieczoru. Po tym, jak zeszliśmy z powrotem do salonu, pani Ela uznała za zasadne powspominać dzieciństwo swoich pociech (oczywiście w ramach świętowania dnia dziecka), więc przez następne dwie godziny mogłam bezkarnie przeglądać albumy pełne zdjęć kilkuletniego Ksawerego i małej Kaliny. Dziura oczywiście udawał oburzonego, zwłaszcza kiedy jego matka zaczęła przytaczać wstydliwe opowieści z synem w roli głównej, ale ja słuchałam tego z wielkim zaciekawieniem. To był świetny sposób na to, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nawet mój patron dorzucił swoje trzy grosze, wspominając rodzinne wycieczki rowerowe. W ten sposób dowiedziałam się, że blizna, którą Ksawery miał pod prawym kolanem, była pamiątką po jednej z nich.

Popołudnie i wieczór w towarzystwie Dziurowiczów przebiegły o wiele sympatyczniej, niż mogłam się spodziewać. Chociaż ledwo mnie znali, potraktowali jak prawdziwego członka rodziny. A ja naprawdę czułam się, jakbym wróciła do domu. Nie sądziłam, że tak bardzo brakuje mi rodzinnego ciepła i bliskości ludzi, którym na mnie zależy. Troska i życzliwość ze strony pani Eli uświadomiły mi, jak bardzo tęskniłam za mamą. Powinnam częściej do niej dzwonić. I może pomyśleć o odwiedzinach w najbliższe wakacje.

Tak jak obiecał, Ksawery odwiózł mnie do domu. Ale wcześniej wstąpiliśmy do jego mieszkania, aby mógł zgrać dane z pnedrive'a, którego miałam przekazać Parysowi. Miałam jednak podejrzenia, że zrobił to już dawno temu i był to tylko pretekst, abyśmy zostali na chwilę sam na sam. Nie protestowałam, ale też nie pozwoliłam sytuacji za bardzo się rozwinąć. Ograniczyliśmy się do pocałunków i obściskiwania na kanapie. Miałam zamiar trzymać się swojego postanowienia – żadnego więcej seksu przed porządną pierwszą randką. Ksawery to uszanował, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Pożegnaliśmy się krótkim całusem na dobranoc i póki co to musiało nam wystarczyć.

Nocy niestety nie mogłam zaliczyć do zbyt udanych. Głównie dlatego, że Zośka postanowiła pierwszy raz w historii naszej znajomości przyprowadzić swojego chłopaka do naszego mieszkania. Zamieniłam z Damianem kilka zdań i wydawał się naprawdę sympatyczny. A przynajmniej dopóki nie zabarykadowali się z Zośką w jej sypialni. Odgłosy, które stamtąd dochodziły, skutecznie uniemożliwiały mi zaśnięcie. Poza tym denerwowałam się nieco czekającym mnie nazajutrz spotkaniem. Wciąż do końca nie wiedziałam, jak podejść Dawida, aby powiedział mi to, co mnie interesowało, ale przy okazji nie zdradzić, jak dużo wiedziałam w rzeczywistości.

Teraz już nie miałam czasu na tego typu rozważania, bo zbliżałam się do miejsca naszego spotkania. Trudno, pójdę na żywioł. Zresztą w takich sytuacjach improwizacja była nieunikniona, skoro nigdy się do końca nie wie, z czym zdradzi się druga strona. W dodatku Parys był aktorem, więc nigdy nie miałam pewności, czy przypadkiem przede mną nie gra. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że ja też okażę się całkiem niezłą aktorką i Dawid nie odkryje mojego blefu.

Z zamyślenia wyrwało mnie małe zamieszanie, które miało miejsce w pobliżu ławki, ku której zmierzałam. Mimo ładnej pogody o tak wczesnej porze mało kto przechadzał się po parku, więc dziwiło mnie trochę nagromadzenie kilku osób w jednym miejscu. Dopiero kiedy przyjrzałam im się bliżej, dostrzegłam, że mieli w rękach aparaty fotograficzne wycelowane obiektywami w jedną, znajdującą się pośrodku postać. Tą postacią musiał być Parys, a otaczający go ludzie paprazzi.

To dla mnie Pestka! (Pestka #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz